Staszek był wesoły, nie wyglądał na mordercę
Wodzisławianin najpierw podrywał kobietę w barze, potem podciął jej gardło. Tłumaczy, że nic nie pamięta. Na ostatniej rozprawie sąd próbował odtworzyć przebieg tragicznego wieczoru.
Jak z innej planety
Na rozprawę sąd wezwał również policjantów, którzy w czerwcową noc jako pierwsi zjawili się na posesji, gdzie doszło do morderstwa.
Policjant I. – To był początek naszej służby. Zostaliśmy wezwani na interwencję z powodu awantury przy ulicy Zuchów. Po przybyciu na miejsce zauważyliśmy w bramie mężczyznę, który powiedział, że brat prawdopodobnie zabił jakąś kobietę i biega po terenie posesji z nożem. W ogrodzie zauważyliśmy oskarżonego z nożem w ręku. Szedł w naszym kierunku. Jakby w amoku. Kolega wydobył broń z kabury i okrzykiem „policja” określił nazwę formacji. Wzywał tego mężczyznę do odrzucenia noża. Po kolejnym poleceniu oskarżony jakby się ocknął i odrzucił nóż. Po tym wydaliśmy mu polecenie, aby ukląkł i założył ręce za głowę . Asekurując kolegę, zakuliśmy go w kajdanki.
W tym czasie na teren posesji wbiegli ratownicy medyczni którzy udali się w kierunku zabudowań gospodarczych. Oskarżonego umieściliśmy w tzw. trzeciej klasie. czyli przedziale w wozie dla zatrzymanych. Dowiedzieliśmy się, że z tyłu leży martwa kobieta. Leżała na plecach. Miała rany cięte szyi. Była sina i miała opuchniętą twarz. Oskarżony w radiowozie był agresywny. Coś krzyczał. Uderzał ciałem w ścianę radiowozu. Powiadomiliśmy dyżurnego, który wezwał na posesję odpowiednich policjantów. W trakcie transportu oskarżonego już się uspokoił.
– Jak wyglądał nóż, który odrzucił oskarżony?
– Możliwe, że kuchenny . Miał świecące ostrze i nie był ubrudzony krwią – odparł policjant.
Policjant II. – Jeździliśmy z nim do trzeciej nad ranem. Był nieobecny i pod silnym wpływem alkoholu. Wtedy z nożem szedł powoli, flegmatycznie, jakby nie wiedział na jakiej planecie jest. Ciężko było z nim nawiązać jakikolwiek kontakt. Brat był zszokowany sytuacją.
– Czy mówił panu, że zabił jak się wyraził „hobbita”?
– Nie słyszałem, aby tak mówił. Zapisałbym to w notatce – odpowiedział policjant.
Było dużo krwi
Ratownik medyczny. – Nie kojarzę tej sprawy. Za dużo jest ich. Chyba, że chodzi o to „podcięcie” to tak. Pamiętam wezwanie do rany ciętej. Początkowo jechaliśmy bez sygnałów. W trakcie wyjazdu nas ponaglano. Przyjechaliśmy na miejsce, ale mieliśmy nie wysiadać bo dyspozytor ostrzegł nas, że może być niebezpiecznie. Była już jednak policja, która kogoś zakuwała w kajdanki. Pani leżała na podwórzu z podciętą szyją. Rana była dość obszerna. Było dużo krwi. Mogła umrzeć przez wykrwawienie. Kobieta już nie żyła. Podłączyliśmy monitor i wezwaliśmy karetkę specjalistyczną. Kobieta leżała na wznak, z jedna zgiętą ręką. Obok były duże ilości skrzepłej krwi. Nigdzie więcej nie chodziliśmy – tłumaczył ratownik.
Prokurator wniósł o przesłuchanie na kolejnej rozprawie biegłego w zakresie doprecyzowania świadomości oskarżonego w trakcie czynu. Sąd wezwie również autora opinii sekcyjnej. Za morderstwo Krystyny M. Stanisławowi Z. grozi dożywotni pobyt za kratami.
Adrian Czarnota