Dyrektorzy szkół reformy się nie boją
W szkołach podstawowych nie zabraknie miejsca dla dodatkowych roczników z klas 7. i 8. Pracownie trzeba będzie jednak wyposażyć, a to oznacza niemałe koszty, również związane z funkcjonowaniem dodatkowych oddziałów. Część nauczycieli gimnazjów straci pracę, ale większość będzie musiała szukać etatów w kilku szkołach. Oto w dużym skrócie efekty reformy edukacji w gminie Godów.
Ostatnie posiedzenie komisji edukacji poświęcone było reformie oświaty. Radni chcieli poznać opinię dyrektorów szkół na temat planowanych zmian w oświacie i tego, jakie skutki przyniosą one dla gminy. Dyrektorzy szkół podstawowych z Łazisk, Godowa, Krostoszowic i Skrbeńska wyrazili opinię, że bez większych problemów pomieszczą w swoich placówkach dodatkowych uczniów z klas 7. i 8., bez konieczności wprowadzania pełnej dwuzmianowości.
– My na dodatkowych uczniów czekamy, bo to dla szkoły szansa rozwoju – przekonuje Marzena Sitko, dyrektor szkoły w Krostoszowicach. – Natomiast konieczne będzie wyposażenie pracowni biologicznych, chemicznych, fizycznych i geograficznych, których obecnie w naszych szkołach nie ma – przyznaje Gabriela Kłosek, dyrektor Zespołu Szkolno–Przedszkolnego w Łaziskach i podobnego zdania byli pozostali dyrektorzy. Pytanie, skąd wziąć na to środki. – Na ten cel samorządy mają podobno otrzymać pieniądze, ale w subwencji oświatowej wcale tego nie widać, bo pozostała ona na tym samym poziomie co obecna – mówi Katarzyna Kubica, kierownik Referatu Oświaty, Kultury i Opieki Społecznej Urzędu Gminy w Godowie. Gmina zaś na razie nie zabezpieczyła w projekcie przyszłorocznego budżetu żadnych środków na ten cel. – Wyposażenie jednej takiej pracowni to koszt około 50 tys. zł – uważa Mariusz Adamczyk, wójt Godowa. Dlatego pojawił się pomysł by przez kilka lat uczniowie przyszłych klas 7. i 8. uczyli się nadal w Zespołach Szkół w Gołkowicach i Skrzyszowie, które są dobrze wyposażone. Dyrektorzy małych szkół są do tego pomysłu sceptycznie nastawieni. – Minie kilka lat, a pracownie w naszych szkołach i tak nie doczekają się wyposażenia, bo zawsze będą ważniejsze rzeczy do zrobienia – przewiduje Jolanta Uherek, dyrektor Zespołu Szkolno–Przedszkolnego w Skrbeńsku.
Klasy mniej liczne, ale będzie ich więcej
Waldemar Paszylka, dyrektor Zespołu Szkół w Gołkowicach, skupiającego podstawówkę i gimnazjum przypomina, że oddziały w gimnazjach są liczniejsze, niż będą w podstawówkach. – Jeśli w naszym gimnazjum w danym roczniku funkcjonują cztery oddziały, to w podstawówkach, z których mamy dzisiejszych gimnazjalistów, powstanie sześć oddziałów. w Łaziskach, Skrbeńsku, Godowie i Gołkowicach. One będą mniej liczne niż oddziały w gimnazjum. Trzeba powiedzieć, że z punktu widzenia rodziców i dzieci to dobre rozwiązanie – mówi Paszylka. Za to gorsze z punktu widzenia finansów gminy. Urzędnicy wyliczyli wstępnie, że na terenie gminy powstanie w ten sposób 6 dodatkowych oddziałów. – A koszt funkcjonowania jednego oddziału to 100 tys. zł rocznie. Koszt funkcjonowania oświaty w naszej gminie wzrośnie więc o 600 tys. zł rocznie – mówi wójt Godowa, który nie ukrywa przez to swojego sceptycyzmu do reformy.
Bez ofiar się nie obędzie
Jeśli chodzi o kwestię pracy dla nauczycieli z gimnazjów, to wychodzi na to, że większość z nich znajdzie pracę w podstawówkach. – Żeby jednak wypełnić etat, będą musieli uczyć w kilku szkołach, a to będzie miało wpływ na jakość nauczania, kontakt nauczyciela z rodzicami, a także organizację zajęć dodatkowych – uważa Paszylka. Według wyliczeń Adriany Cudnowskiej, dyrektor Zespołu Szkół w Skrzyszowie największy problem w jej szkole pojawi się w trzecim roku wdrażania reformy, kiedy zabraknie etatów dla kilku nauczycieli i trudno będzie im znaleźć pracę na terenie gminy. W lepszej sytuacji będą nauczyciele z Gołkowic. – Wyliczyłem, że do 1 września 2019 r. ubędzie mi 17 etatów, ale większość fizyków, geografów, chemików i biologów znajdzie wcześniej pracę w ościennych podstawówkach – mówi Paszylka. Jego zdaniem w najgorszej sytuacji będą filolodzy i wuefiści, uczący obecnie w gimnazjach. Nauczycieli tych specjalności już teraz w podstawówkach nie brakuje, więc dla tych z gimnazjów pracy nie będzie. – Kluczem do sukcesu jest dobra współpraca między dyrektorami w kwestii zatrudniania nauczycieli. Ale bez ofiar się nie obędzie – przyznaje Katarzyna Kubica.
Przed laty mieli nosa
Przebieg dyskusji chyba zaskoczył radnych, którzy spodziewali się chyba większych utyskiwań. – Widzę, że nasze szkoły przygotowują się do tej reformy. Najważniejsze, żeby nie spadł poziom nauczania – stwierdził Bernard Oślizło, przewodniczący komisji edukacji. – To nie pierwsza reforma, jaką przechodzimy – odparła Barbara Brzezińska, dyrektor Zespołu Szkolno–Przedszkolnego w Godowie. – Dla nas po tym spotkaniu najważniejszy jest sygnał, że szkoły podstawowe są gotowe na dodatkowych uczniów – powiedział radny Jacek Kołek. Antoni Tomas, przewodniczący rady gminy przypomniał, że poprzednia reforma wymogła na gminie budowę dwóch nowych gimnazjów i dwóch nowych sal gimnastycznych. – Dziś mówimy o doposażeniu kilku pracowni – zauważył Tomas. – Lokując przed laty gimnazja w dwóch największych sołectwach, argument był taki, że jakby ktoś kiedyś chciał odkręcić reformę, to przynajmniej dwie największe miejscowości będą mieć bardzo dobrze wyposażone szkoły. I tak właśnie się dzieje – zakończył Waldemar Paszylka.
Artur Marcisz
W Skrbeńsku przydałaby się sala gimnastyczna
– Rozumiem, że dla gminy wiąże się to z kosztami, ale wydaje mi się, że to dobra pora i czas na to, by przypomnieć o konieczności budowy sali gimnastycznej w Skrbeńsku – mówi Jolanta Uherek, dyrektor tamtejszej szkoły. – To dla gminy koszt około 2 mln zł – uważa wójt Godowa. Gmina nie będzie miała jednak wybory. Szkoła w Skrbeńsku ma malutką salkę, która nawet dla młodszych uczniów jest za mała, a co dopiero dla uczniów starszych, którzy wrócą do szkoły.