Mariusz Grabowicz - nałogowy biegacz z Rudy Kozielskiej
Mariusz Grabowicz, biega od pięciu lat. Wcześniej jego nałogiem było palenie papierosów, teraz nałogiem jest bieganie. Na co dzień pracuje w firmie budowlanej w Sośnicowicach, specjalizującej się w produkcji domów z drewna w konstrukcji szkieletowej.
– Moje bieganie zaczęło się od tego, że postanowiłem rzucić palenie. Paliłem od osiemnastego roku życia, aż przez szesnaście lat. Pomyślałem, że jak nie zacznę biegać, to przytyję. Poszedłem do lasu, zacząłem trochę biegać i wciągnęło mnie to – powiedział biegacz z Rudy Kozielskiej.
Najszybszy z gminy
Pierwsze przebieżki pana Mariusza wynosiły około trzech kilometrów. Potem coraz dłuższe dystanse, np. biegał na obiad do dzielnicy Gliwic – Brzezinki, skąd pochodzi jego żona. – Z domu mam tam około 24 kilometry. Biegłem także na Górę Św. Anny, wtedy żona towarzyszyła mi na trasie samochodem zaopatrując mnie w napoje i żywność – powiedział 39-letni pan Mariusz. W tym roku brał udział także w maratonie w Gliwicach i zajął drugie miejsce, a także w Rybniku, gdzie ukończył bieg na piątej pozycji. – W zeszłym roku biegłem w raciborskim półmaratonie to zająłem 28. miejsce, ale miałem gorszy czas niż w tym (W tym roku również 28. miejsce – przyp. red.). Z kolei w półmaratonie w Kuźni Raciborskiej byłem siódmy i zarazem pierwszy z gminy. W gminie Kuźnia Raciborska nie ma najprawdopodobniej szybszego biegacza na długich dystansach ode mnie – stwierdził mieszkaniec Rudy Kozielskiej. W planach ma start we wrześniu w półmaratonie bytomskim. Miał również plan jechać na bieg do Krynicy, jednak ostatecznie się nie zdecydował.
Uwaga na żmije
Bieganie dla niego jest zabawą, nie biega dla nagród. – Zawsze lubię się sprawdzić jak wygląda moja forma na tle innych. Jestem pełen uznania dla Mateusza Wolnika z Lysek. Nie znam go, ale przybiec jako szósty w półmaratonie raciborskim to wielki wyczyn – chwali biegacza pan Mariusz. 39-latek z gminy Kuźnia Raciborska biega cztery razy w tygodniu. – Nawet dziś byłem po robocie, to zrobiłem 20 kilometrów. Tygodniowo wychodzi mi około 70 kilometrów, a rocznie w granicach 3,5-4 tysięcy km. Firmy z obuwiem sportowym dają gwarancję na 1500 km, więc rocznie trzeba mieć dwie pary butów. Zimą także biegam – nie ma że boli. Najgorzej jest w śniegu. Robotę kończę o szesnastej, jest już ciemno, więc zakładam latarkę na czoło, a drugą do ręki. Zakładam kamizelkę, żeby mnie nie zastrzelili, bo myśliwi siedzą na ambonkach. Bieganie zimą ma tą zaletę, że przy śniegu pobiegnę sobie dowolnymi ścieżkami w lesie. Z kolei latem już się na to nie odważę, bo jest mnóstwo żmij zygzakowatych. Nie ma żartów, dziś jak biegłem widziałem dwie – mniejszą i większą – ostrzega biegacz.
Nie będę siedział pod sklepem
Mówi o sobie, że jest samoukiem. – Nie wiem czy dobrze trenuję. Po prostu idę biegać. Nie przygotowuję się jakoś specjalnie do zawodów. Tydzień przed imprezą biegową odpuszczam z robotą w domu, żeby trochę się zregenerować. Nie stosuję żadnych diet, ani odżywek. Odżywki kiedyś próbowałem, ale mój organizm tego nie toleruje – powiedział. Żałuje, że nie udało mu się do tej pory zarazić bieganiem nikogo z mieszkańców ani rodziny. – Teraz bieganie jest dla mnie pasją połączoną z nałogiem, ale takim pozytywnym. Co mam robić jak nie biegać? Przecież nie będę siedział pod sklepem i pił piwa z kolegami. Człowiek się lepiej czuje jak sobie pobiega – podkreślił.
Co poprawić?
W ostatnim czasie powiat raciborski zyskał dwie imprezy, gdzie można sprawdzić się na dystansie 21 kilometrów z okładem. – Jeśli miałbym porównywać maraton raciborski z kuźniańskim to dla mnie lepszy jest ten nasz w gminie, głównie dzięki temu, że jest zlokalizowany w lesie. Lubię biegać po naszym lesie, zbieram przy okazji grzyby i poroża. Non stop jestem w ruchu, bo to lubię. Mam również uwagę do półmaratonu kuźniańskiego, bo było o dwa
punkty nawadniania za mało. Łatwiej mi się biega jak co dziesięć minut wezmę sobie mały łyczek, niż na raz wypije cały kubek. Półmaraton raciborski z kolei chcę pochwalić za odpowiednią liczbę kurtyn wodnych – powiedział pan Grabowicz. Spytany o ultramaratony, stwierdził, że to za wcześnie i być może kiedyś wystartuje. Obecnie uważa, że raczej nie dałby rady i nie czuje takiej potrzeby.
Maciej Kozina
szkoda, że milosc tego Pana do natury nie przejawia się w milosci do zwierzat. Ps. Szkoda, ze ten wol zapmnial, jak cieleciem byl, piwka tez nie zalowal sobie, ale o tym zapomnial powiedziec.
Brawo Mariusz oby tak dalej BRAWO !!!!!!!!!!!!!!!!!!