Wytrop sprawcę: Wypadek w pałacyku
Komisarz Szarek z kolegą szli alejką wielkiego parku. Szeleszczące pod ich krokami złote liście zapowiadały rychłe nadejście chłodów.
– Tam na górce jest dom, w którym doszło do tego wypadku – wskazał zabytkowy pałacyk komisarz.
– Szefie, a co tam się właściwie stało? – dopytywał młody policjant, którego Szarek wziął ze sobą z komendy.
– Brat właściciela, Tomasz Sosnowski spadł ze schodów i skręcił kark. Tak przynajmniej twierdzi brat denata. Nie mamy jeszcze wyników sekcji zwłok – powiedział policjant otwierając kutą furtkę.
Na podwórku przed domem trwały właśnie przygotowania do nadchodzącej zimy. Dwóch mężczyzn w pocie czoła walczyło z górą drewna, które zajmowało cały podjazd.
– Dzień dobry, my do pana Sosnowskiego – rzucił policjant, do mężczyzny układającego szczapy drewna w drewutni.
– Pan hrabia powinien być w salonie. Proszę zapukać do drzwi, pokojówka panów zaprowadzi – powiedział grzecznie pracownik ocierając pot z czoła.
– To rzeczywiście prawdziwy hrabia? – dopytywał Szarka partner.
– Ależ skąd. Jego ojciec był hrabią. Oni z arystokracją mają niewiele wspólnego, ale każą się do siebie tak zwracać. Zwykła próżność – tłumaczył Szarek.
Antoni i Tomasz Sosnowscy mieszkali w pałacyku od urodzenia. Kilka lat temu zmarli ich rodzice. Rozpieszczone rodzeństwo nie miało głowy do interesów. Podczas gdy hrabia Sosnowski potrafił obracać majątkiem, synowie tylko go wysprzedawali. Sporo pieniędzy przepuszczał brat zmarłego, Antoni Sosnowski, który od lat miał opinię nieuleczalnego hazardzisty.
– Co panów do mnie sprowadza? – zapytał mężczyzna pod czterdziestce.
– Prowadzimy postępowanie w sprawie śmierci pana brata – odpowiedział policjant.
– Przecież to był nieszczęśliwy wypadek.
– Mimo to, musimy pana przesłuchać.
– Proszę pytać – rozsiadł się w fotelu Antoni Sosnowski.
– Do wypadku miało dojść zaraz po kolacji, proszę opowiedzieć, co się po niej dokładnie stało – zapytał komisarz Szarek.
– Jedliśmy z bratem kolację. Dyskutowaliśmy o planach sprzedaży tego pałacyku. Trochę się przy tym posprzeczaliśmy. Po posiłku poszedłem do salonu zapalić fajkę. Gdy ją nabijałem, usłyszałem krzyk na korytarzu. Mój brat poszedł do piwnicy po drewno do kominka, bo wieczory są coraz chłodniejsze. Wracając, musiał się potknąć na mokrych schodach – tłumaczył.
– Czy służba coś słyszała?
– Tylko krzyk, w tym czasie sprzątała po kolacji.
– No panie hrabio, coś mi się wydaje, że będzie się pan musiał pożegnać z luksusami na długie lata. Moim zdaniem pan kłamie i najprawdopodobniej przyczynił się pan do śmierci swojego brata – powiedział komisarz Szarek.
Jak policjanci zorientowali się, że Tomasz Sosnowski nie zginął w następstwie nieszczęśliwego wypadku?
Aby poznać odpowiedź, przewiń niżej.
x
x
x
x
X
X
x
x
x
x
x
x
x
x
x
Odpowiedź: Tomasz Sosnowski nie mógł iść do piwnicy po drewno, bo to było składowane na w drewutni na placu. Tego wieczoru w pałacu była służba, która sprzątała po kolacji i myła schody. Gdyby w pałacyku było chłodno, rozpieszczeni bracia wysłaliby po drewno służbę, a nie dźwigaliby sami opału.