Racibórz kontra Pietrowice Wielkie: śmieci wywożą, ale smród pozostał
Racibórz wyciąga do Pietrowic Wielkich ręce po pieniądze za wywóz odpadów. Okazało się, że śmieci jest więcej niż spodziewano się odbierać tam w Przedsiębiorstwie Komunalnym. Nadwyżka jest warta pół miliona złotych. Miasto żąda tych pieniędzy od gminy, ale ta nie zamierza dokładać. Prezydent Lenk głośno mówi o finale w sali sądowej.
Relacje samorządów Raciborza i Pietrowic Wielkich od dłuższego czasu nie należą do wzorcowych. Zaczęło się przed laty, gdy pietrowiczanie chcieli stawiać wiatraki blisko Ocic i wiceprezydent Wojciech Krzyżek starł się słownie z wójtem Andrzejem Wawrzynkiem. Później niesnaski rosły niczym nabierająca rozpędu kula śniegowa. W gminie, która chwali się rozwojem Eko-Okien chętnie żartują, że kiedyś przyłączą Racibórz jako dzielnicę Pietrowic Wielkich. W Raciborzu snują podejrzenia, że to sąsiedzi stoją za atakami na obecną władzę ze strony czy to opozycyjnych kandydatów na prezydenta czy to miejskich i powiatowych radnych. Co prawda dwie gminy złączyły siły przy remoncie drogi wojewódzkiej do Żerdzin, ale okazało się to wyjątkiem od reguły.
Akcja ratunkowa
Oliwy do ognia dolał aktualny konflikt o kontrakt miejskiego Przedsiębiorstwa Komunalnego, które za prezesury odwołanego w trybie nagłym Krzysztofa Kowalewskiego zawarło w Pietrowicach Wielkich umowę na wywóz śmieci. Okazuje się, że Racibórz dopłaci do interesu pół miliona złotych. Kowalewskiego tłumaczą teraz obie strony – Mirosław Lenk, że chciał ratować spółkę wobec utraty rynku w Raciborzu (śmieci wywoził koncern Toensmaier) i Adam Wajda mówiący o byłym prezesie to samo.
Dziurę w budżecie PK odkrył wiosną prezydent Mirosław Lenk. Za jego sugestią w polityce spółki dokonano ruchów oszczędnościowych. Autobusy miejskie przestały wozić pasażerów do gmin ościennych, a wobec kontrahenta z Pietrowic Wielkich postanowiono podjąć negocjacje w sprawie znacznej ilości śmieci, jakie PK musi stamtąd wywozić.
Bliźniacze umowy
Przedsiębiorstwo ma z gminą umowę ryczałtową. Nie ma wyznaczonego ograniczenia ryczałtu więc ile trzeba, tyle wywiezie. Szacowano, że śmieci będzie o 100% mniej niż wyszło w rzeczywistości. W Raciborzu chcą teraz w asyście prawników udowodnić klientowi PK, że przesadził. W Pietrowicach Wielkich są zaskoczeni. Firma z Raciborza podjęła się zadania na postawie określonej umowy zatem przyjęła warunki jakie ma świadczyć gminie.
Formuła jakiej były prezes Krzysztof Kowalewski użył wobec Pietrowic Wielkich była stosowana także w Nędzy i Lyskach, z których PK również wywoziło śmieci. Jednak tam nie doszło do tak znacznych różnic w ilości odpadów.
Kto zapłaci?
Mirosław Lenk liczy, że dogada się z samorządowcami z Pietrowic Wielkich. Planuje takie "rozmowy na szczycie". Efektem ma być podzielenie się kosztami nadwyżki wynikłej z pracy PK na sąsiedniej ziemi. W kuluarch coraz głośniej mówi się, że decydują tu "inne względy", wspomina się o konflikcie między konkretnymi samorządowcami (Tadeusz Wojnar i Lenk oraz Henryk Marcinek szef pietrowickiej rady gminy). Jeśli okaże się, że nić porozumienia jest wątła niczym babie lato to skończy się tym, że raciborski podatnik wysupła z kieszeni te 500 tys. zł by miejskie przedsiębiorstwo mogło dalej działać. – Kontrakt musimy wypełnić na obecnych zasadach. Kończy się z końcem grudnia – wyjaśnia nam Marian Czerner prezes PK.
(m)
Ludzie
Wójt Gminy Pietrowice Wielkie
Były wójt gminy Pietrowice Wielkie.
Radny Raciborza
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.
samorządowiec, prezes SM Nowoczesna
Zastępca Prezydenta Wodzisławia
Prezydent odkrył... Taaa jasne, bo nikt inny kalkulatora nie ma. Proponuję sprawdzić jaka była szacunkowa ilość odpadów podawana w ogłoszeniu o przetargu, jeśli jest dwukrotnie niższa od rzeczywistej to faktycznie ktoś tu kogoś perfidnie wpuścił w maliny.