Szalet w Parku Roth. Działa samoobsługowo i... wyrywkowo [FILM]
O jeden szalet za daleko, odcinek 249. Poruszeni lekturą o dramatycznych przeżyciach Leszka i jego wujka (Władza ma kupę do załatwienia - Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza), postanowiliśmy położyć ostateczny kres spekulacjom, które narosły wokół (swego czasu) najbardziej wyczekiwanej inwestycji w mieście.
Materiał wideo:
Zaopatrzeni w kieszenie pełne 10-cio, 20-to i 50-cio groszówek, a także złotówki i dwuzłotówki podchodzimy do szaletu. Jesteśmy pewni, że za tymi szaletowymi utyskiwaniami stoją jeno jad i ciemnota. I zwykła ludzka zawiść... Bo w Raciborzu jest coś tak pięknego, że drugiego takiego nie ma nawet we wzorcowym Rybniku. Wystarczy przeczytać instrukcję i wszystko będzie dobrze. Ta jest napisana w trzech językach. Więc szalet nie jest tylko dla Polaków, ale dla wszystkich Europejczyków (i nie tylko), którzy potrafią rozeznać się w niemieckim lub angielskim.
Automat przyjmuje monety: 10 groszy, 20 groszy, 50 groszy, 1 złoty, 2 złote, 5 złoty oraz banknot 10-cio złotowy. Wybór szeroki, coś z tego przedziału zawsze powinno się w portfelu znaleźć.
Pierwszy zgrzyt jest jednak taki, że automat nie wydaje reszty. Przyznacie Państwo, że zapłacenie pięciu czy dziesięciu złotych za skorzystanie z szaletu to dość wysoka jak na polskie warunki opłata. Niejedna osoba dostaje tyle "na rękę" za godzinę pracy (nie wspominając już o emerytach, którzy za godzinę pracy w agencji ochrony dostają 5 zł). No ale trudno, gdy potrzeba nagła, to i tyle można zapłacić.
Drugi zgrzyt polega na tym, że na wyświetlaczu nie pojawia się minimalna kwota, którą trzeba zapłacić za skorzystanie z szaletu. Na chwilę zwątpiliśmy, czy nam tych drobniaków starczy (10, 20, 50 groszy), jeśli cena to np. 5 zł, ale po wrzuceniu 10 groszy coś się odblokowało i wyświetlacz wskazał, że do zapłacenia pozostaje nam jeszcze 90 groszy. Po dorzuceniu reszty wymaganej kwoty blokada drzwi zwolniła się...
Wyszło na to, że ten szubrawiec Leszek i jego wujek z Niemiec kłamali, bo przecież wszystko działa jak należy. Próbujemy drugi raz, jednak tym razem monety przelatują. W głowie rodzi się myśl, że tak może być przez 15 minut, dopóki nie skończy się nominalny czas użytkowania toalety. Jednak nie, po kilkunastu próbach automat znowu przyjmuje monety. Próbujemy potem jeszcze raz - znowu działa... Skonsternowani próbujemy raz jeszcze - monety przelatują, automat ich nie chce. Automat znowu nie działa.
Po prostu jedne monety mu się podobają, inne nie. Problem w tym, że na pierwszy rzut oka wszystkie wyglądają podobnie, dlatego szary Kowalski (lub Müller) musi mieć po prostu szczęście (albo szczęściu dopomóc, podobno dobrze działa przeżegnanie się i rzucenie przez lewe ramię garści prochu).
Na koniec ważna rada. Nie próbujcie za długo uruchamiać tego szaletu, bo choć toaleta jest wandaloodporna, to wielki brat patrzy i możecie o tenże wandalizm zostać oskarżeni przez czujnych strażników miejskich. My mieliśmy tyle szczęścia, że udało nam się "oddalić z miejsca zdarzenia" zanim strażnicy miejscy zdążyli wziąć nas w swoje obroty, ale było naprawdę blisko (dowód poniżej).
O jeden szalet za daleko (streszczenie fabuły)
Szaletów nigdy za dużo. Taki wniosek płynie z corocznych raportów raciborskiego Sanepidu. Jednak lokalni władcy nie przywiązują do ich lektury większej wagi. Chyba, że za wstydliwy problem wezmą się również radni. Tak było już w 2012 roku, gdy po raz kolejny upominali się oni o szalet w parku Roth. Wygódkę miano udostępnić raciborzanom w 2013 roku, jednakże wówczas problem przerósł możliwości władz 50-cio tysięcznego miasta, mających do dyspozycji chorągiew 200 urzędników.
- W ubiegłym roku się nie udało i biorę to na siebie. Ale w tym na pewno będzie, jeszcze przed sezonem - zapowiedział w styczniu 2014 roku prezydent Mirosław Lenk. Tym razem słowa udało się dotrzymać. Jeszcze w lutym ogłoszono przetarg na "Posadowienie szaletu publicznego". W specyfikacji wskazano, że powinien on być "wandaloodporny".
Szalet z ogrzewaną podłogą, instrukcją obsługi w trzech językach oraz systemem alarmowym "żądanie pomocy" stanął w parku Roth na początku czerwca A.D. 2014.
"Posadowienie" szaletu wcale nie zakończyło dyskusji. Bo nie dość, że za arcydzieło architektury wygódkowej zapłacono ponad sto tysięcy (100 000,00 zł), to jeszcze ustawiono je na obrzeżu parku. - Cieszymy się, że toaleta powstała. Ale wchodzących tam za potrzebą i wychodzących widać przez całą prostą ulicę Kochanowskiego, a nawet spod E.Leclerca można zauważyć - mówił niespełna "miesiąc po premierze" radny miejski Dawid Wacławczyk.
Prezydent zapewniał, że szalet pozbawiony jest kamer i podsłuchów. Miał również rozważyć montaż elementu dającego korzystającym z szaletu większą dyskrecję. Jednak na rozważaniach się skończyło.
Od tego czasu co i rusz słychać, że szalet z podgrzewanymi podłogami nie działa jak należy - jednym "zżera" pieniądze i nie otwiera swoich podwojów, innym nie wydaje reszty. Korzysta na tym pobliski restaurator, u którego działa tradycyjna toaleta. Pozbawiona jest co prawda podgrzewanej podłogi, ale osoby w pilnej potrzebie jakoś nie zwracają na to uwagi...
Ludzie
Radny, były wiceprezydent Raciborza
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.
Szanowna redakcjo, emeryci - ochroniarze na szpitalu dostają 3,50 zł za godzinę, 5 zł to stawka nieosiągalna na tym stanowisku.