Pięciolatek w więzieniu. O wstrząsających losach dzieci Żołnierzy Wyklętych w bibliotece
Torturowani, mordowani, wyzywani od bandytów... Publikujemy obszerną relację ze spotkania z Kajetanem Rajskim, autorem książki "Wilczęta. Rozmowy z dziećmi Żołnierzy Wyklętych".
"Wilczęta. Rozmowy z dziećmi Żołnierzy Wyklętych" to książka niezwykła. Autor Kajetan Rajski nie skupił się w niej na biografiach Żołnierzy Wyklętych, ale na wspomnieniach swoich rozmówców. Wielu z nich nie pamięta ojców, pamięta za to doskonale represje, jakim byli poddani przez komunistyczną bezpiekę za zbrojny opór, który stawili ich rodzice wobec sowietyzacji Polski po II wojnie światowej. - Oni nie chcieli o tym mówić. Najdłużej przekonywałem pana Zbigniewa Kurasia (ojca Józefa Kursia, pseud. Ogień - red.). Trwało to półtora roku - mówił 2 marca w raciborskiej bibliotece Kajeten Rajski. Dlaczego syn "Ognia" nie chciał wspominać tego co działo się po II wojnie światowej? Otóż w jego pamięci wciąż żyją wspomnienia, gdy do domu w którym mieszkał z matką dokwaterowano funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa. Rozrywką pijanych ubeków było... strzelanie w strop pomieszczenia (Zbigniew Kuraś z matką zajmowali pokój na piętrze). Wówczas matka przytulała syna - w nadziei, że jeśli kula kogoś dosięgnie - to ją, a nie jej trzyletniego synka. To tylko jedno z przywołanych podczas spotkania w Raciborzu wspomnień rozmówców Kajetana Rajskiego.
Strzał w tył głowy i do dołu z wapnem
Krzysztof Bukowski, syn płk. Edmunda Bukowskiego, miał 8 miesięcy, gdy aresztowano jego rodziców. Ojca nie może pamiętać - zamordowano go w więzieniu strzałem w tył głowy. Matka wyszła z więzienia po ośmiu latach i dopiero wówczas Krzysztof Bukowski ją poznał.
Szczątki ojca odnalazł po wielu latach - rozbitą na kilka części czaszkę, skutek strzału w potylicę. Ale pan Krzysztof i tak miał "szczęście". Wielu dzieciom Żołnierzy Wyklętych pomimo lat poszukiwań ta sztuka się nie udała. Ubecy często zrzucali ciała Żołnierzy Wyklętych do rowu, przysypywali wapnem i ziemią, aby przyspieszyć rozkład. Zwłoki często przebierano w niemieckie mundury, aby utrudnić identyfikację pomordowanych...
Marek Franczak, syn Józefa Franczaka pseud. Laluś, pamięta jak w wieku czterech lat mama zaprowadziła go w nocy w pole. Ze stogu siana wyszedł człowiek, chwycił chłopca za rękę, a mama powiedziała: to jest twój tata. To jedyne wspomnienie ojca jakie posiada.
Kat do syna zabitego: powinieneś być mi wdzięczny
Wstrząsającą historię opowiedział Kajetanowi Rajskiemu Janusz Niemiec, syn. mjr. Antoniego Żubrydy pseud. Zuch. Gdy Antonii zaczął formować oddział Narodowych Sił Zbrojnych do walki z komunistami, czteroletni Janusz został aresztowany przez bezpiekę. UB liczyło, że mając takiego zakładnika Antoni Żubryda podda się. Jednak "Zuch" postąpił inaczej - zaatakował posterunek milicji, wziął siedmiu funkcjonariuszy do niewoli i zagroził, że rozstrzela zakładników, jeśli UB nie zwolni z więzienia jego syna. Wówczas bezpieka ugięła, ale rok później ponownie aresztowała pięcioletniego już Janusza. Chłopiec spędził pół roku w więzieniu. W uzasadnieniu aresztowania napisano, że pięciolatek jest oskarżony o współpracę z "bandą Żubryda".
Ostatecznie chłopiec został zwolniony z więzienia po tym, gdy umieszczony w oddziale A. Żubrydy agent UB zamordował ojca Janusza i jego matkę. Mały Janusz trafił do sierocińca, skąd wykradła go ciotka. Później chłopiec został przez nią adoptowany (stąd zmiana nazwiska na Niemiec). Po latach, w 1995 roku, do mieszkania Janusza Niemca zapukał starszy człowiek i przekazał mu list. Był to Jerzy Wolen - agent, który zamordował jego rodziców. W liście napisał, że zabicie rodziców Janusza Niemca było największym osiągnięciem jego życia.
Proces Jerzego Wolena trwał trzy lata. Ostatecznie morderca nie został skazany, gdyż nie udowodniono, że działał on z bezpośredniej inspiracji UB (nie zachował się rozkaz i dlatego nie można było postawić mu zarzutu zbrodni komunistycznej, która nie podlega przedawnieniu). Po zakończeniu procesu Wolen wyciągnął rękę do Janusza. Ten powiedział, że nie poda ręki mordercy swoich rodziców. Wówczas Jerzy Wolen powiedział: Czy nie dostał pan odszkodowania? Bo jeśli tak, to powinien mi pan być jeszcze wdzięczny.
Torturowanie 13-latka
Takich historii jest w książce wiele. Wspomnijmy jednak jeszcze o dwóch, które podczas spotkania w Raciborzu przywołał Kajetan Rajski. Pierwszą są dzieje Kazimierza Jachimka. Jego ojciec Józef Jachimek również był Żołnierzem Wyklętym. Bezpieka, aby dowiedzieć się o jego miejscu pobytu, najpierw aresztowała jego żonę - okrutnie skatowaną skazano za nic na 12 lat więzienia. Następnie aresztowano 13-letniego wówczas Kazimierza. Funkcjonariusze UB co drugi dzień bili chłopca kastetem po głowie, próbując zmusić go do donoszenia na ojca. Chłopak się nie poddawał, stwarzano mu więc możliwości ucieczki - aby mieć powód do zastrzelenia go. Aresztowano również dwie siostry pana Kazimierza. Gdy Józef Jachimek został w końcu wytropiony i zamordowany, dziewczynki przywieziono nad zwłoki ojca i nakazano im się cieszyć, że tato "bandyta" nie żyje. Panu Kazimierzowi do dziś śni się twarz ubeka, który go przesłuchiwał.
Magdalena Zarzycka-Redwan pamięta tylko swojego ojca. Rodziców aresztowano, gdy mama Stefania była w siódmym miesiącu ciąży. Pod sercem nosiła córkę Magdalenę. Rodziców umieszczono w sąsiadujących celach po to, aby mąż słyszał, jak ubecy katują jego żonę. W wyniku jednego z takich przesłuchań kobieta zaczęła rodzić. Tak w więziennej celi na świat przyszła Magdalena. Po urodzeniu dziecka Stefania Zarzycka powiedziała jeszcze: Niech jej Bóg pozwoli żyć. Po tych słowach skonała.
Ojciec Władysław Zarzycki został zwolniony z więzienia i po trzech latach starań udało mu się odzyskać córkę Magdalenę. Przez kilka lat żyli razem, jednak w 1961 Władysław Zarzycki zmarł, a Magdalenę ponownie umieszczono w sierocińcu, gdzie nazywano ją dzieckiem bandytów. Indoktrynacja była tak silna, że z czasem Magdalena zaczęła wierzyć w to co jej wmawiano - dziewczyna występowała podczas apeli i mówiła, że jej rodzice byli bandytami. Dopiero po latach zrozumiała, że Stefania i Władysław byli bohaterami.
Opluwanie Żołnierzy Wyklętych trwa
Kajetan Rajski mówił również o bieżących wydarzeniach - tegorocznych obchodach Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych, podczas których do Sejmu RP zaproszono weteranów, projekcie ustawy dekomunizującej przestrzeń publiczną oraz przedstawionym przez MON projekcie munduru, który będzie przysługiwał wszystkim walczącym z sowiecką okupacją po II wojnie światowej.
Wspomniał również o zdwojonych w ostatnim czasie wysiłkach postkomunistycznych mediów, które kłamstwami, manipulacjami i przeinaczeniami starają się powstrzymać proces przywracania Żołnierzom Wyklętym należnego im miejsca w historii Polski. I tak na łamach "Polityki" napisano, że rtm. Witold Pilecki (zgłosił się na ochotnika do Auschwitz) po aresztowaniu przez UB obciążył zeznaniami wszystkich swoich towarzyszy broni, podczas gdy zachowany materiał archiwalny mówi coś wprost przeciwnego - Pilecki wziął całą winę na siebie i dlatego został skazany na karę śmierci. Bohaterską sanitariuszkę "Inkę", która ratowała nie tylko polskich patriotów, ale również milicjantów i żołnierzy KBW (co zeznali oni podczas procesu), a którą skazano na śmierć - w Gazecie Wyborczej porównano do zbrodniarzy hitlerowskich.
W świetle powyższego trudno nie zgodzić się ze słowami Roberta Radwańskiego, ojca Agnieszki Radwańskiej, który w jednym z wywiadów powiedział, że w Polsce wciąż trwa walka - trzeciego pokolenia UB z trzecim pokoleniem AK.
Wojtek Żołneczko
Spotkanie z Kajetanem Rajskim zostało zorganizowano w ramach raciborskich obchodów Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Na spotkanie zaprosiła raciborska biblioteka oraz Klub Gazety Polskiej w Raciborzu.
Dodajmy, że w piątek o godz. 17.00 w Gimnazjum nr 5 przy ul. Opawskiej odbędzie się wieczornica "Żołnierze Wyklęci - Panny Wyklęte". W sobotę o godz. 10.45 na Zamku Piastowskim w Raciborzu rozpocznie się inscenizacja historyczna "Rozbicie więzienia UB", po której nastąpi patriotyczny piknik. W niedzielę o godz. 12.00 w kościele farnym odprawiona zostanie msza św. w intencji Żołnierzy Wyklętych, a o godz. 17.00 w Domu Kultury "Strzecha" trio Appasionato zagra patriotyczny koncert. Więcej informacji o tegorocznych obchodach Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Raciborzu TUTAJ.
@gen87 - święto prowda ! i to cały komentarz . Pisory chcą pisać swoja historia !
Widać, że Pan Redaktor "odlatuje". Powoływanie się na Pana Radwańskiego jako "autorytet" jest żenujące.
W Raciborzu jedynymi żołnierzami wyklętymi byli Ślązacy wysyłani na Sybir i do obozu koncentracyjnego
w Świętochłowicach. Każdy reżim ma swój ZBOWID - PZPR miała Ludowe Wojsko Polskie, PiS ma
"Żołnierzy Wyklętych" wsród ktorych oprócz bohaterów takich jak rotm. Pilecki i gen Fielddorf-Nil byli
zbrodniarze i ludobójcy jak Bury-Rajs i Kuraś-Ogień.