Z archiwum: Tajemnica szkieletu w lesie
Do dziś nie udało się zatrzymać mordercy Małgorzaty Zadwornej, której szkielet znaleziono osiem lat temu na terenie powiatu rybnickiego. Nad sprawą pracują policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Sprawa ma swój początek 1 sierpnia 2008, kiedy to grzybiarz chodzący po lesie w gminie Czerwionka Leszczyny w okolicach Szczejkowic dokonał wstrząsającego odkrycia. W leju po bombie, pochodzącym jeszcze z czasów II wojny światowej, znalazł rozkładające się zwłoki ludzkie, właściwie już sam szkielet. Natychmiast zawiadomił policję. Od samego początku było jasne, że sprawa ta nie należy do łatwych. Zwłoki były nagie i w takim stopniu rozkładu, że nie można było ustalić płci denata, a co dopiero stwierdzić kim był. Sprawca ukrył je w odległości kilkudziesięciu metrów od drogi. Natrafiono na płytki dół, w którym leżało złamane stylisko od łopaty. Policjanci przyjęli, że sprawca przywiózł zwłoki do lasu, z zamiarem zakopania ich tu. W trakcie kopania dołu złamał łopatę, więc zdecydował się na ukrycie ciała w naturalnym zagłębieniu terenu. Fakt złamania łopaty mógł świadczyć o tym, że wydarzyło się to zimą, gdy ziemia jest zamarznięta.
Badania laboratoryjne pozwoliły na ustalenie, że w lesie znaleziono szczątki kobiety w wieku ok. 50 lat. Na podstawie kształtu czaszki odtworzono przypuszczalny wygląd denatki. Ponieważ w rejestrach zaginionych nie znaleziono nikogo, kto przypominałby kobietę z portretu, przyjęto hipotezę, że mogła to być osoba bezdomna. To założenie okazało się trafne. Pracownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Żorach stwierdził, że mogła to być Małgorzata Zadworna, z którą po raz ostatni kontaktował się w styczniu 2008. Badania DNA potwierdziły jego przypuszczenia.
Małgorzata Zadworna była matką siedmiorga dzieci. W przeszłości pracowała w szpitalu jako pielęgniarka. Po likwidacji szpitala została bezrobotna. Zaczęła pić, później związała się z pewnym mężczyzną. Związek ten przetrwał do śmierci konkubenta w 2007 roku. Po mężczyźnie pozostała jej altanka w miejscowości Żory Baranowice. Tam mieszkała. Jak ustalili policjanci, jeszcze w końcu stycznia 2008 r. w altance tej odwiedziła ją jedna z córek. Zastała matkę nietrzeźwą, wyszła więc i powróciła rankiem następnego dnia. W altance znalazła kurtkę matki, jej buty i plecak. Jej samej nie było. Później do altanki więcej nie zaglądała, nie wiedziała więc, że matka zaginęła.