Kot rzucił się na matkę z dzieckiem
Wczoraj na oddział ratunkowy rybnickiego szpitala przywieziono matkę i córkę z rozległymi ranami. Powiadomiono policję, bo wszystko wskazywało na to, że 32-latka i 4-letnia dziewczynka mają rany cięte.
Małą dziewczynkę wraz z jej matką przywieziono do szpitala około godziny 18.00. Pracownicy pogotowia powiadomili o rannych policję. Do szpitala natychmiast skierowano patrol. Jak ustalono, kobiety zostały przewiezione do rybnickiego szpitala z mieszkania przy ulicy Raciborskiej w Rydułtowach. Równolegle dyżurny rybnickiej policji powiadomił kolegów z komendy w Wodzisławiu, aby sprawdzili mieszkanie, gdzie miało dojść do poranienia. – W mieszkaniu zastano konkubenta kobiety – relacjonuje komisarz Marta Pydych, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Wodzisławiu Śląskim. Mężczyzna mówił dokładnie to samo, co kobieta w szpitalu, że obrażenia spowodował… kot.
Policjanci mieli wątpliwości, czy to na pewno sprawka kota. – Początkowo rany nie wyglądały na zadane przez zwierzę stąd wątpliwości pracowników pogotowia. W mieszkaniu rzeczywiście znajdował się kot. Zwierzę zachowywało się bardzo nieufnie i nie pozwoliło się złapać właścicielowi. Na miejsce wezwano rakarza, który zastawił na agresywnego kota pułapkę. Kiedy udało się go wreszcie schwytać, zwierzę w klatce przekazano pod opiekę mężczyźnie. Ostatecznie zrezygnowano z obserwacji weterynaryjnej kota. Ponoć już wcześniej zdarzały mu się napady agresji – tłumaczy policjantka.
Obrażenia pogryzionej dziewczynki i jej matki były na tyle poważne, że musiał im pomagać chirurg. – Rzeczywiście, wczoraj po południu udzielaliśmy pomocy lekarskiej poranionej matce i córce – potwierdza w rozmowie z nami lek. Rafał Woźnikowski, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 3 w Rybniku. – Obie osoby miały liczne obrażenia, między innymi rąk i głowy. Niektóre z ran były dość głębokie i wymagały interwencji chirurga i szycia. Z wyjaśnień matki wynikało, że zostały zaatakowane przez kotkę, która broniła swoich kociąt. Obrażenia były takie, jakby zaatakował je młody tygrys, a nie kot domowy. Na szczęście poszkodowane otrzymały szybką i fachową pomoc i ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo – mówi lekarz.
(acz)
rodzic mógł to przewidzieć że kot może bronić małych
kot sam z siebie się rzucił czy miał dość natarczywości dziecka i rzucił się.
Nie zawsze zwierze jest winne, pytanie co robiła matka ?
- stefanse - 4 letnie dziecko nie moze zostac samo w domu!!!
I co 4 letnie dziecko ma dalej mieszkać w tym samym mieszkaniu co agresywny kot? przeciez jak zostanie z nim samo to rodzice go nie obronią.