Wytrop sprawcę: Tragiczny kurs
Mijał drugi tydzień od znalezienia zwłok Stefana Wójcika, a policjanci nadal nie wiedzieli, kto mógł pozbawić go życia. Ciało taksówkarza znaleziono na leśnym parkingu przy drodze wojewódzkiej. Napastnik udusił swoją ofiarę, zrabował jej pieniądze i dokumenty. Dla policji było jasne, że morderca musiał zamówić kurs w odludne miejsce. Kryminalni przeanalizowali wszystkie zlecenia, na które centrala kierowała tej nocy taksówkarza. Policjantom szczególnie chodziło o kursy wykonywane drogą wojewódzką.
– Panowie, Wójcik sobotniej nocy dwa razy przejechał koło tego parkingu. Jeden kurs był wykonywany kilka minut po północy, drugi kwadrans przed godziną 2.00 – mówił na odprawie policjantom naczelnik wydziału kryminalnego komendy. – Ciało mężczyzny znaleziono w niedzielę wieczorem i lekarz nie był w stanie precyzyjnie określić, o której godzinie doszło do zgonu. Operacyjnie udało nam się ustalić dane dwóch gości, którzy jechali tej nocy taksówką. Jeden z nich z pewnością jest mordercą – mówił szef kryminalnych.
Do pokoju gdzie siedzieli policjanci wprowadzono pierwszego z mężczyzn.
– Proszę się nie denerwować. Przesłuchujemy wszystkich klientów, którzy tej nocy jechali taksówką z panem Stefanem – blefował jeden z policjantów.
– Tak, ja też z nim jechałem, zamówiłem kurs do sąsiedniego miasta – mówił i tak zdenerwowany mężczyzna.
– No właśnie, proszę nam powiedzieć, gdzie pan wysiadł dokładnie i mniej więcej o której.
– Zamówiłem taksówkę o północy. Z taksówki wysiadłem przed godziną 1.00.
– Dlaczego tak długo jechaliście? – dopytywał komisarz Jakub Szarek.
– Przy wsiadaniu zgubiłem portfel. Byłem już trochę pijany. Taksówkarz zgodził się zawrócić. Na szczęście portfel leżał w miejscu gdzie wsiadałem do taksówki. Wysiadłem na obrzeżach miasta, chciałem się trochę przejść, przewietrzyć, wytrzeźwieć – tłumaczył pierwszy z mężczyzn.