Starowiejska tonie w błocie. Lenk: to normalne
Zwały błota po ulewach i niedawnych roztopach zmieniają drogę krajową w grzęzawisko. Interwencje strażaków stają się tu coraz częstsze. Miejscowi znają przyczynę i żałują, że nie posłuchano ich przed laty gdy wyremontowano drogę.
Jerzy Hajduczek mieszka przy Starowiejskiej od 30 lat. Ma zadbany dom, elewację w białych panelach. Jest pierwszy na „linii strzału” gdy błoto z pól wpada na drogę i spływa do jego posesji. Pamięta jak przy domu miał ogródek, to grządki znikały pod wodą w oka mgnieniu. – Jak remontowali drogę, parę lat temu, to prosiliśmy z sąsiadami żeby dobrze zrobić tu kanalizację deszczową. Bezskutecznie zabiegaliśmy o to u prezydenta Lenka. Problemem były nakłady – narzeka starszy mężczyzna. Teraz nikt nie podlicza ile kosztują akcje strażaków usuwających w dzień i w nocy zwały błotne.
Woda – wróg u bram
Sąsiadka Hajduczka, Halina Gerlich (28 lat mieszka pod aktualnym adresem) też nic dobrego nie powie o zamieszkiwaniu przy drodze krajowej. Podwórko zawsze ma zalane gdy mocniej popada. Tiry nie dają spokoju, przyroda nie oszczędza. Jak jest rzeka błota, to płynie całą szerokością Starowiejskiej. Samochody nie zwalniają tylko pryskają błotem na wszystkie strony. Chodnik jest cały zatopiony. Brud zostaje tygodniami. Były sytuacje gdy raciborzanka przy bramie musiała układać worki z piaskiem, bo woda zagrażała ogrodowi. – Zmywało go nam – przypomina sobie pani Halina.
Zdzisław Gawor, który mieszka parę domów dalej, dołącza do głosu niezadowolonych. Jego posesja sąsiaduje z polem uprawnym. Błoto wdziera się na chodnik. Mur chroniący posiadłość raciborzanina jest cały brudny od ziemistych zacieków. – Nawet nie myję, bo zaraz znów będzie brudny – stwierdza gorzko. Według pana Zdzisława niewydolny jest system odprowadzania wód deszczowych. Kratek w drodze jest mało i są niewielkie. Krajówka jest źle wyprofilowana i woda zamiast spływać do nielicznych kratek zostaje na nawierzchni. Tiry skutecznie ją rozbryzgują wkoło.
Pierwsi co pytają
Miejscowi są podłamani. Chcą jednak się zorganizować i ponownie zwrócić do urzędu po pomoc. Są zainteresowani spotkaniem z prezydentem, takim jak wcześniejsze z nim w Strzesze. Żałują, że żaden radny czy urzędnik nie zainteresował się ich problemami. – Nie pokazywali się tu. Państwo jesteście pierwsi, którzy się pytają – mówią do dziennikarzy Nowin i Vanessy.
Pytamy prezydenta Raciborza Mirosława Lenka o problem z zalewaniem Starowiejskiej. Ten wskazuje na surową naturę i tegoroczną zimę. – Ziemia tak zmarzła, że nie przyjęła wody gdy topniał śnieg. Tak samo było przy ul. Rzecznej w Miedoni jak i na Ocicach. Kanalizacja nie była w stanie tego przyjąć. Na Starowiejskiej to normalne, zaniechano melioracji szczegółowej więc takie sytuacje będą się powtarzać – kwituje prezydent. Rozważy jednak czy nie można wykonać dodatkowych zabezpieczeń na ekstremalne sytuacje. Lenk jest zwolennikiem dyscyplinowania rolników, którzy powinni wg niego otrzymywać od starosty decyzje administracyjne. – Powinni właściwie utrzymywać rowy lub je odtwarzać pod groźbą kary. Aktualnie kompletnie nie dbają o swoje pola – zaznacza włodarz.
(ma.w)
Materiał powstał przy pomocy Radia Vanessa (100.3 FM).
Ludzie
Przewodniczący Rady Miasta Racibórz, były prezydent.