Czesław Burek: Z mieszkańcami możemy powiedzieć sobie wszystko. Bez słodzenia
Z gospodarzem gminy Lubomia rozmawiamy o sukcesach i porażkach na półmetku tej kadencji, sytuacji finansowej Lubomi i jego stosunku do planów ograniczenia kadencyjności.
Prezes PiS, Jarosław Kaczyński zapowiada ograniczenie kadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów. Do maksymalnie dwóch kadencji. Co pan o tym sądzi?
– Uważam, że to ludzie powinni decydować, nie państwo, kogo wybierają. Mamy ustrój, w którym dawno nastąpiło oddanie pewnych uprawnień wspólnotom lokalnym. Teraz chce się zrobić z mieszkańców tych wspólnot lokalnych „ludzi specjalnej troski”. Chce pozbawić się mieszkańców możliwości wyboru takiego gospodarza, jakiego chcą. Co niebezpieczne – w ten sposób pozbawia się ludzi współodpowiedzialności za ich małe ojczyzny. To jak to jest? Ci sami ludzie potrafią wybrać partię rządzącą, ale jak te same osoby chcą wybrać sobie wójta, to państwo zamierza ingerować, żeby nie wybrali „źle”? Ja tego nie rozumiem. Według mnie to próba „wciśnięcia swoich”. Fakt jest taki, że obecna partia rządząca rządzi w niewielu gminach. Zastanawiają się, co by tu zrobić, by przezwyciężyć tak zwany imposybilizm, czyli niemożność. Stwierdzili, że spróbują wprowadzić ograniczenie kadencyjności, ale z datą wsteczną. Chcą zaliczyć kadencje, które już były, mimo że wówczas takie prawo nie obowiązywało. To instrumentalne podejście do samorządu i prawa. Wiedzą, że za 8 albo 10 lat taka zmiana im się nie opłaci, więc chcą to zrobić od zaraz. Dla mnie to objaw wkroczenia brutalnej polityki do samorządu, który cieszy się dużym zaufaniem społecznym. Jeśli takie prawo zostanie zatwierdzone, to będzie to bandyckie prawo. Tu nie trzeba profesorów i Trybunału Konstytucyjnego, by stwierdzić, że prawo nie działa wstecz. Już Rzymianie wymyślili „lex retro non agit”, czyli prawo nie działa wstecz. Próbuje pozbawić się grupę około 1,5 tys. ludzi w Polsce biernego prawa wyborczego, czyli prawa do kandydowania. Otóż zgodnie z konstytucją każdy ma prawo równego dostępu do służby publicznej.
Niektórzy politycy mówią, że ograniczenie kadencyjności spowoduje, że nie będzie dochodziło do patologii czy nadużyć.
– Ale obecne zasady już to regulują. Włodarzy kontrolują różne instytucje i jeśli ktoś dopuści się nadużyć i zostanie ukarany, to odchodzi. Natomiast nie można nikogo z góry traktować jak złoczyńcę. Uważam, że jest to próba skoku na samorząd. Władza państwowa chce zagarnąć wszystko, również władzę w terenie, bo uważa, że „wie lepiej”, kto by był dobry. A tylko ludzie, którzy żyją tu, na miejscu, widzą najlepiej. Każdy wójt jest obserwowany i oceniany przez mieszkańców. Weźmy też pod uwagę jeszcze jedno. Ograniczenie kadencyjności spowoduje, że część włodarzy podczas drugiej kadencji będzie zastanawiać się, co robić dalej? Łatwo wywnioskować, że właśnie to może rodzić mechanizmy korupcjogenne.
Ludzie
Wójt Gminy Lubomia