„Byłem w więzieniu...”
Mówią, że więzienie to dom z klamką tylko od zewnątrz: łatwo wejść, trudno wyjść. Wszyscy znamy z filmów kryminalnych sceny, kiedy brama więzienna lub drzwi celi zatrzaskują się za osądzonym, a on posiedzi sobie tam długo, długo...
Okazuje się jednak, że i wejście do więzienia nie jest proste. Musisz bracie, wpierw się przedstawić: kim jesteś i dlaczego tu jesteś, oddać dowód osobisty i komórkę i poddać się osobistej kontroli. Potem wpuszczają cię do śluzy: zewnętrzne kraty się zatrzaskują, a dopiero po chwili wewnętrzne się otwierają – nigdy razem – i wreszcie stoisz na dziedzińcu. Dokoła są budynki z małymi zakratowanymi oknami i wysokie mury. Nie przeskoczysz!
Ks. Zbigniew Gajewski jest od 16 lat kapelanem więziennym. Zanosi Boga tym, o których ludzie na zewnątrz murów często zapominają.
– Pan Jezus na sądzie ostatecznym postawi nam zarzut: „Byłem więźniem, a nie przyszliście do Mnie”. Jak wypełnić uczynek miłosierdzia „więźniów odwiedzać”?
– Tylko osoby z rodziny mogą odwiedzać więźniów albo osoby, których skazani sobie życzą. Kogo nie ma na liście odwiedzin, nie jest wpuszczany. Trzeba przedtem telefonicznie lub korespondencyjnie spotkanie umówić.
– Ksiądz jest zarówno proboszczem parafii jak i duszpasterzem w Zakładzie Karnym. Być kapelanem w więzieniu to szczególne zadanie; na czym polega?
– Jestem przede wszystkim gotowy do posług sakramentalnych: odprawienia mszy św., słuchania spowiedzi, przygotowania do sakramentu bierzmowania, ale także do rozmów indywidualnych. W więzieniu jestem od czwartku do niedzieli. Są w tym czasie cztery msze św. dla różnych grup więźniów. Dzielimy się także Słowem Bożym na spotkaniach biblijnych, są indywidualne rozmowy, czasem przez szybę. Nieraz rozdaję im darowane mi różańce, książki do nabożeństwa, przeterminowane czasopisma religijne. Chętnie je przyjmują.
– Modlą się?
– Modlą się; może nie wszyscy, ale wielu z nich. Nad wejściem do kaplicy widnieje w tym roku napis „Brama miłosierdzia”. Nie mogą przejść przez nią w kościele Najśw. Serca PJ, dlatego mają ją tutaj.
– Kiedyś w więzieniu raciborskim była duża kaplica …
– Została po wojnie przez władze PRL-u przebudowana na zakład pracy. Szyje się tu ubrania robocze. Część przeznaczono na nowe cele więzienne. Obecna kaplica mieści się w piwnicy, jest mała.
– Czy wystarcza?
– Musi wystarczyć, nie ma innej możliwości.
– Ile osób jest w więzieniu?
– Około 800. Są podzieleni: jest grupa recydywistów, są skazani po raz pierwszy, są także aresztowani, tzn. oczekujący dopiero na wyrok.
– Nabożeństwa są oddzielne?
– Tak, i to jeszcze podzieleni są na różne grupy. Zwłaszcza aresztanci muszą być oddzieleni od innych, tak, że nabożeństwa odbywają się czasem dla kilkadziesiąt, a czasem tylko dla kilku osób.
– Z polecenia ks. Biskupa udzieliłem kilka razy bierzmowania skazanym. Kto do tego sakramentu się przygotowuje?
– Są to zwykle skazani, którzy wcześniej zaniedbali katechizację. Tu mają warunki i czas, aby się do tego sakramentu przygotować. Niektórzy chcieliby po wyjściu na wolność zawrzeć ślub i chcą być przygotowani.
– Słyszałem, że w duszpasterstwie pomagają grupy wolontariuszy. Na czym polega ich rola?
– Przy pomocy Bractwa Więziennego oraz grupy Odnowy w Duchu Świętym „Magnificat” odbył się tzw. kurs Alfa. Był to cykl wykładów o podstawach naszej wiary.
– Miał duże wzięcie?
– Uczestniczyło w nim około 30 osób.
– W formie dialogu?
– Była msza św., czy nabożeństwo, po niej wykład i praca w grupach. Naturalnie w formie swobodnej dyskusji.
– Głównie o jakich problemach?
– Jak zwykle wychodzą na wierzch sprawy ludzkie. Wielkim problemem jest kontakt z rodziną. Często się urywa. Bliscy dystansują się od skazanych, spisują ich na stratę. Pozostają więc bez pomocy i wsparcia z zewnątrz. Czują, że wychodząc, nie będą mieli do kogo pójść, będą bez domu i bez pracy – tych dwóch głównych punktów oparcia. Trudny jest start do normalności po „przerwie w życiorysie”. Niektórzy, niestety, po jakimś czasie wracają z powrotem.
– Czy przy wyjściu nie otrzymują pewnej „odprawy”?
– Mają tzw. „kasę żelazną”. Pracując, zarabiają; zaś inni otrzymują pomoc z zewnątrz. Część z tego odkłada się na tzw. „kasę żelazną” i ta jest do ich dyspozycji, ale dopiero po wyjściu na wolność. Najgorsze w skutkach są przestępstwa rodzinne: znęcanie się, gwałty – trudno o wybaczenie i pojednanie. Mówię im: Proście o przebaczenie i starajcie się o kontakt, ale nie zawsze jest odzew z drugiej strony.
– Jaki apel skierować do ludzi?
– Dołączcie do akcji zbierania różańców, modlitewników, książek, ew. Biblii i czasopism religijnych, choćby były podniszczone. Można je przynieść np. do klasztoru czy do mnie, do Samborowic. Więźniowie naprawiają sobie sami uszkodzone dewocjonalia.
– Doszły do mnie słuchy, że młodzi goście z Włoch, którzy przyjechali na Światowe Dni Młodzieży odwiedzili raciborskie więzienie.
– Tak. Około 50 młodych Włochów odwiedziło ze mną Zakład Karny. Spotkanie odbyło się w świetlicy. Występował zespół rockowy młodych więźniów. Mam zdjęcia. Niestety, twarzy skazanych nie można pokazać; na fotografii widać tylko gości z Włoch.
ks. Jan Szywalski