Wolałabym, żeby mój syn umarł wtedy
„Niedługo będziesz na takiej imprezie, na której będą Ci grać piosenki pogrzebowe”. To treść sms-a, jakiego przed śmiercią otrzymała Dorota Dworok ze Skrzyszowa. We wrześniu 2006 r. bestialsko zamordował ją były narzeczony – jastrzębianin Paweł P. Zadał jej 28 ciosów nożem.
Tragiczny poranek
26 września 2006 r. wczesnym rankiem rodzice Doroty wyszli do pracy. Na piętrze w domu spały jeszcze ich trzy córki. Paweł P. musiał obserwować posesję państwa Dworoków. Otworzył drzwi dorobionym wcześniej kluczem. Martę i Małgosię, siostry ofiary, obudziło wołanie o pomoc dochodzące z pokoju Doroty. Drzwi były zamknięte od środka. Taboretem wybiły szybę i weszły do pokoju. Tego obrazu nigdy nie zapomną. Wszędzie było pełno krwi. Na ich siostrze okrakiem siedział Paweł P. i zadawał kolejne ciosy. Kiedy zobaczył dziewczyny, rzucił się w ich kierunku. Zdążyły wybiec na podwórko i zawołać sąsiadów na pomoc. Zaraz potem zjawiła się policja i pogotowie, ale Dorota już nie żyła. Obok przy jej ciele leżał zakrwawiony oprawca. Sekcja zwłok dziewczyny wykazała potem, że morderca zadał 28 ciosów nożem typu finka. To spowodowało uszkodzenie śledziony i płuc, ale najwięcej ran znajdowało się na sercu. Na ciele były także obrażenia wskazujące, że Paweł P. oprócz tego bił dziewczynę. Podejrzanego 29 września osadzono w areszcie.
Bo nie zaszły okoliczności...
Podczas kolejnych rozpraw rodzina i najbliżsi Doroty wciąż musieli wysłuchiwać wspomnień z tamtego tragicznego poranka. W piątek 12 września 2008 r. morderca usłyszał w końcu wyrok. Skazano go na 25 lat pozbawienia wolności, wliczając w to dwa lata pobytu, w areszcie z możliwością starania się o warunkowe zwolnienie po 15 latach odbycia kary. Biegli orzekli także, że w chwili popełnienia zbrodni oskarżony był poczytalny.
– Kara 25 lat pozbawienia wolności jest adekwatna do stopnia przewinienia. Każde zabójstwo jest okrutne, ale w tym przypadku nie zaszły okoliczności, które kwalifikują postępowanie oskarżonego jako zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem – argumentował sędzia Janusz Chmiel.