Próba wymiany kubła z finałem w prokuraturze
Policja sprawdza, czy pracownik firmy wywożącej śmieci zniesławił mieszkańca Pszowa. - Pokrzywdzony twierdzi, że czuje się zniesławiony, bo pracownik firmy miał go posądzać o kierowanie pod swoim adresem gróźb - przekazuje policja. Cała sprawa zaczęła się od... próby wymiany kubła. W tle przewija się skarga na burmistrza Pszowa oraz wielotygodniowy spór.
Cała sprawa zaczęła się pod koniec września. Mieszkaniec pszowskich Krzyżkowic zgłosił w Urzędzie Miasta w Pszowie, że powiększyła mu się rodzina i że jego posesję zamieszkuje więcej osób. Przysługiwał mu więc większy kubeł na śmieci. - Do tej pory posiadałem kubeł o pojemności 120 litrów, a miałem otrzymać kubeł 240-litrowy - wyjaśnia mężczyzna.
Pracownik z kubłem
5 października u mieszkańca Krzyżkowic zjawił się pracownik firmy Naprzód, która obsługuje Pszów pod kątem odbioru i zagospodarowania odpadów. Przywiózł większy kubeł. - Pracownik firmy kazał mi podpisać protokół odbioru kubła. Przed podpisaniem protokołu postanowiłem jednak sprawdzić stan tego kubła. Okazało się, że kubeł był wcześniej pęknięty i poklejony na połowie wysokości. Powiedziałem, że albo mają mi przewieźć dobry kubeł, albo w protokole zaznaczyć, że kubeł jest po regeneracji. Wtedy bym podpisał i przyjął. Ale tak się nie stało, w związku z czym odmówiłem przyjęcia kubła z powodu pęknięcia - mówi mieszkaniec. - Pracownik z tego powodu okazała mocne niezadowolenie i powiedział, że w takim wypadku nie dostanę kubła - dodaje.
Bał się, że zapłaci za wymianę
Mieszkaniec Pszowa tłumaczy, że jego odmowa nie wynikała z prostego faktu - mężczyzna obawiał się, że w trakcie użytkowania kubeł rozszczelni się. I że w konsekwencji za kolejną wymianę na sprawny będzie musiał zapłacić z własnej kieszeni. - Z uchwał wyraźnie wynika, że ja mam o ten kubeł dbać i nie uszkadzać. Więc żeby się zabezpieczyć, domagałem się zapisania w protokole, że kubeł jest po regeneracji. Co więcej, protokół nie spełniał podstawowych wymogów. Nie zawierał ani danych tego pracownika, ani pieczątki. Żadnych ważnych informacji. Nie chronił mnie. Dyskusja z pracownikiem była krótka i poszliśmy z żona do domu - podkreśla mężczyzna.
Wiadomość o groźbach
Mieszkaniec Pszowa zgłosił całe zajście w urzędzie miasta. I domagał się przywiezienia sprawnego kubła. I wtedy dowiedział się czegoś, co nadało sprawie innego wymiaru. Z maila nadesłanego do pszowskiego urzędu przez firmę wywożącą śmieci wynikało, że mieszkaniec Pszowa groził pracownikowi firmy: „Szanowny mieszkaniec pogonił naszego kierowcę, powiedział że chce nowy pojemnik i jeśli takiego nie posiadamy, to mamy się wynosić. Kierowca rozwożący pojemniki boi się podjeżdżać po raz kolejny z innym pojemnikiem, ponieważ mieszkaniec mu groził. Co do stanu pojemnika, to był on czysty, w dobrym stanie, jedynie poklejony z boku, ale bez problemu wytrzyma wysypywanie oraz odbiór odpadów. Dostarczamy tylko sprawne pojemniki nadające się do dalszego użytkowania” - brzmiała treść maila.
Informacja o rzekomych groźbach spowodowała, że mieszkaniec postanowił wyjaśnić sprawę do końca. - Bo nikomu nie groziłem! Nic złego nie zrobiłem. Po prostu nie zgodziłem się na podpisanie takiego protokołu i przyjęcie takiego kubła - zapewnia mieszkaniec.
Sterta pism
Zaczęła się wielotygodniowa wymiana pism pomiędzy mieszkańcem, urzędem i firmą odbierającą śmieci. Mieszkaniec w dalszym ciągu zwracał się o dostarczenie kubła i o wyjaśnienia, na czym miały polegać groźby.
Tylko raz
Stanowisko pszowskiego urzędu było od początku takie samo. Miasto wyjaśniło, że w sytuacji, kiedy mieszkaniec odmawia przyjęcia pojemnika, to nie traci do niego prawa, jednak przedsiębiorca nie ma już obowiązku ponownego dostarczenia pojemnika na nieruchomość.
Mieszkaniec może pojechać sam
Co więcej, dostarczane pojemniki nie muszą być nowe, jednak muszą spełniać warunki techniczne przewidziane dla tego typu urządzeń, to znaczy, że nie mogą posiadać uszkodzeń przez które wysypują się odpady, muszą mieć sprawne koła oraz pokrywę. Miasto uznało więc, że dostarczony przez firmę pojemnik spełniał określone wymogi i zaproponowało następujące wyjście z sytuacji - mieszkaniec mógł pojechać do siedziby firmy Naprzód w Rydułtowach, wybrać sobie pojemnik i przywieźć go do Pszowa we własnym zakresie. - Jeśli chodzi o nasze przepisy, to mówią one jednoznacznie, że kiedy dostarczony pojemnik zostanie w międzyczasie uszkodzony lub uszkodzenie poszerzy się, to przedsiębiorca dokonuje wymiany pojemnika - zaznacza burmistrz Katarzyna Sawicka-Mucha.
Dla miasta znaczenie miał fakt, że pojemnik został dostarczony (ze strony firmy została podjęta próba) oraz że był on sprawny technicznie. Co więcej, tylko w 2015 roku doszło do ponad 100 odmów przyjęcia przez mieszkańców pojemników do wymiany (powody były różne, na przykład takie, że właściciel posesji uznawał, że większy pojemnik nie jest mu potrzebny). Jeśli ktoś jednak zmieniał zdanie i stwierdzał, że chce nowy pojemnik, to jechał do siedziby firmy na własną rękę.
Z kolei firma odbierająca śmieci napisała mieszkańcowi, że nawet jeżeli dostarczane pojemniki są po regeneracji, to ich stan techniczny pozwala na użytkowanie zgodne z przeznaczeniem. - Jednocześnie informujemy, że wszelkie uszkodzenia mechaniczne są przez naszą firmę usuwane poprzez wymianę uszkodzonej części lub wymianę pojemnika. Zgodnie z ustaleniami z Urzędem Miasta w Pszowie firma nie ma obowiązku dokonania ponownej próby wymiany pojemnika lub dostarczenia pojemnika, kiedy mieszkaniec odmówił jego przyjęcia przy pierwszym terminie - brzmi fragment stanowiska firmy odbierającej śmieci. Firma także zaproponowała mieszkańcowi, że może na własną rękę odebrać pojemnik w Rydułtowach.
Mieszkaniec nie pojechał...
Mieszkaniec na takie rozwiązanie się nie zgodził. Napisał nawet skargę na działanie burmistrz Pszowa. - Byłem u pani burmistrz osobiście, wysyłałem pisma, sądziłem, że się za mną wstawi. Bo to nie ja mam podpisaną umowę z firmą, tylko miasto - mówi mieszkaniec.
... kubeł został dostarczony
Wreszcie sprawa kubła znalazła swój finał. 11 grudnia pszowscy radni z dwóch komisji (Bezpieczeństwa i Infrastruktury Komunalnej oraz Zdrowia, Spraw Społecznych, Oświaty, Kultury i Sportu) zajmowali się skargą mieszkańca na panią burmistrz. Po komisji przewodniczący rady, Czesław Krzystała, skontaktował się z firmą wywożącą śmieci i po prostu zapytał, czy kubeł mógłby zostać dostarczony. Z początkiem kolejnego tygodnia kubeł był już na posesji. - Chcę niezwykle podziękować panu przewodniczącemu. Nie odwrócił się od mieszkańca, tylko postanowił pomóc - chwali właściciel posesji w Krzyżkowicach.
Pozostała jednak kwestia gróźb. Mieszkaniec zgłosił sprawę prokuraturze. 8 grudnia Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu Śląskim przekazała sprawę do prowadzenia policjantom z Komisariatu Policji w Pszowie. - Prowadzimy obecnie postępowanie sprawdzające, czy rzeczywiście doszło do przestępstwa - mówi sierżant Joanna Paszenda z Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim. - Zawiadomienie dotyczy zniesławienia przez pracownika firmy wywożącej odpady. Pokrzywdzony twierdzi, że czuje się zniesławiony, bo ów pracownik ma go posądzać o kierowanie pod swoim adresem gróźb - mówi policjantka.
(mak)
Mie też ta firma zaczyno grzoć, teraz widać że olewają klienta bo mają z miastem umowa i od niego bierą kasa, więc ludzi olewają, to przeca PRL. Szajs a nie firma, no ale tak padali politycy, że trza wytepić mynsze firmy i zrobić monopoly.Po prostu brak wolnego rynku, normalnie to by się zwyczajnie to zmieniło firmę i po kłopocie ale się nie da, oni też to wiedzą wiec to wykorzystują, bo wolny rynek nie istnieje w tym temacie.
do amol ...każdy by chcioł 8 godzin robić....
tak doradzil pani burmistrz ten nowy doradca żeby mieszkanca olać . a co mial doradca powiedzieć ? broni firmy z rydultow bo on sam tez jest z rydultow . co go obchodzi pszow ?
pan Krzystala powinien byc burmistzem abo tym doradcom .
Ci śmieciorze, to je rychtych grupa pod wezwaniem, śmieci odbiyrajom jak im sie podobo, roz w terminie, roz na drugi dzień, a nikiedy pół ulice w terminie, a pół na drugi dzień.Kubeł wywalom do śmieciary i zostawiają pusty na środku chodnika.