W śniegu też są metale ciężkie
Wraz z topniejącym śniegiem to ekosystemu trafiają hektolitry zanieczyszczonej wody. Nie chodzi tylko o szkodliwą sól używaną przez drogowców, ale o dużo groźniejsze związki, w tym metale ciężkie. Szczególnie w miastach w deszczówce lub w śniegu występują m.in.: kadm, ołów, chrom, miedź, nikiel, platyna i cynk.
W topniejącym śniegu jest wszystko to, co było w powietrzu oraz w miejscach, z którymi miał on styczność. Poza metalami ciężkimi można znaleźć w nim także herbicydy, naftalen i benzo[a]pieren – rakotwórczy składnik, który wchłaniają palacze papierosów oraz… każdy przechadzając się po mieście w czasie sezonu grzewczego.
Samorządy, niektórzy właściciele lub zarządcy dróg czy nieruchomości, powinny dbać o czystość wód opadowych. Nakazują to przepisy. W praktyce jednak spora część zanieczyszczeń trafia do wód gruntowych, jezior, stawów i rzek, a dalej do Bałtyku. Konsekwencją tego są ryby zawierające metale ciężkie, które trafiają na nasze stoły, a letnie kąpiele nie zawsze służą zdrowiu.
Aby naszej planecie i nam samym zaoszczędzić skutków naszej działalności, woda z roztopionego śniegu, zanim trafi z powrotem do przyrody, powinna zostać oczyszczona. Część z niej trafia do kanalizacji i jest transportowana do oczyszczalni ścieków. Ale tylko część. Reszta powinna zostać oczyszczona na przykład przy zastosowaniu filtrów absorbujących większość zanieczyszczeń i metali ciężkich.
Szczególnie dotyczy to wody mającej styczność z drogami, parkingami, placami baz transportowych czy stacji beznynowych – wszelkimi utwardzonymi powierzchniami, z których woda spłukuje szkodliwe związki. Wszystko dlatego, że będziemy żyć zdrowiej i dłużej jeśli nie będziemy (w tej czy innej formie) spożywać tego, co zawiera deszczówka czy woda po roztopach.