Jak to było z kościołem św. Nepomucena w Zawadzie Książęcej
19 czerwca 1992 r. w południe nad Zawadą Książęcą rozpętała się burza. Po krótkim rozpogodzeniu, z nieba uderzyły dwa pioruny. Po nich wieża drewnianego kościoła stanęła w płomieniach. Tak wydarzenia sprzed 25 lat wspomina Leon Wolnik, historyk lokalny z Zawady Książęcej. Opowie nam dalej jak to z tym kościołem było.
Drewniany kościółek został przeniesiony do Zawady Książęcej w 1868 r. z parafii na Ostrogu w Raciborzu. Tu stał prawdopodobnie od XIV wieku. W 1637 r. spłonął i odbudował go Jerzy Oppersdorff z Głogówka, ówczesny właściciel posiadłości zamkowych. Nowa świątynia została konsekrowana w 1649 r. przez biskupa Baltazara Liescha. Patronem kościoła był św. Jan Chrzciciel.
Kościółek ten był później wielokrotnie doposażany i remontowany. Drewniana konstrukcja stała się wkrótce zbyt mała aby pomieścić rosnącą liczbę wiernych. Parafia Jana Chrzciciela doczekała się murowanej świątyni, zaś drewniany kościółek upatrzyli sobie mieszkańcy Zawady Książęcej. Kupili go za 300 talarów. W 1868 r. kościół rozebrano, belki ponumerowano i przewieziono do wioski. Na Wielkanoc 1869 r. budowla była złożona. Na nowego patrona wybrano św. Nepomucena.
Leon Wolnik prezentuje obraz kościółka w Zawadzie Książęcej, którego autorem jest jego kuzyn Hubert Joszko, malarz-samouk z Raciborza. Na płótnie widać białą kapliczkę, o której mowa w tekście.
Belki główne z sosny w konstrukcji zrębowej, dwuspadowy dach kryty gontem, na zachodniej stronie nawy wyrastała kwadratowa wieża, zwieńczona ośmiobokiem. Ambona wykonana w stylu późnego rokoko, naprzeciw, za nawą, chór z organami. W 1895 r. z powodu coraz większej liczby wiernych do kościółka dobudowano kapliczkę. Już wówczas myślano o kwestii bezpieczeństwa i dlatego z kapliczki były dwa wyjścia. Ta dobudówka przetrwała do 1968 r. kiedy kościółek przechodził gruntowny remont i wzięto pod uwagę krytyczne uwagi konserwatora zabytków.
Wcześniej, podczas drugiej wojny w 1945 r. zestrzelona została górna część wieży wraz ze znajdującym się w środku sowieckim żołnierzem i jego karabinem maszynowym. Przy okazji spłonęło probostwo i większość parafialnych dokumentów.