Minister Anna Zalewska specjalnie dla Nowin o sześciolatkach, gimnazjach, przedszkolach i nauczycielach
Z minister edukacji Anną Zalewską rozmawialiśmy podczas jej wizyty w Gołkowicach.
Z czym związana jest pani wizyta na Śląsku, również w Gołkowicach?
Dwa dni temu ogłosiłam dyskusję pt. „Dobra zmiana”. Uznałam, że również tutaj chcę porozmawiać o oświacie, bez udziału kamer. Byłam w Zawierciu na lekcji wychowawczej, byłam też w Jastrzębiu na spotkaniu z radnymi, z Solidarnością i nauczycielami. Dowiedziałam się przy okazji, że jest tu w Gołkowicach apel, podczas którego mają zostać wręczone uczniom wyróżnienia i nie darowałam sobie by również tu nie przyjechać na kilka chwil.
Jesteśmy w gimnazjum, a tutejszą społeczność najbardziej interesuje właśnie to, jaki będzie los tych placówek.
Będzie się zmieniał system, ale nie będzie to powodowało likwidacji czegokolwiek. Dopiero pod koniec czerwca pokażemy w jaki sposób ten system będzie zmieniony, ale w żadnym wypadku nie będzie to znaczyło zamykania jakiejkolwiek szkoły, ani nie będzie to znaczyło braku miejsc dla nauczycieli. Choć musimy pamiętać, że za 2-3 lata wychodzi ze szkół ostatni wyż i sytuacja dramatycznie się ułoży jeśli chodzi o etaty nauczycielskie. Dlatego też ten system trzeba zmienić. Jeżeli będzie dokonywana zmiana, to przede wszystkim taka, by uczeń tego negatywnie nie odczuł. Musimy patrzeć na to z czym musi wyjść człowiek po zakończeniu edukacji. Przede wszystkim to musi być człowiek po 4-letnim liceum, w związku z tym to determinuje dyskusję o zmianie.
Sześciolatki zostają w przedszkolach. Co z maluchami z młodszych roczników? W wielu gminach zabraknie miejsc dla trzy- i czterolatków.
Po pierwsze włodarze gmin muszą być gotowi na bardzo dużą elastyczność. Po drugie dyskusja na temat braku miejsc w przedszkolach jest dyskwalifikacją rządów PO i PSL. 8 lat mówienia, dyskutowania o tym, że trzeba budować przedszkola a efekt jest taki, że organy prowadzące jeszcze nie są gotowe? Po trzecie wszystko na to wskazuje, że nie będzie jednak większych kłopotów, a cały problem jest akcją polityczną, szkoda, że kartą przetargową są tutaj dzieci.
Proszę zauważyć, że nasza ustawa jest całkowicie wolnościowa. Daje rodzicowi wolną rękę w podjęciu decyzji co do dziecka 6-letniego, czy idzie do szkoły czy zostaje w przedszkolu, bez konieczności udziału w procesie decyzyjnym poradni pedagogiczno-psychologicznej. Organy prowadzące muszą być elastyczne, m.in. na to biorą podatki. Przypomnę, że miejsca dla 3-latków zgodnie z ustawą poprzedniej władzy mają być zagwarantowane w przedszkolach we wrześniu 2017 r. Do tego czasu mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. W rekordowym 2013 r., kiedy w żłobkach i przedszkolach było ponad 1,3 mln dzieci i nie było takiej sytuacji, żeby zabrakło miejsc. Teraz dzieci jest kilkaset tysięcy mniej. Liczby mówią same za siebie.