Wytrop sprawcę: Tragedia nad rzeką
Wielką pasją Stanisława Murasa było wędkowanie. Firma projektowa, którą założył jako młody człowiek, stale się rozwijała pochłaniając coraz więcej czasu. Muras wiedział, że w jego przypadku kluczem do sukcesu było zachowanie równowagi pomiędzy pracą a wypoczynkiem.
Nauczył się tego po latach, gdy swojego pracoholizmu omal nie przypłacił życiem. Zawału bardzo się wystraszył. Zwolnił, część swoich obowiązków powierzył pracownikom, a sam starał się regularnie przebywać na świeżym powietrzu. Wędkowanie było jego pasją z lat młodzieńczych, teraz miał pretekst aby ją rozwijać. Swoim hobby zaraził wspólnika, Jana Kuleszę. Raz w tygodniu obaj panowie znikali w szuwarach i nikt nie potrafił się do nich zadzwonić.
– Panie komisarzu, tam przy granatowym samochodzie stoi człowiek, który w zakolu rzeki znalazł ciało denata – powiedział policjant, stawiając ostrożnie kroki w wysokiej po pas trawie. Nad rzeką stał Jan Kulesza. Ściskając jeszcze wędkę w ręce, żywo tłumaczył coś policjantom z patrolu, którzy jako pierwsi dojechali nad rzekę.
– Dzień dobry, nazywam się komisarz Jakub Szarek. To ja będę prowadził sprawę, proszę mi wszystko od początku dokładnie opowiedzieć – przywitał się policjant.
– Przyjechaliśmy tu ze Staszkiem bladym świtem. Kolega powiedział nam, że to doskonałe miejsce do połowu pstrągów. Jak zwykle rozdzieliliśmy się przy samochodzie. Ja poszedłem w górę rzeki, Staszek w dół. Mieliśmy się spotkać przy samochodzie w południe. Wie pan, coś zjeść, napić się kawy – tłumaczył Kulesza.
– Oczywiście, jak to na rybach. Proszę mówić dalej.