Krystian Pietrzykowski: osoby samotne nie powinny same przesiadywać w domach
Raciborska rada seniorów na okres czteroletniej działalności, obowiązki przewodniczącego powierzyła wybranemu spośród swego 13-osobowego grona Krystianowi Pietrzykowskiemu. Emerytowany inżynier górnictwa, reprezentując środowisko seniorów już w poprzedniej kadencji, poznał problemy nurtujące najstarszych mieszkańców miasta.
– Pana działalność społeczną na rzecz seniorów poprzedziła długa droga zawodowa.
– Ze społecznością emerytów zintegrowałem się poprzez Polski Związek Emerytów i Rencistów, Koło Centrum – Racibórz. Wcześniej pracując w Kopalni Anna faktycznie funkcjonowałem poza Raciborzem, będąc w mieście raczej gościem. Do pracy wyjeżdżałem i wracałem nierzadko, gdy już było ciemno, ponieważ na kopalni nie pracowało się osiem godzin. Dopiero na emeryturze odkryłem na nowo Racibórz, a przede wszystkim poznawałem ludzi. Dawniej dużo więcej osób znałem w Pszowie.
– Poza obowiązkami zawodowymi znajdował Pan czas na własne zainteresowania?
– Bardzo chciałem latać, marzyłem o ukończeniu szkoły lotniczej w Dęblinie. W ogólniaku byłem pilotem szybowcowym w aeroklubie opolskim w Polskiej Nowej Wsi i Ligocie Dolnej. Do dziś zachowałem uprawnienia pilota szybowcowego. Latanie było moją wielką młodzieńczą pasją. Pomimo, że mam również patent żeglarza i od 50 lat prawo jazdy, wrażeń towarzyszących człowiekowi w powietrzu nie jest w stanie oddać ani sterowanie jachtem, ani prowadzenie samochodu. Latania zaniechałem, gdy poszedłem na studia i dziś tego żałuję. Naukę podjąłem na wydziale górniczym Politechniki Śląskiej w Gliwicach. W trakcie studiów otrzymałem stypendium z Kopalni Anna w Pszowie, której pozostałem wierny na prawie 30 lat. Pracowałem tam poczynając od stażysty aż do emerytury, na którą przeszedłem w 2000 r. Ostatnie 13 lat sprawowałem funkcję głównego inżyniera do spraw tąpań. Po jednym z najsilniejszych tąpnięć w Europie, w 1974 r. Anna została zaliczona do kopalń zagrożonych tąpaniami. Specjalizując się w tej dziedzinie, nie tylko wykonywaliśmy pomiary energii wstrząsów, czy naprężeń górotworu, ale też staraliśmy się przewidywać i zapobiegać konsekwencjom takich zdarzeń. Na emeryturze pomagałem ojcu, który był mistrzem kominiarskim, zdałem nawet egzamin czeladniczy.
– Pana przedsiębiorczość uwydatniała się więc w wielu działaniach. Dziś koncentruje się Pan na pracy na rzecz własnego emeryckiego środowiska. Jako członek rady seniorów pierwszej kadencji, jak ocenia Pan jej dotychczasową działalność?
– Trudno być sędzią we własnej sprawie. Biorąc pod uwagę, że była to terra incognita, a więc coś zupełnie dla nas nowego, skupiliśmy się na przygotowaniu regulaminu, ocenialiśmy i uzupełnialiśmy statut, poznawaliśmy działalność okolicznych rad seniorów, aby niepotrzebnie nie wyważać otwartych drzwi. Rada seniorów dostrzegła również potrzebę powstania klubu seniora, a w konsekwencji dyskusji wystąpiła do miasta o przydział lokalu i środków finansowych na jego utworzenie. Cieszy fakt, że działania te zakończyły się sukcesem. Przecież można było na każdym posiedzeniu rozważać inną sprawę, a w konsekwencji po roku rozejść się z niczym. A tymczasem dodatkowo udało nam się przeforsować np. wydłużenie dla seniorów kursów autobusowych pod raciborski ZUS.
– Nie wszyscy do końca rozumieją ideę klubu seniora, czasem pojmując ją zupełnie opacznie.
– Kiedy w internecie ukazała się informacja, że 100 tys. zł zaplanowano w budżecie miasta na klub seniora, byliśmy z Grażyną Płonką i Andrzejem Drozdem na szkoleniu w Zakopanem. Bardzo ucieszyło nas, że znalazł się dla seniorów lokal przy ul. Staszica i że są na jego remont pieniądze. Specjalnie poszedłem na sesję rady miasta, kiedy uchwalano budżet. Wsłuchując się w dyskusję radnych zdziwiłem się, że aż 25 tys. zł może kosztować konferencja, a właśnie o tyle uszczuplono budżet na klub seniora. Kiedy rozmawialiśmy w kuluarach odniosłem wrażenie, że radni nic nie mieli przeciwko powstającemu klubowi seniora, zagłosowali zaś za pomniejszeniem kwoty na remont, bo wypadało.
– Przygotował się Pan do kolejnego posiedzenia rady seniorów, tworząc listę tematów, nad realizacją których można dyskutować podczas kolejnych posiedzeń?
– Ponieważ moje propozycje chcę przedstawić pod dyskusję na najbliższym spotkaniu, 18 kwietnia, wolałbym nie zapoznawać z nimi członków rady za pośrednictwem mediów.
– Wśród nich znajduje się kilka atrakcyjnych, jak chociażby ta dotycząca inicjowania działań na rzecz poprawy społecznego wizerunku starości. Chciałby Pan, aby wzmocniło się u ludzi starszych poczucie własnej wartości, aby osobom osamotnionym przywrócony został sensu i radość życia.
– Samotność ludzi starszych to fakt, to dzieje się dziś na naszych oczach. Zależałoby mi, aby udało się nam, osoby które samotnie przesiadują w domach wciągnąć do klubu, kół seniorów, gdzie mogą czymś się zainteresować, poznać koleżanki i kolegów.
Pomysłów jest wiele. Powstają nowe rady seniorów, a wzajemne kontakty z pewnością dostarczą dodatkowych informacji na temat realizowanych przez nie inicjatyw. Przecież nie wszyscy muszą wszystko wiedzieć.
Rozmawiała Ewa Osiecka