Nadal nie wiadomo dlaczego chłopczyk z Wodzisławia zmarł
Trwa śledztwo w sprawie śmierci dwutygodniowego dziecka, które w październiku trafiło do szpitala z krwiakiem i obrzękiem mózgu. Przyczyny śmierci mogą być znane dopiero za dziewięć miesięcy.
Chodzi o zdarzenia na ulicy Kokoszyckiej w Wodzisławiu Śląskim. Przypomnijmy, na początku października do szpitala w Rydułtowach trafiło dziecko w ciężkim stanie. W trakcie badań okazało się, że dwutygodniowy chłopczyk ma krwiaka, obrzęk mózgu oraz wgniecenie kości czaszki. Powiadomiono policję, a dziecko przewieziono do szpitala w Jastrzębiu Zdroju. Do dziś nie wiadomo jak powstał poważny uraz głowy dziecka. Rodzice nie mówią nic o żadnym wypadku, uderzeniu czy upadku. To oni wezwali pogotowie, bo ich dziecko gorzej się poczuło. Rodzice chłopczyka nie zostali zatrzymani. O życie dziecka przez tygodnie walczyli lekarze, chłopczyk jednak zmarł w szpitalu. – Zarządziliśmy sekcję zwłok dziecka – mówi prokurator Marcin Felsztyński, szef Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu Śląskim. Jej wstępne wyniki wykluczyły, aby dziecko doznało jakiegoś zewnętrznego urazu np. uderzenia. – Nadal jednak nie wiem co było przyczyną urazu. Na ten temat będą musieli wypowiedzieć się specjaliści. Otrzymaliśmy informację, że sporządzenie opinii potrwa od ośmiu do dziewięciu miesięcy. Jej koszt to osiem tysięcy złotych, obecnie czekamy na zgodę prokuratora okręgowego na taki wydatek – tłumaczy prokurator.
(acz)