Wytrop sprawcę: Porwanie o świcie
Dochodziła godzina ósma, gdy komisarz Jakub Szarek nacisnął klamkę prowadzącą do ogrodu wilii przy ulicy Kasztanowej. Mimo budzącej się wiosny, poranki były jeszcze chłodne. Policjant obszedł dom i dotarł na werandę za domem. Krzątała się już tu ekipa policjantów.
– Podejrzewa pan kogoś?
– Panie komisarzu nie obracam się w towarzystwie porywaczy dzieci.
– Proszę się nie denerwować. Musimy wytypować krąg podejrzanych. A więc podejrzewa pan kogoś?
– Ależ skąd. Ja siedzę całymi dniami w mojej firmie. W zasadzie nie mam znajomych. Od dawna myślę o sprzedaniu tej firmy, bo nie mam przez nią życia, nie widuję się z synem.
– Co stoi na przeszkodzie?
– Moi wspólnicy. Nie zgadzają się na sprzedaż. Ale teraz będą musieli.
– Dlaczego pan tak myśli?
– Komisarzu a skąd ja mam wziąć milion złotych na okup. Muszęsprzedać firmę. Dziecko jest najważniejsze.
Komisarz Szarek podszedł do stołu i jeszcze raz wyjął list z koperty. Kilkanaście zdań było napisanych na maszynie. Porywacz pewnie zadbał o to, aby na kartce i kopercie nie zostały jego odciski palców.
– Dlaczego pokojówki nie było w momencie porwania w domu? – zapytał odwracając się do siedzącego na sofie Rafała Mikulca.