Personel "Złotej Jesieni" przyszedł na sesję. Głosowano nad skargą na dyrektora
Rada powiatu na majowej sesji jednogłośnie uznała skargę na szefową "Złotej Jesieni" za zasadną. Uznano, że dyrektor szykanowała swoich podwładnych i w domu pomocy doszło do zaburzenia relacji służbowych. Starostwo zobowiązało Jolantę Rabczuk do działań naprawczych. Ma na to 3 miesiące. Szefowa "Złotej jesieni" rozesłała radnym swoje przeprosiny.
W styczniu do starostwa dotarła skarga Urszuli Stolorz i Jolanty Kwok na działalność Jolanty Rabczuk dyrektora Domu Pomocy Społecznej Złota Jesień. Zajęła się nią komisja rewizyjna kierowana przez Dawida Wacławczyka z PiS.
Przedmiotem skargi było szykanowanie grupy pracowników. Dopatrzono się go w pomawianiu skarżących przez dyrektora DPS o napisanie anonimu do starosty Ryszarda Winiarskiego. Szykanowanie miało też dotyczyć „rozmów dyscyplinujących” szefa z personelem.
Komisja rewizyjna spotkała się w tej sprawie siedem razy - w tym ze skarżącymi oraz dyrektor Rabczuk. Wysłuchano też starosty Winiarskiego i jego zastępcy Marka Kurpisa. Sprawdzono ponadto notatki służbowe z „rozmów dyscyplinujących".
Zdaniem członków komisji rewizyjnej, w czasie tych rozmów miało miejsce szykanowanie i zachowania świadczące o zasadności skargi. Spotkania w "Złotej Jesieni" odbyły się po tym jak przekazano staroście anonimowe pismo z DPS.
Członkowie komisji nie podzielają poglądu dyrektor Jolanty Rabczuk, iż prywatne spotkania pracowników, nawet jeśli dotyczą spraw zakładu pracy, są niewłaściwe, bo podważają zaufanie pracodawcy wobec pracownika. Za nieprawdziwe i kuriozalne uznano twierdzenie J. Rabczuk, że "organizacja prywatnego spotkania w sprawach związanych z pracą, w których uczestniczą pracownicy, wymaga zgody pracodawcy". - Podobnie jak kuriozalne jest poruszanie w czasie oficjalnych rozmów z pracownikami faktu umieszczenia przez nich obrazków z cytatami, czy też zwykłego zdjęcia na ich prywatnym profilu Facebook - uważają radni z komisji rewizyjnej. Według nich nie jest naruszeniem drogi służbowej umówienie się przez pracowników DPS ze starostą w ramach przyjmowania stron (ostatecznie do niego nie doszło).
Uznano zatem, że dyrektor "Złotej Jesieni" źle pojmuje drogę służbową, a relacje przełożony - podwładny są tam niewłaściwe. - Całokształt tych zachowań i zdarzeń w kontekście anonimu jest zdaniem członków komisji rewizyjnej niedopuszczalnym szykanowaniem pracowników - napisano w uzasadnieniu uchwały.
Przedmiot skargi poszerzono o kwestię opieki długoterminowej świadczonej w zakładzie przez firmę zewnętrzną, która zatrudniała m.in. przełożoną skarżących. Komisja rewizyjna uznała skargę za zasadną w tej części. Uzasadniono to tym, że na terenie DPS doszło do "oczywistego zaburzenia relacji służbowych". - Opiekunki, które na co dzień są podwładnymi koordynator Danuty Krzywani, musiały bowiem potwierdzać fakt wykonywania przez nią obowiązków świadczonych na rzecz innego przedsiębiorcy. Sytuacja, w której podwładny musi potwierdzać wykonywanie obowiązków przez swojego przełożonego (świadczonych przez niego na rzecz innego podmiotu) jest nie tylko naruszeniem zasad dotyczących podległości służbowej pracowników w zakładzie pracy, ale także może być potencjalnie korupcjogenna - oświadczyli rajcy z rewizyjnej.
Treść skargi Stolorz i Kwok oraz rozmowy jakie komisja odbyła z pracownicami „Złotej Jesieni” skłoniły radnych do wniosku, że na terenie zakładu może dochodzić do zjawiska mobbingu. Przeprowadzono tam ankietę by wykluczyć lub potwierdzić ten fakt. - Na podstawie raportu można stwierdzić, iż sytuacja w DPS "Złota Jesień" wymaga zdecydowanych działań naprawczych - zaznaczyła komisja rewizyjna. Członkowie komisji uznali, iż nie mają uprawnień do określania występowania i skali mobbingu w zakładzie pracy. Wezwali zarząd powiatu do zajęcia się sprawą.
Na majowym posiedzeniu rady głos zabrał przewodniczący komisji rewizyjnej Dawid Wacławczyk i podziękował pracownikom DPS, za to, że tak "wiele pań się pofatygowało". - Dziękujemy w imieniu całej komisji. Zapewniam, choć badanie skargi się dziś kończy, to będziemy sytuację obserwować - powiedział. Zarządowi sugerował by wprowadzić kadencyjność stanowisk dyrektorskich w placówkach powiatowych, bo problem w DPS może nie być odosobniony. - Kadencyjność na wszystkich stanowiskach i we wszystkich jednostkach. To najbardziej demokratyczne z rozwiązań - podsumował.
Jeszcze przed głosowaniem rady wystąpił wicestarosta Marek Kurpis i stwierdził, że do 6 czerwca dyrektor Rabczuk ma przedstawić program naprawczy i podjąć działania aby do końca sierpnia nastąpiła jednoznaczna poprawa relacji między kadrą kierowniczą a pracownikami. - Docierają do nas kolejne pisma. Z pokorą się nad nimi pochylamy ale nie mogą być naciskiem w tej sprawie. Każdemu trzeba dać szansę - oznajmił.
Na koniec sesji przewodniczący Adam Wajda poinformował, że dyrektor Jolanta Rabczuk przekazała przed posiedzeniem rady pismo, które rozesłał wszystkim jej członkom. W swoim oświadczeniu wyraziła ubolewanie, że w kierowanej przez nią placówce toczy się konflikt. - Nigdy nie było moją intencją szykanowanie ani pomawianie kogokolwiek z pracowników ani innych osób - zaznaczyła w piśmie. Jej zdaniem sytuacja konfliktowa wśród pracowników DPS ma przyczyny w zaburzeniach komunikacji i relacji międzyludzkich oraz niezrozumieniu zasad współdziałających na terenie DPS niezależnych podmiotów. Rabczuk nie chce by jej działania i ewentualne błędy doprowadziły do szkód w wizerunku placówki, która ma być dobrą wizytówką Powiatu Raciborskiego. - Podjęłam już z personelem intensywne działania naprawcze - czytamy w piśmie do Wajdy. Dyrektor nie chce aby konflikt eskalował i niszczył relacje pracownicze. - Jeśli są osoby, które odebrały moje działania jako szykanowanie i pomawianie to ja je bardzo przepraszam - podsumowała Jolanta Rabczuk.
Ludzie
Wójt Gminy Pietrowice Wielkie
Radny, były wiceprezydent Raciborza
Etatowy Członek Zarządu Powiatu Raciborskiego
Każdy kij ma dwa końce i w tym przypadku jest podobnie.Dziwi mnie że po tylu latach obłudy ze strony pani dyrektor nikt nie zauważył iż tam jest coś nie tak,ciągłe podchody,szpiegowanie współpracowników i głaskanie tych lojalnościowych to był sposób na zarządzanie grupą ludzi.Druga sprawa to pracownicy, którzy zatrudnili się chyba tylko po to aby mieć ubezpieczenie natomiast chęci do pracy żadnej,ciągłe przesiadywanie na chorobowych,a potem poczucie krzywdy przy podziale premii,zapominając o tym że premia jest za pracę.Sprawa wymaga pełnej przejrzystości a nie udawanie że nic się nie stało.Ci starzy pracownicy są motorem napędzającym tę firmę natomiast,młodzież wychodzi z założenia że wszystko się im należy.Jeżeli nowa pani dyrektor wcześnie dostrzeże te mankamenty to winna jak najwcześniej z częścią tego towarzystwa spierającego się wzajemnie po prostu rozstać,czym szybciej tym lepiej.