Burmistrz rozmawiał z sołtysem o kłamaniu, tyłku i azbeście
Przez dwie sesje trwała wymiana zdań między Andrzejem Strzedullą i Józefem Strachotą. Spierali się na temat pracy urzędu.
Urząd miejski realizował program dofinansowań do usuwania azbestu. Pozyskał na ten cel pieniądze z WFOŚiGW w Katowicach. Kto skompletował dokumentację, ten uzyskał pomoc finansową.
Wśród tych, którzy nie doczekali się dotacji, znalazł się jeden z najbardziej doświadczonych samorządowców w gminie – Józef Strachota z Pietraszyna (były radny powiatowy, od lat sołtys swojej wsi). Na sesjach w styczniu i lutym dociekał dlaczego tak się stało, bo – jak twierdził – z urzędu wyjaśnień nie uzyskał.
O godną odpowiedź
Burmistrz Strzedulla wyjaśnił Strachocie, że ten nie miał pełnej dokumentacji do uzyskania dofinansowania. Nie był w tym odosobniony, bo inni też nie dostarczyli tych informacji.
W tym momencie sołtys wspomniał, że ma z urzędu pisemną informację o pozytywnej weryfikacji wniosku jaki złożył o dofinansowanie. Dziwił się dlaczego nie przekazano mu później pisemnie, że na pieniądze jednak liczyć nie może.
Czekał na informację o terminie realizacji i się nie doczekał. Co ciekawe Strachota przyznał, że nie ma pretensji o brak dofinansowania usunięcia azbestu w jego gospodarstwie. Chodzi mu jednak o „godną odpowiedź dla niego i tych, co brali udział w projekcie i nie dostali ani pieniędzy, ani informacji”.
Sołtys zarzucał urzędnikom, że nie pytali go czy posiada potrzebne dokumenty. – Pracownik powinien się o to upomnieć. Chodziłem za tym kilkakrotnie i nic – zaznaczył. Później atmosfera dyskusji zgęstniała, bo Józef Strachota oznajmił, że nie pozwoli Strzedulli by ten „kłamał na sesji i nadstawiał tyłka za urzędników”.
Przyszedł z pretensjami
Burmistrz twierdził, że sołtysa „parokrotnie informowano”, m.in. telefonicznie. O tym, że nie można rozliczyć jego wniosku, więc pieniędzy nie dostanie. – Żaden informowany nie był! – grzmiał zza stołu dla gości w sali obrad Józef Strachota. Wtedy burmistrz Strzedulla przypomniał mu, że osobiście z nim rozmawiał i mówił wtedy o brakach w dokumentacji. Na to sołtys odpowiedział, że był u włodarza nie po informację, tylko z pretensjami. A. Strzedulla prosił by J. Strachota nie zarzucał mu kłamstwa. Stwierdził też, że sołtys upiera się przy swoim. Strachota skwitował to słowami „znów to samo”.
Ostatecznie burmistrz Strzedulla oznajmił, że pismo do sołtysa napisano i zostanie mu doręczone po sesji. – Przyzna pan, że to spóźnione? Że trzeba się upomnieć żeby to dostać? – dopytywał J. Strachota. Na tym dyskusja się skończyła.
(ma.w)
Przekomarzanka
Sołtys spierając się z burmistrzem napomknął o piśmie, które miało być autorstwa Andrzeja Strzedulli, a ten temu zaprzeczał. J. Strachota podkreślał, że burmistrz miał mu powiedzieć, że pismo takiej treści nie powinno wyjść z urzędu, a on nie miał świadomości o jego istnieniu.
– Przecież to pan podpisał to pismo!
– Nie.
– Jak nie?
– Nie.
– Tak!
– Nie!
– Pan go podpisał!
– Nie.
Ludzie
Burmistrz Krzanowic.