MZK nie ustępuje - płaćcie, albo skrócimy linie
Nie udało się z prezydentem, to przyszła kolej na radę miasta - Międzygminny Związek Komunikacyjny oczekuje pieniędzy za autobusy jeżdżące po Wodzisławiu.
Do przewodniczącego Rady Miejskiej Jana Grabowieckiego i radnych trafiło pismo przewodniczącego zarządu MZK Daniela Wawrzyczka w sprawie komunikacji lokalnej, a konkretnie płatności za kursy na terenie Wodzisławia. Szef MZK zdecydował się na ten krok bo, nie potrafił się dogadać z prezydentem miasta. Liczył, że uda mu się porozumieć z radnymi. Nic z tego. Na przeszkodzie stanęły zadry z przeszłości.
900 tysięcy do tyłu
Daniel Wawrzyczek napisał m.in. do rady, że „...Wodzisław korzysta z całego wachlarza usług i ulg MZK nie ponosząc za to żadnej opłaty, w związku z wystąpieniem miasta ze Związku w 2012 r." Daniel Wawrzyczek przytoczył garść danych, które w jego opinii miałyby uzasadnić płacenie przez Wodzisław za kursy autobusów MZK na terenie tego miasta: w roku 2015 MZK przewiozło 207 766 mieszkańców Wodzisławia. W samym styczniu 2016 r. było to 50 114 osób. Autobusy MZK przejechały na drogach wodzisławskich 530 tys. km w 2015 r. Z pisma wynika, że ten stan rzeczy niepokoi członków MZK, zwłaszcza gminy powiatu wodzisławskiego, które ponoszą największe koszty wożenia mieszkańców Wodzisławia. Zdaniem Daniela Wawrzyczka sytuację należałoby rozwiązać umową, aby nie trzeba było "racjonalizować" kosztów komunikacji. Przez racjonalizację uważa np. skrócenie linii. 25 maja na sesji przewodniczący Zarządu MZK, zaproszony przez przewodniczącego rady miejskiej Jana Grabowieckiego mówił już wprost, że MZK oczekuje od Wodzisławia pokrycia strat finansowych. Wożenie wodzisławian na terenie ich miasta kosztowało w 2015 r. MZK około 1,7 mln zł. Wpływy z biletów pokryły mniej więcej połowę kosztów, zatem MZK oczekuje, że miasto dopłaci drugą połowę.
Dlaczego byliście głusi?
Propozycja nie spotkała się z aprobatą. Radny Eugeniusz Chłapek przypomniał, że MZK pozostawało głuche na sygnały o niekorzystnym z punktu widzenia wodzisławskich pasażerów porannym kursie autobusu linii 225. Startujący z dworca przy Galerii Karuzela autobus zatrzymywał się dopiero na przystanku Pszowska Stawki w Kokoszycach, mijając kilka innych przystanków, w tym koło "Budowlanki". Radny wypomniał przedstawicielom MZK, że odpowiadali wówczas, iż mieszkańcy Wodzisławia nie są już dla nich klientami odkąd miasto wystąpiło ze Związku i jak mają jakieś oczekiwania, to powinni się z nimi zwrócić do prezydenta. - Państwo oczekujecie teraz współpracy. My też na nią czekaliśmy kilka lat i się nie doczekaliśmy. Autobus dalej się nie zatrzymuje, być może już nie musi, bo miasto poradziło sobie z tym problemem, a państwo z tego powodu tracicie, bo pasażerowie nie kupują już u was biletów - mówił radny.
Szczegół a polityka
Dla Daniela Wawrzyczka problem z linią był niskiego kalibru, szczegółem, nie do roztrząsania na sesji. Liczył na załatwienie tematu na poziomie, jak to określił "politycznej ogólności". Powiedział, że inne gminy powiatu wodzisławskiego mają żal do Wodzisławia, że ten wykorzystuje sytuację z racji położenia w centrum powiatu. Władze miasta wiedzą, że autobusy muszą tędy jeździć, jednak odmawiają płacenia tłumacząc, że to nie jest ich problem. - A my przecież nie będziemy sprawdzali dowodów osobistych pasażerów, żeby kazać wysiąść komuś z autobusu, kto jest z Wodzisławia - mówił Daniel Wawrzyczek.
Uwaga na to, co się mówi
Zdecydowanie zareagował na to Dariusz Szymczak, zastępca prezydenta Wodzisławia. - Proszę nie używać słów, że Wodzisław wykorzystuje jakąś sytuację. To myśmy przez lata ponosili niewspółmierne koszty, bo właśnie z powodu naszego centralnego położenia wszystkie linie zbiegały się w Wodzisławiu - mówił. Wtórował mu Jan Grabowiecki, przewodniczący rady. - Nikogo to kiedyś nie interesowało, że tyle autobusów przejeżdża przez Wodzisław. Mówili - jest na waszym terenie, to płaćcie. Może wtedy trzeba było usiąść do rozmów i nas wysłuchać – mówił.
Zacznijmy od gestów
Wiceprzewodniczący rady Rafał Połednik posunął się jeszcze dalej. - Do dziś bolą mnie wasze słowa, że mieszkańcy Wodzisławia nie są klientami MZK – mówił, i dodał: - Ja do teraz nie usłyszałem od was żadnej propozycji. Tylko mówicie "dajcie, dajcie, potrzebujemy pieniędzy". Nie od wczoraj jest pan przewodniczącym. Nie wykonaliście żadnego pojedynczego gestu, chociażby dla tej linii. Więc może zacznijmy od gestów, a nie od polityki – mówił Połednik.
Płacimy od siebie
Daniel Wawrzyczek odparł, że gestem jest właśnie wożenie od kilku lat wodzisławian bez płacenia przez miasto za korzystanie z usług MZK. - Musimy te koszty pokrywać z własnej kieszeni Związku – mówił.
Nie ma podstaw
Dariusz Szymczak dyplomatycznie wytłumaczył, że nie ma podstaw prawnych do ponoszenia kosztów przez Wodzisław. MZK jest organizatorem komunikacji o zasięgu wykraczającym poza pojedyncze miasto, więc zgodnie z ustawą o transporcie publicznym jest to komunikacja powiatowa czy wojewódzka. MZK powinien się więc zwrócić o pieniądze do władz powiatowych czy wojewódzkich. I takiej też treści stanowisko rady miejskiej dostało MZK.
Tomasz Raudner
Ludzie
Były zastępca prezydenta Wodzisławia Śląskiego.
Radny Miasta Wodzisławia Śl.
Radny Miasta Wodzisławia Śląskiego.
Były Radny Miasta Wodzisławia Śląskiego.
MZK jest kiepskim organizatorem komunikacji i o tym wiedzą wszyscy którzy tą tematyką się interesują. Oferuje naprawdę słabą komunikację, rzadko kursującą z nie zawsze dobrym układem linii, utwierdzając mieszkańców w przekonaniu, że w ROW trzeba mieć auto bo bez niego ciężko się gdzieś wydostać. Pół biedy dla osób które mają możliwość poruszania się pociągami czy mając w zanadrzu ZTZ ale dla mieszkańców Jastrzębia, Marklowic czy Pawłowic MZK to podstawa komunikacji. Myślę, że miasta powinne finansować linie międzymiejskie nawet jeśli nie są członkami MZK ale... w zamian MZK powinno honorować bilety miesięczne innych operatorów. W ten sposób udałoby się chociaż trochę zintegrować komunikację. Natomiast takie szantaże nie tylko nie pomogą MZK w zmianie wizerunku ale jeszcze bardziej utwierdzą pasażerów w przekonaniu, że MZK jest organizacją dla stołków, a nie dla mieszkańców. Warto aby takie Wawrzyczki o tym pamiętały. Szkoda, że w MZK nie ma żadnych specjalistów znających się na choćby podstawach transportu...