O miłości do Chałupek, która przekracza granice
Przygotowanie monografii było pewnego rodzaju podróżą. Najtrudniejszą ale i najbardziej satysfakcjonującą w jego życiu. Zbierając materiały przemierzył długą drogę: od Chałupek przez Wrocław po Kamieniec Ząbkowicki. Zgłębił karty historii dotychczas nieznanej. Przy pomocy zbiorów, do których dotarł, powstał zapis dziejów Chałupek do 1918 roku. W jego szufladzie nadal spoczywają notatki, które posłużą do napisania kontynuacji tej opowieści. – Na drugą część książki trzeba będzie jednak poczekać. Nie chcę działać pod presją – nie owija w bawełnę historyk i regionalista, Kamil Kotas.
Sto tysięcy woluminów
Większa część książki powstała w ramach pracy magisterskiej. Kamil studiował historie, a że jego konikiem były dzieje regionu, z którego pochodzi, temat nie mógł być inny. Pierwsze symptomy historycznej pasji i potrzeba dowiedzenia się jak najwięcej o swojej wiosce pojawiły się, gdy „o tym jak onegdaj bywało” opowiedzieli mu starsi członkowie rodziny. Z czasem zaczęły ciekawić go bardziej odległe dzieje niż te, do których pamięcią sięgali oma i opa.
– Darzę ogromną sympatię ziemię, na której żyję. Mam na myśli szeroko pojęty obszar Raciborszczyzny, między innymi: powiat raciborski, ziemię hulczyńską czy bogumińską w Czechach – wyjaśnia Kamil Kotas i kontynuuje: – Studiowałem we Wrocławiu. Tamtejsza biblioteka uniwersytecka to prawdziwa kopalnia skarbów dla zapalonych regionalistów. Dostępnych jest na przykład ponad sto tysięcy woluminów i czasopism na temat Śląska. Po części stała się moim trzecim – po Chałupkach i studenckiej stancji – domem. Mogłem siedzieć tam całymi dniami – nie kryje historyk, który właśnie od bibliotek we Wrocławiu rozpoczął zbieranie materiałów do monografii. – Nie trafiłem od razu na źródła zawierające ścisłe informacje o Chałupkach. Aby znaleźć fragmenty dotyczące wioski musiałem przewertować dziesiątki tysięcy stron książek. Nieraz bywało tak, że na przykład na dwusetnej stronnicy jakiegoś opracowania rzucił mi się w oczy akapit o hodowli owiec w Chałupkach, pod koniec kolejnego natomiast kilka zdań o kolei czy spisie ludności – wyjawia tajniki swojej pracy.
W archiwum w Opolu natrafił na informacje o szkolnictwie i kwestiach religijnych oraz parafialnych w przedwojennych Chałupkach. Dotarł również do zbiorów ukrytych w Kamieńcu Ząbkowickim, gdzie pozyskał wiedzę dotyczącą chałupiańskich przedsiębiorców działających od końca XIX wieku do zakończenia II wojny światowej. Z Czech otrzymał materiały sięgające początków XVIII w. Stosunkowo niewiele informacji uzyskał za to… w samych Chałupkach i w Raciborzu. – Sporo źródeł zaginęło, a ci, którzy jakieś posiadają, albo o tym nie wiedzą, albo nie chcą się nimi podzielić. Od mieszkańców wioski otrzymałem tylko stare widokówki, zdjęcia i legitymacje z różnych organizacji.
Pobicie włoskich żołnierzy
Pierwsza część monografii powstawała cztery lata. Do drugiej pan Kamil zdążył zebrać już 95 procent materiału, ale, jak przekonuje, nie chce pisać w pośpiechu. – Praca przy każdej z nich znacząco się różni. Jeśli chodzi o dzieje Chałupek do roku 1918, informacje mogłem czerpać jedynie z kwerendy źródłowej, jakichś map czy zapisków. Przy drugiej, wiedzę czysto historyczną wzbogacę wspomnieniami, jakimi podzieli się ze mną najstarsi mieszkańcy wioski – zdradza.
Autor przyznaje, że nawet jego zaskoczyło kilka elementów związanych z dziejami przygranicznej wsi. – Nie spodziewałem się na przykład, że to właśnie w Chałupkach powstała pierwsza w powiecie raciborskim wiejska komórka NSDAP. Długo zastanawiałem się, dlaczego akurat tam. Poskładałem fakty i zrozumiałem, że to efekt działalności urzędników kolejowych i celników, których przywieziono na te tereny z głębi Niemiec – opowiada historyk i kontynuuje: – Dotarłem również do wzmianki mówiącej o pobiciu na stacji kolejowej włoskich żołnierzy, którzy stacjonowali tutaj wraz z wojskami brytyjskimi i francuskimi w okresie, gdy Górny Śląsk, po I wojnie światowej, znajdował się pod opieką Międzynarodowej Komisji Sojuszniczej i Rządzącej – mówi Kotas. Jak zauważa, znamienna jest także sytuacja narodowa miejscowej ludności w latach powojennych, gdy w Polsce zainstalowali się komuniści, którzy, jak ocenia nasz bohater, prowadzili politykę państwa etnicznie polskiego, w którym nie ma miejsca dla innych nacji. – Na tym cierpiała między innymi ludność zamieszkała na terenie obecnych Chałupek, która nie czuła się Polakami, lecz Niemcami czy po prostu – Ślązakami.
Ludność napływowa
Nasz bohater zdradza, że książka rozeszła się jak świeże bułeczki, co, jego zdaniem, potwierdza ogromne zainteresowanie lokalną historią – Kilka egzemplarzy trafiło za granicę, nawet do Kanady – cieszy się autor. – W Chałupkach mieszka obecnie duży odsetek ludności napływowej. Po wojnie uciekło lub wyjechało stąd mnóstwo Niemców, w ich miejsce osiedlili się Polacy przybyli z kresów. Po wojnie natomiast rozwinięto stację kolejową, a nowe miejsca pracy zajmowali głównie przyjezdni, którzy później założyli tam rodziny – mówi Kamil Kotas.
Zapytany przeze mnie o to, czy dostrzega wspólne mianowniki między życiem w Chałupkach w czasach, które opisuje w monografii a tym dzisiejszym, odpowiada: – Wówczas ludzie mierzyli się z prawdziwymi problemami. Jest jednak pewne podobieństwo. Natura człowieka zawsze była taka sama, i zarówno wtedy, jak i teraz ogromną rolę odgrywały pieniądze – ocenia.
Z tymi ostatnimi ściśle związany jest handel, który od lat jest charakterystycznym elementem życia mieszkańców Chałupek. – Polacy lubią robić interesy z Czechami, bo to głównie oni nakręcają lokalną gospodarkę. Bez nich nie miałoby sensu istnienie tak dużej liczby sklepów czy kantorów. Gdyby nie położenie przygraniczne, z którym wioska była zawsze kojarzona, nie powstałaby prężnie działająca stacja kolejowa, cukrownia, poczta, gorzelnia czy tartak – wymienia Kotas, dorzucając do listy jeden z symboli Chałupek – pałac, który w ostatnich dekadach, głównie z myślą o przybyszach spoza wioski, odnowiono.
Wiele osób pyta pana Kamila o drugą część monografii. Ten ucina temat, mówiąc, że powstanie w odpowiednim czasie. Jak zdradza, z materiałów i wywiadów które posiada, wyłania się obraz społeczeństwa poszukującego swojej tożsamości, ale mimo wszystko, dbającego o byt lokalnej wspólnoty. Mieszkańcy Chałupek wiedzą, że warto na książkę zaczekać, bo historie tam zawarte to nie tyle opowieści o wiosce, lecz garść wspomnień z ich życia.
MAD
Najwyższy szacun panie Kamilu!!!
Ty sie chopie z ta slonskosciom za mocno nie afiszuj bo Pienta z Pisu wysle pluton egzekucyjny.
Ty sie chopie z ta slonskosciom za mocno nie afiszuj bo Pienta z Pisu wysle pluton egzekucyjny.