Dyrektor publicznego szpitala czy książę na włościach?
To, w jaki sposób traktuje dziennikarzy udzielny książę na szpitalnych włościach (który dla niepoznaki przybrał tytuł dyrektora szpitala) można określić tylko jednym słowem: KPINA - pisze Arkadiusz Gruchot, prezes Wydawnictwa Nowiny.
Po 11 dniach od prośby dziennikarza o ustosunkowanie się do poważnych spraw związanych z przyszłością szpitala, łaskawie udziela wskazówki kiedy, raz w miesiącu, odbywa się jego konferencja prasowa.
Dlatego bardzo proszę WAS, szanowni czytelnicy, nie dajcie się zwieść, że to tylko zemsta dyrektora na dziennikarzach za opisywanie przyznawanych mu przez starostę nagród. To przede wszystkim pokaz arogancji. Ale nie tylko wobec jakiegoś dziennikarza, ale przede wszystkim wobec WAS: tysięcy mieszkańców i pacjentów. Bo dziennikarze usiłują wydobyć te informacje od dyrektora dla was, a nie dla siebie. I jak już kiedyś pisałem, nie pytają pana dyrektora o to, czy nosi stringi, ale o sprawy ważne i pilne dla ludzi, zwłaszcza chorych.
Być może podzielenie się z czytelnikami wiedzą czy w szpitalu będzie rezonans, albo czy sprzęt do diagnostyki jest dobrej jakości nie jest dla pana dyrektora ani ważne, ani pilne. On zarabia rocznie 165 tys. (w samym tylko szpitalu) i w razie potrzeby stać go by zrobić sobie badania za pieniądze, szybko, gdziekolwiek. Ale tysiące mieszkańców ziemi raciborskiej takiego komfortu nie mają. I to właśnie w ich imieniu dziennikarze zadają pytania dyrektorowi!
To nie pierwszy taki wybryk dyrektora Rudnika. Podobny opisywałem w maju. Obecny starosta Ryszard Winiarski, któremu dyrektor szpitala podlega, obiecywał że sytuacja z udzielaniem informacji się poprawi. Nie poprawiła się, a ja coraz bardziej wątpię czy starosta jeszcze ma na dyrektora jakikolwiek wpływ czy też jest mu potrzebny już tylko do przyznawania nagród i umarzania pożyczek. Na szczęście raz na cztery lata mieszkańcy i pacjenci dostają do ręki narzędzie, którym mogą odpłacić władzy za okazywane im lekceważenie. Tym narzędziem jest kartka wyborcza. A wybory już za niespełna dwa lata…
Arkadiusz Gruchot
W uzupełnieniu powyższego komentarza szczegółowy opis tego, jak władze traktują dziennikarzy, a tym samym oczekujących ważnych informacji czytelników.
Pytają czytelnicy, pytają dziennikarze, dyrektor nie odpowiada
Opublikowaliśmy ostatnio dwa listy naszych czytelników. Można się z nimi zapoznać pod tymi linkami:
- List do redakcji: Pacjenci raciborskiego szpitala narażeni na szkodliwe promieniowanie
- Czytelnik bezlitosny dla władz powiatu i dyrekcji szpitala
Uznaliśmy te listy za ważne i na tyle niepokojące, że zwróciliśmy się do dyrektora Ryszarda Rudnika i starosty raciborskiego Ryszarda Winiarskiego z następującymi pytaniami:
1. Czy zamiana terminu trwania umowy z 10 na 5 lat wpłynie na stabilność i bezpieczeństwo finansów szpitala?
2. Czy przyznaje Pan, że źle ocenił sytuację na rynku usług medycznych twierdząc wcześniej, że zainteresowanie umową dot. radiologii w szpitalu raciborskim będzie bardzo duże?
3. Czy szpital zaoszczędzi na wydatkach realizując umowę z firmą Tomma? Wcześniej wymieniał Pan kwotę 500 tys. zł rocznie.
4. W jakim stopniu rezygnacja w umowie z warunku o trzymiesięcznym okresie płatności za faktury wystawiane przez firmę Tomma wpłynie na płynność finansową szpitala raciborskiego?
5. Czy brak rezonansu magnetycznego jest nadal barierą rozwoju szpitala?
6. Jak odnosi się Pan do stwierdzenia użytego w załączonym liście, że szpital podpisując umowę z firmą Tomma staje się zakładnikiem prywatnej firmy?
Naszym zdaniem są to pytania ważne i pilne. Ale widocznie władza uważa, że zamiast informowania ludzi o swoich posunięciach, zwłaszcza ważnych bo dotyczących dostępu do leczenia, może bawić się w kotka i w myszkę. Po 11 dniach oczekiwania otrzymaliśmy od dyrektora tylko taką kuriozalną odpowiedź:
Dzień dobry,
w Szpital Rejonowy w Raciborzu raz w miesiącu organizuje konferencje prasowe, w trzecie środy miesiąca o godzinie 13-tej. Zapraszam na konferencję grudniową na której odniosę się do przedstawionych pytań. Do udziału w konferencji zapraszam również osoby zainteresowane tematyką szpitala. Myślę, że uzyskanie informacji bezpośrednio rozwieje wiele wątpliwości.
Pozdrawiam.
Ryszard Rudnik
Naszym zdaniem jest to zarówno ograniczanie prawa obywateli do informacji przez dyrektora publicznej instytucji, jak i przejaw lekceważenia, nie tylko dziennikarzy (co powoli staje się normą), ale przede wszystkim czytelników i pacjentów, którzy na te informacje, często z niepokojem, czekają.
Ludzie
Dyrektor Szpitala Rejonowego w Raciborzu
Starosta Raciborski
racja, może jakiś dziennikarz zapyta dyrekcje o premie dla pracowników?
Ja bym jeszcze miłościwie panującego nam Pana dyrektora zapytał ile wyniesie premia świąteczna dla pracowników i dlaczego tak dużo?
Słuszna uwaga. Ktoś panu dyrektorowi na to pozwala. Pytanie kto i dlaczego?
dyrektor odpowiedział na tyle na ile mu pozwolono lub na ile mu tę odpowiedz przygotowano( albo jeden i drugi wariant razem -czyli pozwolono i przygotowano ) Jednak widać tez przemożną chęć wybicia się na niezalezność Dlatego
dyrektor pisze ,że najlepiej jest uzyskać unformacje bezposrednio od jego wysokosci.Tylko co to w praktyce oznacza? Chwilowe wyrwanie sie spod kontroli,wreszcie własne zdanie ? Ciekawe jak osobviscie dyrektor ma zamiar ewentualne watpiliwości rozwiewać? faktycznie mozna mieć wiele zastrzeżęń do wielu spraw w szpitalu -ale urok osobisty,wiedza oraz nieskazitelne maniery dyrektora są poza wszelka dyskusją - więc jakiekolwiek watpliwośći w trakcie informowania bezposredniego ulecą predko jak stado gołebi na rynku. Tylko czy jakaś kupa nie upstrzy tego lub owego?