Argentyńska zakonnica w raciborskim klasztorze
- Argentynę, ojczyznę papieża Franciszka dobrze zna s. Krystyna Barkowska z Annuntiaty, długoletnia misjonarka w tym kraju. Poprosiłem ją o rozmowę - pisze ks. Jan Szywalski.
Jeżeli o Janie Pawle II mówili, że jest „z dalekiego kraju”, to o papieżu Franciszku można mówić, że jest „z krańców świata”. Właściwie żaden kraj nie może być dalej oddalony od Rzymu niż Argentyna, znajduje się prawie po przeciwległej stronie kuli ziemskiej.
– Ojciec św. Franciszek niedawno był w Meksyku. Widać było, że czuje się w Ameryce Południowej jak w domu. Czy Argentyna, znaczy dla niego tyle, co Polska dla Jana Pawła II?
– Jorge Mario Bergoglio, dzisiaj papież Franciszek, urodził się w Argentynie, ale dziadkowie byli Włochami, którzy wyemigrowali do Ameryki. On sam czuje się Argentyńczykiem i z pewnością ciągnie go do ojczyzny. Mówi jednak także swobodnie językiem włoskim, którego nauczyła go babcia.
– Czy Siostra także czuje się Argentynką?
– Tak, mam obywatelstwo argentyńskie. Byłam tam 37 lat, więcej jak połowę mego życia. Zostawiłam tam tylu kochanych ludzi. Gdy przyjechałam do Argentyny powiedziano mi: „Siostra przybyła do najpiękniejszego kraju, gdzie jest najszersza rzeka, najpiękniejszy język i najwspanialsi ludzie”.
Kraj jest dziewięć razy większy od Polski, jest zlepkiem różnych narodowości. Raz w roku obchodzi się Dzień Kultury Narodów. Wtedy wszyscy starają się przedstawić swoją Ojczyznę, z której się wywodzą. Są tańce, śpiewy, przemówienia i specjały jedzenia. Obchodzi się je na początku lutego, kiedy to kończą się wakacje letnie; trzeba bowiem pamiętać, że to półkula południowa.
Oprócz tego 20 lipca jest „Dia del Amigo” – Dzień Przyjaźni. Bardzo sobie cenią bliskość i przyjaźń. Zaszczytem jest, gdy do kogoś możemy zwracać się per „ty”. Powróciłam do Polski z powodów zdrowotnych, ale przyjaźnie tam zawarte trwają. Na urodziny otrzymałam ponad dziewięćdziesiąt kartek, listów z życzeniami. Ludzie są ogromnie życzliwi, nie zapomnieli o mnie, choć wróciłam do Polski już w 2012 r.
Uwielbiają muzykę, śpiew, taniec. Pieśni, także w kościele, są radośniejsze i żywiej śpiewane. Musiałam się, po powrocie do Polski, znów przyzwyczaić do dostojnego rytmu.
– Myślę, że tak przeżywał to też papież Franciszek.
– Gdy zobaczyłam papieża w telewizji, powiedziałam: „To nasz papież”. Mówi tak od serca, tak prosto, jak tamtejsi ludzie (choćby to, że ludzie powinni nosić Pismo św. ze sobą, jak dokumenty osobiste).
– Kim Siostra była w Argentynie? Czym się zajmowała?
– Byłam przedszkolanką, ponad trzydzieści lat.
– Dużo miała Siostra dzieci pod opieką?
– Dużo; ponad trzydzieści w mojej salce. Za tę grupę byłam odpowiedzialna. Prowadzimy tam prywatną szkołę katolicką. Obejmowała wszystkie etapy nauczania: było przedszkole, szkoła podstawowa i szkoła średnia. Razem ok. 1.500 uczniów. W przedszkolu było ok. 180 dzieci podzielonych na cztery grupy. Jedną z nich ja się zajmowałam. W mojej grupie uczyłam wszystkiego z wyjątkiem w-fu i muzyki.
– Trzeba się było również bawić z dziećmi?
– Oczywiście. Uczyliśmy też tańca, śpiewu. Dzieci znały mnie z kaplicy, gdzie grałam na gitarze i śpiewałam, więc domagały się ciągle, bym z nimi śpiewała.
Dwa – trzy razy w roku wyjeżdżaliśmy w teren z rodzicami i dziećmi na cały dzień. Były gry i zabawy. Szkoła bardzo nas łączyła z rodzicami.
– Czyli ogólna serdeczność?
– Wielka, bardzo wielka. Spotkania z rodzicami na ulicy łączyły się z uściskami, obejmowaniem i dłuższą pogadanką. Trudno mi było nauczyć się dystansu wobec ludzi po powrocie do Polski.
– Czy Jorge Borgoglio, czyli późniejszego papieża Franciszka spotkała Siostra kiedyś w Argentynie z bliska?
– Kardynał Bergoglio był u nas w Cordobie na spotkaniu sióstr zakonnych, czyli osób konsekrowanych. Miał dla nas wykład. Sam przecież był zakonnikiem – jezuitą, choć wtedy już arcybiskupem i kardynałem. Powiedziałam wtedy do współsiostry:
– On tak ładnie mówi, że mógłby zostać papieżem.
– Uważaj, – odpowiedziała tamta śmiejąc się – był bodajże na liście kandydatów na ostatnim konklawe!
– Podobno był bardzo wymagający?
– Tak. „Bierzcie się w garść!” – zakończył wtedy swój wykład.
– Nie miał bodajże łatwego stanowiska jako arcybiskup Buenos Aires i prymas Argentyny.
– Ówczesny prezydent Nestor Kirchner stronił od niego. Miał bardzo liberalne poglądy etyczne, gdy chodziło o aborcję, czy o związki partnerskie. Kardynał Bergoglio upominał go, ten zaś go unikał i negatywnie odpowiadał, gdy kardynał go o coś prosił. Gdy jednak prezydent nagle umarł, Bergoglio był pierwszym, który modlił się za niego, bez jednego ujemnego słowa o nim i bez wyrażania pretensji. W tym według mnie pokazał swoją wielkość; umiał przebaczyć. Prezydentem została Cristina Fernandez de Kirchner. Stosunki między nią a prymasem Bergoglio nie stały sie lepsze. Pani prezydent przybyła jednak na inaugurację jego pontyfikatu do Rzymu.
– Czy kardynał Bergoglio już wtedy ujmował się za biednymi?
– Zawsze dawał przykład wielkiej skromności. Jeździł autobusami czy metrem, nie pogardził nigdy poczęstunkiem, choćby najprostszego człowieka. Zwyczajny i ludzki.
– W jakich latach była Siostra w Argentynie?
– Od roku 1975 do 2012 r. Na początku dwa lata byłam w Buenos Aires, na nauce języka i dla ekwiwalencji matury. Musiałam ją powtórzyć z pięciu przedmiotów: matematyki, historii, geografii, nauki o społeczeństwie i języka hiszpańskiego. Dalsze lata spędziłam w Cordobie, tam mają swoją siedzibę ojcowie werbiści i nasze siostry klauzurowe od Wieczystej Adoracji.
– Jaka była reakcja Argentyńczyków, gdy kard. Bergoglio został wybrany papieżem?
– Wielka radość. Nasz papież! Ja byłam już wtedy w Polsce, czuję się jednak zarówno Argentynką jak Polką. Dla mnie był to najpiękniejszy prezent imieninowy, wybór był 13 marca, w dzień św. Krystyny.
– Proszę na końcu o kilka słów w tym „najpiękniejszym języku” dla czytelników.
– „Que Dios te bendiga e ilumine tu rostro. I nos haga crecer en su amistad – Hermana Cristina. (Niech cię Bóg błogosławi i rozjaśni twe oblicze. Niech nam pozwoli wzrastać w swojej przyjaźni. – Siostra Krystyna)
Ojciec św. Franciszek od trzech lat kieruje Kościołem. Wybrany 13 marca 2013 r., a wprowadzony w urząd w uroczystość św. Józefa 19 marca, jest 266. następcą św. Piotra.