Ja nowym prezydentem Raciborza? To byłby ciekawy eksperyment
Najmłodszy zastępca prezydenta miasta w Polsce w 1992 roku – Jacek Wojciechowicz. Rodowity raciborzanin, dziś warszawiak, były poseł PO i I zastępca prezydenta Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz. Wspólnie z nim wracamy do początku jego kariery czyli do Raciborza sprzed 25 lat.
– Jest pan absolwentem II LO, popularnego „Mickiewicza”. Szkoła chwali się, że pan się tam uczył. Jak pan wspomina lata nauki?
– Świetna szkoła. To była konkurencja dla Kasprowicza, trwała rywalizacja między liceami, a opinia w mieście była taka, że I LO jest lepsze. Pamiętam lekcje z profesorem Leszkiem Wyrzykowskim. Takie ciche porozumienie z nim miałem. On znał moje poglądy, a ja na lekcjach wychowania obywatelskiego pozwalałem sobie na obśmiewanie rzeczywistości PRL. On na to pozwalał, sam się uśmiechał. Inaczej było z dyrektorem Ginalskim. W czasach „Solidarności” byłem trochę podpadnięty. Co najmniej z pięć ostrzegawczych rozmów ze mną przeprowadził. Potem mi się panowie z partii „odwdzięczyli” gdy nie dostałem się za pierwszym razem na studia prawnicze w Katowicach. Stało się tak wskutek interwencji komitetu miejskiego PZPR.
– Leszek Wyrzykowski był późnej radnym. Spotkał się pan z nim w urzędzie?
– Nie. Z samorządu zapamiętałem innych nauczycieli – Alinę Litewkę-Kobyłkę z ekonomika oraz Adama Dzyndrę nauczyciela z I LO. On był wiceprezydentem. To był człowiek o wysokiej kulturze, ale ostro atakował prezydenta Kuligę.
– Pan wciąż pracuje w samorządzie, a tacy raciborzanie jak Jan Kuliga, Andrzej Markowiak czy ostatnio Adam Hajduk, sami prezydenci, po tym jak skończyli swoje funkcje w sprawowaniu władzy zupełnie wycofali się z życia publicznego.
– W Raciborzu trochę to wynika z tego, że lokalni politycy idą do samorządu z myślą o jednej kadencji. Chcą rządzić, ale nie mają „powołania”. Będąc w samorządzie nie traktowałem kadencji w kategoriach, że zrobię to czy tamto, a potem już sobie odpocznę. Chciałem być coraz lepszy i odnosić sukcesy. By w kolejnej „rundzie” osiągnąć jeszcze więcej. Nie wystarczy wola, potrzeba jeszcze determinacji by odnieść sukces. Zaczynałem jako 27-latek. Jak prezydentem zostaje ktoś w wieku pięćdziesięciu paru lat to ma pewnie inne podejście do wszystkiego. Dla mnie to było wyzwanie. Młody człowiek ma większy „power”, nastawiony jest na pójście do przodu.
– Tak bardzo młodzi prezydenci jak pan i Krzysztof Bugla już się nie powtórzyli w zarządach Raciborza.
– Było sporo głosów przeciwnych. Jak to możliwe, że ja, taki młody itd. Ciągle musiałem udowadniać, że się nadaję. K. Bugla był ode mnie starszy o 4 lata, ale jego się nie czepiano, bo ja byłem tym najmłodszym. Jak odbywały się przyjęcia mieszkańców to czasami siadałem w poczekalni, między ludźmi, rozmawiałem z nimi, a oni nawet nie mieli pojęcia, że czekają na spotkanie właśnie ze mną. Myśleli, że ja też chcę coś załatwić, że jestem petentem, bo taki młody. Nie było wtedy tylu mediów co dziś, nie było internetu. W Raciborzu początkowo istniała tylko gazeta. Wizerunek władz był mało znany.
Ludzie
Prezydent Raciborza i były wiceprezydent Warszawy
W Raciborzu jeszcze tyle można prywatyzować.......