W każdej wiosce chcieli budki telefonicznej
Andrzej Chroboczek z samorządem gminy Nędza związał się od 1990 roku. Dwa lata później został wybrany na wójta. Startował wówczas z komitetu mniejszości niemieckiej, który z mijającym czasem zmienił swoje działania. Inaczej wójt Chroboczek, który opowiada o tym jak wyglądał samorząd 25 lat temu i porównuje do tego co jest dzisiaj.
– Na początku lat 90. wszystkich nas, nowo wybranych samorządowców, charakteryzował entuzjazm. Startując w wyborach, każdy chciał coś zmienić, miał dużo chęci. A roboty było bardzo dużo – wspomina. W radzie gminy rzadko ktoś próbował blokować inicjatywy, a to dlatego, że wszyscy widzieli rozmiar potrzeb i panowała raczej atmosfera wspólnego budowania. – Tak samo było z wójtami, którzy wtedy w większości byli ludźmi młodymi i niedoświadczonymi w pracy w nowo powstających samorządach. Organizowaliśmy wspólne spotkania z wójtem Wolnikiem, który z racji doświadczenia był naszym mentorem i doradcą. Dzieliliśmy się między sobą pomysłami i radami, organizowaliśmy wspólne spotkania, wyjazdy zagraniczne i, pomimo zawsze obecnej konkurencji, dobrze współpracowaliśmy – mówi A. Chroboczek.
Taniej niż w sklepie
Początek samorządu to również większe możliwości, nawet pomimo uboższych portfeli gmin. – Prawo wówczas pozwalało na znacznie więcej. Przepisy ogólne wskazywały jedynie kierunek działań, a samorząd miał przy tym wiele swobody. Mieliśmy możliwość większego kreowania i realizacji nowych zadań. Na hasło „robimy” zaraz znajdowali się chętni. Ta spontaniczność była bardzo dobra i wiele dobrego z niej pozostało. Dziś niestety wszystko trzeba wykonywać z przepisami, które często są niepotrzebne albo po prostu zwyczajnie złe – tłumaczy były wójt. Takim przykładem jest prawo o zamówieniach publicznych, które weszło w życie w tamtym czasie. Zanim na wszystko trzeba było ogłaszać przetargi i nieraz płacić więcej niż w zwykłym sklepie, powoływaliśmy sami komisje, ogłaszaliśmy postępowania, wysyłano zapytania ofertowe do firm. Firmy mogły się licytować bezpośrednio przed komisją, co było o wiele korzystniejsze niż obecne rozwiązania.
– Wiele z pomysłów na działania zaczerpnęliśmy od Niemców, do których sporo razy jeździliśmy po porady. Z innymi wójtami odwiedzaliśmy tamtejsze samorządy i podglądaliśmy co i jak zrobili z wodociągami i kanalizacją. Uczyliśmy się jak wygląda partnerstwo publiczno-prywatne, które u nas niestety nie miało szans się rozwinąć – opowiada wójt Chroboczek. Owocem tych wyjazdów są np. stacje Caritas, działające w powiecie do dziś, a wzorowane właśnie na przykładzie niemieckich.
Ludzie
Radny Powiatu Raciborskiego.