Właściciel Majki nie czuje się oprawcą
Po tym, jak właściciel suczki Majki odmówił nam rozmowy, sam przyszedł do redakcji, aby wyjaśnić zarzuty, jakie stawiają mu wolontariusze OTOZ i sąsiedzi posądzający go o znęcanie się nad psem. O tym co wiedzieli i jak reagują na traktowanie zwierząt przez Grzegorza O. pisaliśmy w artykule „Czy suczkę Majkę czeka los maltretowanego Kuby?”
– Na okrągło mają do mnie pretensje. Ostatnio piesek w czasie zabawy złamał pazurek i już był telefon, że psu łapę połamałem. Policja i inspektor weterynaryjny badali pieska 40 minut. Kulał, bo nie miał pazurka – tłumaczy się właściciel Majki. Opowiada, jak musiał suczkę znosić, bo była nienauczona chodzić po schodach i strasznie piszczała. Stąd wzięło się, że znęca się nad psem. – Nie kopnąłem psa, następnym razem niech nas nagrają na telefon – mówi.
Tłumaczy się, że pies jest wystraszony, ponieważ został wzięty do schroniska z interwencji i pewnie ktoś się wcześniej nad nim znęcał. Suczka nie umie chodzić na smyczy. – Kiedy zakładałem obrożę, to załatwiała się pod siebie. Do tej pory, jak zamiatam czy myję podłogę mopem, to ucieka. Bardzo jest bojaźliwa, ale na podwórku cieszy się i biega – twierdzi.
Grzegorz O. wyjaśnia, że wziął ze schroniska pieska, który był ostatni dzień na kwarantannie. Suczka miała wtedy cztery miesiące. – W trzy dni po adopcji przyszła pierwsza kontrola, pani z Towarzystwa (Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt – przyp. autora) z innym panem. Pani chciała kupić ode mnie tego pieska. Podczas kontroli stwierdzili, że piesek jest zastraszony. Majka nie umiała chodzić na smyczy, ale kiedy spuściłem ją dostałem mandat. Ktoś z sąsiadów zadzwonił, że piesek biegał bez smyczy. Policja złożyła wniosek o ukaranie z art. 77 Kodeksu Wykroczeń – opowiada, jak zaczęły się jego problemy.
Skąd informacja, że zabiłem poprzedniego psa? – pyta oburzony. I tłumaczy: – Dzwoniłem do pani inspektor, że powinna iść do weterynarza i wziąć kopię rachunku. Przez trzy tygodnie leczyłem psa, bo miał wypadek, rowerzysta wjechał mu w bok. Pani weterynarz po trzech tygodniach sama stwierdziła, że trzeba go uśpić. W tym czasie byłem na operacji w szpitalu, przez te dni sąsiad wyprowadzał psa i widział, w jakim jest stanie – dodaje.
Ma dosyć tej całej stresującej sytuacji. – Pani policjant, która przyszła do mnie sprawdzić, jakie warunki ma piesek, czy ma karmę i wodę, powiedziała, że oni przesadzają, że nie mają takich praw, nie muszę ich wpuścić i pokazać psa, chyba że przyjdzie policja. Jak chcą zobaczyć pieska to mają się telefonicznie umówić na spotkanie. Nie mogą mnie nękać w domu – cytuje za funkcjonariuszką, co powinien zrobić, gdy kolejna wizytę złożą mu przedstawiciele OTOZ.
Pytany, jak sam reaguje na ich wizyty, przyznaje że używa wulgarnych słów: – Jestem w stosunku do nich bardzo agresywny, szczególnie teraz jak pracownik OTOZ mnie pobił – oznajmia i opowiada, jak do jego drzwi zapukał mężczyzna, jak kazał mu czekać i zadzwonił na policję. – Uciekł, poszedłem za nim, to mi skopał nogę i odjechał samochodem. Byłem pod wpływem alkoholu, nie chciałem się bronić, bo byłbym winny. Na policji zgłosiłem nękanie i pobicie – mówi.
Grzegorz O. zaprzecza też, że otworzył drzwi policji z nożem w ręce: – Gdybym wyciągnął nóż, to mają prawo do mnie strzelić.
Zapytany, czy dla zażegnania konfliktu, nie zamierza oddać psa, stwierdza: – Absolutnie nie, byłoby to przyznanie się do winy. Jestem niewinny, nie znęcam się, nie maltretuję tego psa. Zawsze jakiś piesek był w domu. Przed śmiercią mamy mieliśmy dwa psy i dwa koty. Moja mama zawsze miała psy, kochała je i tego też mnie nauczyła.
Ewa Osiecka
Miejmy nadzieję, że właściciel Majki będzie miał się na baczności, bo faktem bezspornym jest, że znęcał się nad pieskiem. Dobrze, że ludzie reagują i nie dają zwierzęciu robić krzywdy. Moje zdanie jednak jest takie, że pies powinien zmienić właściciela.Szkoda, że tak się nie stało.
Dziwi mnie to, że jakoś większość psów może mieć jakieś okaleczenia, w sensie podrapany nos czy kulawa łapka, ale nie uciekają od swoich panów. Mojego psa potrąciło auto, jak uciekł na suki, ale jakoś ode mnie nie uciekał, wręcz przeciwnie, łapka się zagoiła, złamania nie było, pies to nie jest głupi, tak samo jak kot to wie kto mu krzywdę zrobi a kto nie. Koty i psy a także gryzonie to inteligentne stworzenia, wiedzą komu zaufać a komu nie, dlatego myszy i szczury uciekają, bo wiedzą że je chcemy dopaść, a psy na nasz widok się cieszą a koty łaszczą, bo wiedzą że będzie drapanko.
Z raciborska policją to jest tak ze trzeba mieć worek pieniędzy albo " władzę " żeby ich nie kompetencja ujrzała światło dzienne bo sytuacje kiedy funkcjonariusz doradza oprawcy przed którym kobieta z domu ucieka ze nie musi jej do domu wpuścić bo nie ma temp.w minusie czyli mrozu albo gdy zwijają naćpanego kolesia za przestępstwo popełnione prawie na ich oczach wypuszczają po dwóch dniach z wersją " depresji " to " igła w stogu ". Sytuację z pieskami Grzesia I samego Grzesia tez zna już prawie całe miasto ale cóż pani policjantka jak czytałam jest fanką Grzesia a reszta funkcjonariuszy boi się podejrzewam że po pracy na ulicy po gębie dostaną od przestępców, ale najbardziej żenujące jest to chyba, że mają jeszcze mniej kompetentną osobę nad sobą. ..Szkoda, że sami nie możemy decydować na co mają być przeznaczone nasze podatki.