Serafina Janika pół wieku w sporcie
Jako trener biathlonu wychował czterech olimpijczyków. Spod jego skrzydeł wyszli też piłkarze, którzy następnie mieli okazję grać na najwyższym poziomie. Urodzony w 1938 roku Serafin Janik to człowiek, który dla sportu poświęcił zdecydowaną większość życia.
Z ojca na syna
Miłość do sportu w rodzinie Janików przechodzi z pokolenia na pokolenie. Ojciec 78-letniego pana Serafina był prezesem klubu w Niedobczycach. – Ja odziedziczyłem po nim to zamiłowanie. Kolejnymi naśladowcami są zaś mój syn oraz wnuki. Sport mamy we krwi – przyznaje Janik senior. W młodości grał trochę w piłkę. W roku 1966 rozpoczął pracę w Zasadniczej Szkole Zawodowej Ryfama, gdzie założył uczniowski klub sportowy, składający się z trzech sekcji. Były to narciarstwo klasyczne, strzelectwo i biathlon. – Braliśmy wtedy udział w igrzyskach szkół górniczych. Po pewnym czasie przeszliśmy na wyższy poziom sportowy i zaczęliśmy startować w zawodach pucharu Polski. Podczas całej mojej pracy w charakterze trenera, wychowałem czterech olimpijczyków, między innymi wicemistrza olimpijskiego, Tomasza Sikorę. Poza nim byli to Krzysztof Sosna, Michał Piecha i Agata Suszka. Wśród innych moich wychowanków, którzy osiągali sukcesy, należy wymienić rodzeństwo Zająców, braci Wojaczków, Mikołajczaka, Bażana, Gużdę, Czogałę. Wszystkich nie sposób jednak spamiętać – mówi pan Serafin, którego wychowankiem jest również imponujący ostatnio formą Dawid Malina. – Choć skupił się na bieganiu, to na mistrzostwach Polski w biathlonie letnim zdobył pięć medali: w zeszłym roku dwa złota i srebro, a dwa lata temu srebro i brąz – wylicza trener.
Nie tylko biathlon
Przez pewien czas Janik zajmował się też rybnickimi młodzieżowymi grupami piłkarskimi. Pod jego okiem trenowali m.in. Gabriel Nowak, Marcin Wodecki czy Szymon Jary, którzy mają na swoim koncie występy w ekstraklasie. Bywało też tak, że piłka nożna i biathlon się ze sobą zazębiały. Podobno świetnie na nartach i na strzelnicy radził sobie Marcin Grolik, który jednak ostatecznie wybrał futbol i od wielu sezonów reprezentuje drużynę ROW. Bardzo ważnymi momentami w sportowym życiorysie wszechstronnego trenera jest także prowadzenie drużyn narodowych. – Trzykrotnie byłem trenerem naszej kadry juniorów podczas mistrzostw, które odbywały się w Quebec w Kanadzie, w Kontiolahti w Finlandii oraz w Polsce. Trzy razy prowadziłem też kadrę Polski na Uniwersjadzie: dwa razy w Zakopanem oraz w Korei Południowej – przypomina Janik i dodaje, że w zasadzie nie jest już czynnym trenerem, co jednak nie przeszkadza mu w jeżdżeniu na zawody i udzielaniu cennych wskazówek zawodnikom klubu KS Ryfama Rybnik.
Czas na odpoczynek
– Nazywam to w tej chwili zabawą. Chcę jednak zakończyć na pięćdziesięcioleciu działalności. Przede mną prawdopodobnie ostatnie zawody w moim życiu – mistrzostwa Polski w biathlonie letnim w Czarnym Borze, które odbywają się od 1 do 4 lipca. Na tą imprezę wyjeżdżamy kilka dni wcześniej, żeby się odpowiednio przygotować. I to pomimo faktu, że nie mamy żadnych środków na te zawody – tłumaczy pan Serafin i przechodzi do spraw związanych z finansowaniem klubów w Rybniku. – Nasza działalność kosztuje rocznie około 100 tysięcy złotych. W tym roku dostaliśmy z miasta tylko 12 tysięcy. Muszę powiedzieć, że miasto mocno utrudnia działanie małych klubów. Kiedyś byłem na rozmowie u prezydenta Masłowskiego i Kuczery. Obaj powiedzieli, że mi pomogą. A jak złożyłem ofertę, to dostałem odpowiedź, że z powodu braku funduszy nie otrzymamy pieniędzy. A wtedy wnioskowaliśmy tylko o kwotę 10 tysięcy złotych. Żyjemy zatem z tego, co dostajemy z Wojewódzkiej Federacji Sportu, z racji tego, że kilku naszych zawodników znajduje się w kadrze Śląska młodzików – wyjaśnia trener senior i porównując obecną rzeczywistość do przeszłości przypomina, że kiedyś o wiele łatwiej można było dostać fundusze, a większość klubów opierało się o zakłady pracy, które dofinansowywały ich działalność. A co pan Serafin Janik ma zamiar robić na sportowej „emeryturze”? – Nie będę się nudził. Jestem kibicem, więc chodzę po różnych meczach. Poświęcę też więcej czasu rodzinie – podsumowuje pan Serafin, człowiek legenda rybnickiego sportu.