Kulisy śmiertelnego wypadku na Starowiejskiej. Kierowcy nie chcieli pomóc, groziło wybuchem
„Żeby tylko dziadek przeżył, żeby tylko dziadek przeżył, żeby tylko...” – te słowa jak mantrę powtarzał młody kierowca bmw, próbując jednocześnie wyrwać drzwi fiata i uwolnić uwięzionego w samochodzie starszego mężczyznę.
Ulice Ocicka, Starowiejska, Głubczycka i Gamowska w Raciborzu. 71-letni raciborzanin znał tę trasę doskonale. Pokonywał ją niemalże każdego dnia w swoim fiacie uno – jadąc do pracy w szpitalu, gdzie był ochroniarzem, a następnie wracając do domu na Ocicach. Każdorazowo zajmowało mu to około kwadransa. W niedzielne popołudnie wybrał się w tę krótką podróż po raz ostatni.
Pisk i huk
Do wypadku doszło 9 kwietnia około godz. 16.30 na ulicy Starowiejskiej w Raciborzu, nieopodal zatoczki autobusowej przy osiedlu hetmańskim. W bmw jechało dwóch młodych mężczyzn. Poruszali się od strony ulicy Jana Pawła II w kierunku Głubczyckiej. Za kierownicą siedział 22-letni raciborzanin. Na lekkim łuku drogi, z niewyjaśnionych jak dotąd przyczyn, stracił panowanie nad rozpędzoną maszyną: kierowany przez raciborzanina samochód zjechał na pobocze, później z powrotem na jezdnię i przeciwległy pas ruchu.
Tymczasem od strony ulicy Głubczyckiej w kierunku skrzyżowania z Ocicką jechał 71-letni mieszkaniec Raciborza. Gdy zobaczył „tańczące” na jezdni bmw wcisnął pedał hamulca – do oporu. Powietrze rozdarł pisk hamowania. Złowieszczy dźwięk usłyszał przypadkowy przechodzień, który chwilę wcześniej skręcił w kierunku osiedla. Następnym co doszło do jego uszu, był potężny huk zderzenia samochodów.
Kierowca uwięziony w kabinie
– Podjechaliśmy niecałą minutę po zdarzeniu. Panowie z bmw wyszli o własnych siłach, kierowca był w ogromnym szoku i miał rozbitą głowę. W amoku próbowali wyrwać drzwi fiata, żeby wyjąć kierowcę. Zatrzymaliśmy się z kolegami jako jedyni, później dołączyli do nas pobliscy mieszkańcy – relacjonuje nam kierowca (imię i nazwisko do wiadomości redakcji), który przejeżdżając ulicą znalazł się na miejscu wypadku. Wspólnie ze znajomymi zadzwonili na pogotowie, straż pożarną oraz policję.
– Poprosiłem chłopaków z bmw, żeby zostawili fiata i usunęli porozrzucane elementy karoserii. Byli bardzo zdenerwowani, więc chciałem żeby się czymś zajęli. Jeden z moich kolegów pobiegł po trójkąt i kamizelki – zabezpieczył miejsce wypadku, a ja wraz z jednym z mieszkańców staraliśmy się pomóc kierowcy uno – mówi chcący zachować anonimowość kierowca.
71-latek z fiata był nieprzytomny. Miał poturbowaną twarz – krwawił z ust, nosa i prawego oka. Poniżej klatki piersiowej był dociśnięty do siedzenia. Miał zapięte pasy bezpieczeństwa. Oddychał. – Udzielenie pierwszej pomocy musieliśmy ograniczyć do zabezpieczenia miejsca wypadku, ponieważ dostęp do poszkodowanego był mocno ograniczony, a każdy niekontrolowany ruch mógł tylko pogorszyć sytuację – relacjonuje nasz informator.
Niebezpieczeństwo wybuchu
W wyniku zderzenia fiata z bmw, przód pierwszego pojazdu uległ zupełnemu zniszczeniu. Samochód wyglądał, jakby miał odciętą maskę. Silnik wgnieciony był do kabiny kierowcy. Z kolei bmw zostało odrzucone w kierunku pobliskiej posesji, uszkadzając skrzynkę przyłączeniową gazu. – Około trzy minuty po naszym przyjeździe, ktoś zawołał, że obok bmw, z rozdzielni gazowej ulatnia się gaz i w tym samym momencie zaczęło się lekko dymić z akumulatora w uno – mówi nasz rozmówca, który następnie pobiegł po narzędzia aby odłączyć akumulator. Nie było to proste, gdyż przód samochodu był zgnieciony. Na szczęście udało się i dodatkowe niebezpieczeństwo zostało zażegnane.
Następnie na miejsce dojechała karetka pogotowia. Na prośbę ratowników, nasz rozmówca opróżnił bagażnik fiata (auto było całe wypchane kartonami), aby pomóc im w dostępie do poszkodowanego. Po karetce przyjechały zastępy straży pożarnej z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Raciborzu. Zawodowi strażacy przy użyciu nożyc hydraulicznych rozcięli karoserię pojazdu, aby wydostać nieprzytomnego kierowcę fiata. Mężczyzna wciąż żył, ale pozostawał nieprzytomny. Strażacy zakręcili również zawór gazu.
Nikt nie chciał pomóc
Nasz rozmówca odnosi się również do kierowców, którzy jeszcze przed przyjazdem pogotowia, przejeżdżali obok wypadku. – Wszyscy zwalniali, żeby zobaczyć co się dzieje, ale nikt się nie zatrzymywał, żeby w jakikolwiek sposób pomóc – opisuje niepokojącą postawę.
Na tragedię nie pozostali natomiast obojętni świadek zdarzenia oraz mieszkaniec pobliskiego domu, którzy aktywnie włączyli się w zabezpieczenie miejsca wypadku. Informator zwraca również uwagę na sprawność ratowników i strażaków, którzy w ciągu kilku minut dojechali na miejsce wypadku i rozpoczęli profesjonalną akcję ratunkową.
Jeden z ratowników zajął się kierowcą bmw, który miał rozbitą głowę. Reszta wspólnie ze strażakami po kilku minutach wydostała kierowcę fiata. Na sygnale został przetransportowany na oddział intensywnej opieki medycznej raciborskiego szpitala. Wkrótce karetka zabrała na badania kontrolne również kierowcę bmw i pasażera. Młodzi mężczyźni nie odnieśli poważniejszych obrażeń.
„22-latek wie, że zawinił”
Zdaniem naszego informatora, kierowca bmw był świadom tego co się stało i „wiedział, że jest winny”. – Ciągle powtarzał „żeby tylko dziadek przeżył” – wspomina. „Dziadek” nie przeżył. Pomimo wysiłków personelu szpitala, zmarł późnym wieczorem tego samego dnia. Pozostawił po sobie wdowę, dwie córki, syna, sześciu wnuków, sześć wnuczek i dwóch prawnuków. Sprawę objął swoim nadzorem Prokurator Rejonowy w Raciborzu, który zarządził sekcję zwłok 71-letniego raciborzanina.
– Śledztwo będzie prowadzone pod nadzorem prokuratury. Przesłuchamy świadków, biegli przeprowadzą ekspertyzy samochodów. Na podstawie zebranego materiału dowodowego prokurator zdecyduje, czy sformułować zarzut, np. nieumyślnego spowodowania śmierci w następstwie wypadku. Następnie sprawą zajmie się sąd, który zdecyduje o winie lub niewinności osoby oskarżonej – mówi podkom. Mirosław Szymański z Komendy Powiatowej Policji w Raciborzu.
Kierowca bmw nie został zatrzymany. – Był trzeźwy, posiada adres zameldowania, nie było przesłanek ku jego zatrzymaniu – wyjaśnia podkom. Mirosław Szymański.
Wojtek Żołneczko
Feralny kwiecień
W całym 2015 roku na drogach powiatu raciborskiego doszło do 59 wypadków. Zginęło w nich 6 osób, a 65 zostało rannych. Niemalże dokładnie rok temu, 6 kwietnia, doszło do tragicznego wypadku na trasie Tworków – Bolesław, w którym zginęły trzy osoby w wieku 19 – 21 lat (dwóch mężczyzn, jedna kobieta). www.nowiny.pl/107954
Przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu w komunikacji
Art. 178
§ 1. Kto, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, powoduje nieumyślnie wypadek, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała określone w art. 157 § 1, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§ 2. Jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
Nie bedziesz wiecznie mlody do starosci mozesz nie do zyc a pracowac nie musisz prawdziwy polak
hahaha, no nieźle, ale w dupie będzie cię boleć, bo nawet w 1% nie trafiłeś w moją osobę. Słaby z ciebie psycholog. Jestem na nie dla pracy dla emerytów i tyle. Generalnie mam gdzieś opinię innych bo znam swoją wartość. Z kraju wyjeżdżać nie muszę bo bardzo dobrze zarabiam. Poza tym , jeśli twierdzisz, że moja opinia nie wymaga komentarza, to po co komentujesz? Jesteś słaby.
Starowinda - Twoja opinia nie wymaga komentarza, gdyż jest on zbędny, widać jakim musisz być nieudacznikiem, skoro nie żal Ci czyjegoś życia w zamian za etat stróża w szpitalu. Najlepiej wyjedź z kraju, ponieważ nie trzeba nam tutaj takich cymbałów, którzy potrafią tylko komentować, a sami nie potrafią dać rady sobie z samym sobą.
Komentarz został usunięty z powodu naruszenia regulaminu