Niebieska karta, czyli walka z przemocą w rodzinie
W każdym miesiącu w Rybniku zakładanych jest od 20 do 30 niebieskich kart. Pod tym terminem kryje się procedura, czy zespół czynności urzędniczych, które mają pomóc osobom doświadczającym przemocy wyjść z tego kręgu i żyć w spokoju, bez lęku, bólu i krzywdy.
Jak to działa?
Niebieskie karty mogą zakładać przedstawiciele pięciu podmiotów: pomocy społecznej, policji, służb medycznych, oświaty i miejskiej komisji alkoholowej. Procedura uruchamiana jest wówczas, kiedy istnieje podejrzenie, że w danej rodzinie dochodzi do aktów przemocy. – Karta zakładana jest w danej rodzinie, a procedura ma to do siebie, że obejmuje wszystkich. Bo jeśli przemoc występuje między mamą i tatą, to oddziałuje również na dzieci lub dziadków, o ile wszyscy mieszkają razem. W procedurze niebieskiej karty każdy otoczony jest jakimś działaniem, w zależności od potrzeb – tłumaczy Hanna Szwagierczak, kierownik Zespołu ds. Przeciwdziałania Przemocy w Ośrodku Pomocy Społecznej w Rybniku. Wspomniane działania to wsparcie psychologiczne, pedagogiczne dla dzieci oraz oddziaływania na osoby stosujące przemoc. – Ludzie bardzo często boją się niebieskiej karty, ale zupełnie niepotrzebnie. Uruchamiana procedura nie wiąże się ani z powstaniem konkretnego wyroku, ani z posadzeniem kogoś w więzieniu czy jakimiś poważnymi akcjami prawnymi. Bardziej chodzi o rozpoznanie sytuacji i pomaganie. Wszyscy, którzy pracują z rodziną mającą założoną niebieską kartę, mają obowiązek ją wspierać – dodaje Hanna Szwagierczak.
Tendencja zwyżkowa
W samym Rybniku miesięcznie zakładanych jest minimum 20-30 kart, bo tyle przychodzi nowych zgłoszeń o incydentach przemocy. W przekroju całego roku liczba zamyka się w granicach 500 procedur. Oznacza to, że w każdym kolejnym roku zakładanych jest o około 30 kart więcej. –Wynika to między innymi z faktu, że wcześniej zakładano karty tylko dla osób mieszkających razem. Zgodnie z nowymi zaleceniami, procedura może objąć ludzi, którzy już ze sobą nie mieszkają, np. kiedy małżonkowie się rozstali, ale na okoliczność toczącej się sprawy rozwodowej, jeden z nich jest agresywny, dominujący i zastraszający. Zwiększenie liczby zakładanych niebieskich kart nie oznacza zatem, że rybniczanie są bardziej agresywni. Chodzi tutaj o względy proceduralne – wyjaśnia kierownik Zespołu i przypomina, że niebieska karta nie jest zakładana dożywotnio. Istnieją bowiem przypadki, w których procedurę można zakończyć. – Po pierwsze, kiedy członkowie grupy roboczej stwierdzą, że karta została założona omyłkowo. Po drugie, zdarzają się takie sytuacja, że zamykamy niebieską kartę, kiedy w rodzinie nie dochodzi już do przemocy, kiedy nasze oddziaływania były na tyle pomocne, że osoba stosująca przemoc, przestała jej używać. Procedura kończy się też czasami śmiercią jednej z osób lub sytuacją, w której przemoc była na tyle ostra i niebezpieczna, że prowadzi do zamknięcia w zakładzie karnym – wylicza Hanna Szwagierczak.
Przemoc psychiczna wypiera fizyczną
– Obserwuję sytuację od roku 2004 roku i zauważam, że na szczęście jest co raz mniej ostrej przemocy fizycznej. Do rzadkości należą sytuacje, kiedy dochodzi do przemocy z użyciem ostrych narzędzi, jak siekiery, noże czy piły lub na przykład zamykanie w pokoju i niedopuszczanie do toalety albo głodzenie – mówi Hanna Szwagierczak. Niestety, zdecydowanie więcej jest przemocy psychicznej. – Osoby pokrzywdzone w ten sposób często mówią, że wolałyby raz dostać, niż całymi tygodniami słuchać przekazów typu: jesteś beznadziejna, nic nie potrafisz, masz milion kochanków. Z takiej przemocy trudno się jest wyrwać. Bo jeśli są ślady fizyczne, to ktoś może to zauważyć i zapytać, co się stało. Na szczęście zmienia się też mentalność ludzi, którzy przemocy nie traktują już jako tematu tabu. Coraz częściej dzieci mówią w szkołach o swoich problemach – podsumowuje kierownik Zespołu ds. Przeciwdziałania Przemocy i apeluje, by nie obawiać się informować o problemach znajomych. – Nawet, jeśli mamy wątpliwości, czy to już jest przemoc, czy jeszcze nie. Zawsze warto zadzwonić, czy to do ośrodka interwencji kryzysowej, czy na telefon zaufania, czy do nas, do zespołu ds. przemocy. Jeżeli coś nam nie pasuje i mamy wrażenie, że ja nie umiałbym tak żyć, reagujmy – puentuje Hanna Szwagierczak.
(kp)