Wytrop sprawcę: Napad o świcie
Dochodziła godzina 6.00, gdy przed okienkiem oficera dyżurnego stanął zasapany mężczyzna.
– Rabunek.
– Słucham? – policjant przybliżył się do szyby, by lepiej słyszeć gościa.
– Rabunek. Włamanie. Okradli mnie. Przed chwilą. Tam – opowiadał chaotycznie mężczyzna .
Policjant wpuścił mężczyznę na korytarz komendy, a na miejsce napadu skierował ekipę dochodzeniowo-śledczą. Mężczyzną, który przybiegł na komendę był Stanisław Kocur – właściciel dużego sklepu przy ulicy Katowickiej. Jak relacjonował dyżurnemu, odkrył włamanie, gdy rano otwierał sklep.
– Dobrze, że jesteś. Mam włamanie dla ciebie – powiedział policjant z dyżurki do komisarza Szarka, który właśnie pojawił się w komendzie by objąć poranna służbę. Policjant wysłuchał relacji dyżurnego, po czym zakomunikował. – Niech ten facet poczeka i ochłonie. Zajmijcie się nim. Ja pojadę na Katowicką, to niedaleko. Muszę zobaczyć jak to wygląda.
Kiedy komisarz Szarek pojawił się w sklepie, na miejscu zastał zdezorientowane ekspedientki.
– Drogie panie, chyba dziś będziecie miały wolne. Proszę jednak chwilkę poczekać – powiedział policjant kierując się na zaplecze, gdzie pracowali już policyjni technicy.
– Jak to wygląda?
– Typowe włamanie. Sprawca użył łomu, aby pokonać drzwi na zapleczu. Przednie są nietknięte. Splądrował biuro na zapleczu. Niestety nie wiemy, czy zginęło coś wartościowego. Trzeba zapytać właściciela co tam trzymał – tłumaczył policjant fotografując uszkodzone drzwi.
– Kto zazwyczaj otwiera sklep? – zapytał Szarek ekspedientki.
– No zazwyczaj my, chyba, że przyjeżdża właściciel hurtowni, z którym szef się rozlicza. Wtedy pan Kocur przyjeżdża z pieniędzmi i to on otwiera. Ale to jest raz w miesiącu. Panie komisarzu, my tak się tu zastanawiałyśmy i może to ten hurtownik. On wiedział, że szef będzie miał dla niego pieniądze – mówiła szeptem jedna z kobiet.
– Oczywiście, sprawdzimy go – zapewnił komisarz.
Stanisław Kocur czekał na komisarza Szarka dobre pół godziny. W tym czasie zdążył się uspokoić, a jego relacja stała się bardziej rzeczowa.
– O godzinie 6.00 miałem się rozliczyć z hurtownikiem. W sklepie pojawiłem się po godzinie 5.00. Chciałem przejrzeć faktury i przygotować pieniądze. Zaparkowałem z tyłu sklepu, na parkingu, ale wszedłem wejściem dla klientów, od przodu. Nic mnie nie zaniepokoiło. Zapaliłem światła w gablotach i lodówkach, sprawdziłem również porządek na półkach. Gdy wszedłem na zaplecze osłupiałem. Moje biuro było splądrowane. Od razu przybiegłem do was. Było blisko, więc nawet nie dzwoniłem – relacjonował mężczyzna.
– Cos panu zginęło?
– Tak. Piętnaście tysięcy złotych, które miałem przygotowane dla hurtownika.
– Podejrzewa pan kogoś?
– Moim zdaniem, to mógłby być hurtownik. Wiedział, że będę miał pieniądze.
– Moim zdaniem pana opowieść nie ma sensu. Podejrzewam, że upozorował pan kradzież, by nie płacić hurtownikowi.
Jak komisarz Szarek zorientował się, że Stanisław Kocur kłamie?
Aby poznać odpowiedź, przewiń niżej.
x
x
x
x
X
X
x
x
x
x
x
x
x
x
x
Odpowiedź:
Ekspedientki zeznały, że Kocur pojawiał się w sklepie raz w miesiącu i gotówkę przywoził ze sobą. Nie mogły mu więc zginąć pieniądze podczas włamania.