Najważniejszy radny Wita. Reszta może sobie gadać...
To, że radni nie zawsze wiedzą, nad czym głosują, nie jest żadną tajemnicą. Jeśli sprawa dotyczy uchwał porządkowych, to nie jest to również niczym – powiedzmy sobie szczerze – szczególnie złym. Radny niekoniecznie musi wgłębiać się w zawiłości prawne.
Oto w Mszanie jest jednak radny, który próbował niedawno przekonać, że nad wszystkim kontrolę ma. A to dzięki swej wyjątkowo podzielnej uwadze. Po kolei jednak. Rzecz działa się na sesji rady gminy w Mszanie. W jej trakcie radni podjęli kilka uchwał ważniejszych np. dotyczących podatków lokalnych oraz kilka uchwał mniej ważnych. Sesja jak sesja. Podczas procedowania jednej z uchwał, głos zabrała Mirela Ledwoń, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Mszanie. Tłumaczyła, o czym jest jedna z uchwał i skąd konieczność jej podjęcia. Nie bardzo jej wyjaśnieniami zainteresowany był radny Alojzy Wita. Zagadywał kolegów z rajcowskiej ławy, intensywnie przy tym gestykulując, co nie było specjalnie grzeczne, bo skoro nie był wyjaśnieniami zainteresowany, to przynajmniej mógł nie przeszkadzać innym: tłumaczącej zawiłości uchwały kierownik OPS, a także pozostałym radnym. W końcu przewodniczący rady Andrzej Kaperczak spróbował przywołać radnego Witę do porządku. Ten niezrażony odparł: - Ja mam trójwymiarową podzielność uwagi.
Sprawdzamy podzielność uwagi radnego
No cóż, skoro tak, to tuż po sesji postanowiliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście uwaga radnego jest tak bardzo podzielna, jak sam przekonuje. Zapytaliśmy więc, czego dotyczyła uchwała, którą kilka chwil wcześniej przedstawiła kierownik OPS, a za którą przecież podniósł rękę. Chodziło nam o króciutkie wyjaśnienie. Mina rozbawionego do tej pory radnego dość szybko stężała. - Oczywiście, że wiem, nad czym głosuję – odparł, nie udzielając jednak wyjaśnienia, o które prosiliśmy. Dopytywaliśmy więc ponownie, czego dotyczyła ta konkretna uchwała? - Pan mnie pyta na wyrywki. To nieładnie. A nikt tak dobrze jak ja, nie jest przygotowany do sesji – unikał jasnej odpowiedzi Wita.
Radnemu trudnych pytań zadawać nie wolno bo...?
Kilkakrotnie jeszcze próbowaliśmy uzyskać od radnego odpowiedź. No bo skoro jego podzielność uwagi jest aż „trójwymiarowa...”. Nic z tego. Radny wylał z siebie wiele pretensji względem naszego tygodnika, w końcu odparł, że zadawanie mu pytania o uchwałę, to nieładne zachowanie w stosunku do niego. Najwyraźniej uznał, że wymaganie znajomości uchwały, nad którą głosował jest niegrzeczne. Choć zapewniał, że wie nad czym głosował. Niestety za żadne skarby świata nie chciał się z nami swą wiedzą podzielić. Na sesji był zdecydowanie bardziej wylewny, zwłaszcza kiedy przewodniczący rady udzielał głosu innym. I nie było to pierwsze lekceważące w stosunku do innych zachowanie radnego, który owszem porusza niekiedy istotne dla mieszkańców sprawy, ale który również ma potężne kłopoty z pohamowaniem temperamentu.
Artur Marcisz