Prawda: pajęczyna czy równina?
Na drodze do prawdy
Żyjemy w społeczeństwie zróżnicowanym. Tworzą je ludzie reprezentujący rozmaite kultury, tradycje i poglądy. Ludzie opowiadający się za odmiennymi rozwiązaniami poszczególnych kwestii. By się o tym przekonać, wystarczy włączyć telewizor i obejrzeć pierwszą lepszą debatę albo przypomnieć sobie jakąś – np. rodzinną, urodzinową – dyskusję ze swoim udziałem. Jednak mimo tego, co nas dzieli, staramy się traktować siebie nawzajem po partnersku, jako sobie równych. I z szacunkiem. Choć nie najlepiej nam to czasem wychodzi.
Doświadczenie obecnego pośród nas bogactwa sposobów myślenia jest trudne. Prędzej czy później przynosi nam ono pytanie o prawdę. Właściwie to nie jedno pytanie, ale całą serię pytań. Zastanawiamy się wtedy: Czy jest coś takiego jak prawda? Skoro między nami jest tyle niezgody co do prawdy, to czy jest ona w ogóle możliwa? A jeżeli jest możliwa i jeśli jest, to czym w takim wypadku jest? Faktem, który należy zaakceptować? Umową, którą wspólnie wypracowujemy i przyjmujemy? Opinią, którą ktoś ogłasza? A może jeszcze czym innym? Możliwości, jak widać, jest wiele. A gdyby prawda była, to czy dałoby się ją poznać? A gdyby była i gdyby była poznawalna, to czy ktokolwiek mógłby słusznie twierdzić, że ją zna i że ją posiada? Wreszcie: Czy pojęcie prawdy jest nam w sumie do czegoś potrzebne?
Kto z nas nie chciałby znać odpowiedzi na te i tym podobne pytania? Lecz sprawa, co zapewne przeczuwamy, nie jest prosta. Ślęczą nad nią doprawdy tęgie głowy. Dzielą ją na mniejsze kwestie i z wielu stron analizują. W efekcie, jak to przy skomplikowanym problemie bywa, fundują nam mnogie i wysoce specjalistyczne refleksje. Refleksje, które bardziej rozmywają niż wyjaśniają.
Tymczasem rzecz nie jest wyłącznie teoretyczna. Ma ona znaczenie dla naszego codziennego funkcjonowania. Bo jeśli prawdy nie ma, wszystko spoczywa w naszych rękach i wszystko jest dozwolone. Ale jeśli jest i jeśli my ją poznajemy, albo przynajmniej jesteśmy w stanie ją poznać, to wówczas ona zobowiązuje nas. Do czego? Do dostosowywania do niej naszego życia. Gdybyśmy wszak tego nie robili, to byśmy ją zdradzali. A zdrada ta nie mogłaby się nie wiązać z winą. Moralną winą.