Światowe Dni Młodzieży trwają nadal
Upłynęły trzy miesiące od wielkiego święta w Polsce, jakim były Światowe Dni Młodzieży, gromadzące milionową rzeszę młodych ludzi pełnych wiary i radości życia.
Francuzi na Starej Wsi
Parafia św. Mikołaja gościła młodych Francuzów.
– W waszym domu była grupa młodych ludzi z Francji.
– Było u nas pięciu chłopaków – pięciu muszkieterów – jak ich nazywaliśmy, mniej więcej w wieku 16 lat: Luis, Theodor, Alexis, Augustin i Guilleome. Luis był najmniejszy, ale jego wysunęli koledzy do kontaktu z nami. Wszyscy byli żywi, choć bardzo ułożeni. Pochodzili z Bergerac, miasta w południowo-zachodniej Francji, blisko hiszpańskiej granicy.
– Kto z waszej rodziny był kontaktową osobą?
– Miała być najmłodsza córka, ale wyjechała do pracy do Niemiec. Po angielsku rozmawiają syn i starsza córka my zaś porozumiewaliśmy się głównie rękami i uśmiechem twarzy.
– Osobiście uważam, że tam gdzie panuje jeden duch, powtarza się cud Zielonych Świąt, gdy św. Piotra słuchał różnojęzyczny tłum, a wszyscy napełnieni Duchem Świętym go rozumieli.
– Właśnie tak było. Zresztą przebywali dużo poza domem. Nasze władze miasta stanęły na wysokości zadania. Było przywitanie na Rynku przez prezydenta. Ku ich zaskoczeniu spotkali tam swego biskupa Philippea Mousseta, który też chciał brać udział w spotkaniu młodzieży świata. Nasi chłopcy korzystali z nami także z aquaparku. W Dniu Miłosierdzia byli w Notburgi.
– Ale dla was chłopacy także mieli czas?
– Oczywiście. Zabraliśmy ich do Samborowic. Mieszka tam nasz syn. Na boisku była impreza dla gości z Włoch i pokazowy trening footballu amerykańskiego. Świetnie się wspólnie bawili. W niedzielę wypożyczyliśmy rowery i zrobiliśmy z nimi tour de Racibórz.
– Cała niedziela była wasza?
– Byliśmy wtedy razem w kościele św. Mikołaja, następnie w domu był śląski obiad, a wieczorem grill u sąsiadów, którzy też mieli młodych gości. Razem były wtedy cztery narodowości.
– Czym byli zdziwieni?
– Spójnością rodzinną: że razem idziemy do kościoła, że wspólnie jemy obiad bez komputera na stole i smartfonów w ręku. Widać, że kryzys rodzinny jest powszechny w Europie.