Szukali jego zwłok, a pan Janusz żyje
Szczęśliwy finał poszukiwań rybniczanina Janusza Wędzonki. Podczas gdy policjanci i strażacy szukali jego zwłok, on zdrowiał w mikołowskim szpitalu.
O tym, jak pan Janusz z z dnia na dzień zapadł się pod ziemie, pisaliśmy w ostatnim wydaniu Dużego Kalibru. Mężczyzna był poszukiwany przez rybnickich policjantów, rodzinę i znajomych. 48-letni rybniczanin, 12 września 2016 roku, po raz ostatni widziany przez swoich bliskich. Zaniepokojona rodzina, kilka dni później złożyła zawiadomienie o zaginięciu. Mężczyzna z nikim nie nawiązał kontaktu i nie poinformował gdzie jest.
Rybniccy policjanci sprawdzili rejon w którym zaginiony był widziany po raz ostatni, jak również miejsca, w których mógł przebywać 48-latek. Informacja o zaginięciu, została rozesłana do wszystkich jednostek w kraju. Za pośrednictwem lokalnych mediów zdjęcie zaginionego zostało rozpowszechnione.
Policjanci otrzymali informację, że jeden z pacjentów mikołowskiego szpitala, może być osobą której poszukują. Mężczyzna nie posiadał przy sobie żadnych dokumentów i niewiele pamiętał. Mundurowi natychmiast sprawdzili tę informację. Okazało się, że to zaginiony rybniczanin. Mężczyzna wraca do zdrowia.
(acz)
O zaginięciu Janusza Wędzonki czytaj także tutaj:
http://www.nowiny.pl/duzy-kaliber/121399-po-januszu-zostal-tylko-rower.html