Wójt Mirosław Szymanek: Moja cierpliwość ma swoje granice
Z wójtem Mszany Mirosławem Szymankiem rozmawiamy o najpilniejszych rzeczach do zrobienia, problemach gminy, zarówno tych finansowych jak i natury politycznej
– Problemy finansowe to jedno. Druga sprawa, której chyba wójt się nie spodziewał, to opozycja w radzie gminy. Tworzą ją głównie radni, którzy weszli do rady gminy z listy wójta. Niecodzienna sytuacja. Z czego ona zdaniem wójta wynika?
– Dla mnie to rzeczywiście nowa sytuacja. W poprzedniej kadencji radnych, którzy mnie wspierali było na początku 8. Reszta nie była ze mną związana. Mieliśmy różne trudne, społeczne sprawy do rozwiązania, np. kwestię budowy przedszkola. A mimo to udawało się rozmawiać merytorycznie. Ta druga strona rozumiała, że pewne sprawy są dobre, konieczne. W tej kadencji niektóre osoby np. Jarek Wala, będące w radzie po raz pierwszy, zaczęły swoją pracę od prób rozliczania. Pierwsza taka akcja dotyczyła studzienek odpływowych na drodze powiatowej. Gmina miała się tłumaczyć radnym z działań, realizowanych przez powiat na ul. Skrzyszowskiej. To nie była nasza inwestycja, a my mieliśmy za nią odpowiadać, tym bardziej, że mamy zaufanie do Powiatu. Zaczęto nam zarzucać, żeśmy w pierwszej kadencji nie działali dobrze. Dla mnie to dziwne. Ja np. poprzedniego wójta nie rozliczałem z jego wcześniejszej działalności. Oczywiście były wybory, a w nich konfrontacja, zarzuty, wskazania. Ale potem nie było rozliczania działalności mojego poprzednika, choć niektórzy radni jak np. pan Alojzy Wita, aż się trzęśli, żeby czegoś szukać. Ja to zahamowałem. Mieszkańcy nie chcą słyszeć, że mi się coś nie udaje, przez to, że poprzednik coś zawalił. Uważam, że najpierw samemu trzeba pokazać, że się coś potrafi. I ja poszedłem raczej w tym kierunku. A np. radnemu Sebastianowi Bergerowi nic z dotychczasowych osiągnięć się nie podoba. On akurat wszedł do rady, kandydując z komitetu mojego rywala, pana Walkowskiego, który gdzieś tam w kampani wyborczej zapowiadał takie rozliczenia. Ale kampania to jedno, a pan Berger nadal jakby pozostał na tej ścieżce wyborczej. Do tego doszły ambicje personalne niektórych radnych, np. pana Piotra Kuczery. No więc ci niezadowoleni radni się porozumieli i powstała taka opozycyjna grupa.
– A pan wójt nie ma sobie do zarzucenia nic w tej sprawie? Np. że pewnych ambicji nie potrafił zaspokoić, pewnych spraw rozwiązać? Takie sytuacje świadczą również w jakimś stopniu o skuteczności włodarza lub jej braku. Świadczą o tym, że pewne sprawy potrafi poukładać lub nie.
– W pierwszej kadencji starałem się być takim dyplomatą. Ciągle negocjowałem oraz łagodziłem konflikty między radnymi. Bo każdy czegoś oczekiwał, każdy coś chciał. Dla dobra sprawy zgadzałem się na pewne kwestie, dla dobra spokoju w gminie. Z drugiej strony było środowisko ludzi, którzy mówili, nawet wprost zarzucali mi, że na moje decyzje wpływ mają radni z Połomi. Oczywiście starałem się to wyjaśniać, lecz trudno być adwokatem we własnej sprawie.
– Sam wójt powiedział, że tamta kadencja nie była zła.
– Tak, ale doszedłem do wniosku, że wszystko ma swoje granice. Ja jestem człowiekiem, który uważa, że białe jest białe, a czarne czarne. Nie lubię lawirować. Jeśli mogę komuś pomóc, to z chęcią pomogę, ale nie może być tak, że ktoś mnie ciągle szantażuje, że stara się mnie zastraszyć. Dlatego moja cierpliwość w pewnym momencie się skończyła. Ja mogę pomóc, ale jeśli ktoś ciągle czegoś żąda, czegoś wymaga, chce narzucić swój tok myślenia, to z tym się nie zgadzam. Ta grupa radnych uznała, że zrobi w Mszanie PZPR-bis. Oto rada będzie kazać wójtowi co ma robić. Ja np. radnego Walę cenię. Mówię mu, Jarek ty mi pomóż załatwić, wskaż kierunki, ale ty nie każ mi czegoś robić, bo ty tak chcesz, a jeśli już to przedstaw jakieś argumenty.
– Użył pan mocnego słowa o szantażowaniu. Co to oznacza?
– Być może niefortunnie się wyraziłem. Nie chodzi o takie szantażowanie, że coś się wydarzyło i ktoś ma na mnie jakieś haki. Gdyby tak było, to nie wojuję z nimi. Może musiałbym się inaczej zachowywać. Nie mam sobie nic do zarzucenia i dlatego mogę sobie pozwolić na ostre relacje. Chodziło mi o szantaż polityczny, na zasadzie, że mi ci pokażemy, że będziemy ci przeszkadzać, krytykować każdą decyzję, jak nas nie będziesz słuchać. Na to mojej zgody nie było i nie będzie. Mieszkańcy myślę nie lubią osób, które jak się tupnie nogą to uciekają. Ja taką osobą nie jestem a problemy zamieniam w wyzwania.
– Dziękuję za rozmowę.
Dla Pana wójta czarne nie jest czarne a białe nie jest białe. Zawsze lawiruje i jest szary
w końcu ktoś to podsumował !
Panie wójcie proszę wytrzymać jeszcze 1,5 roku będą nowe wybory, to sobie wójt odpocznie na nowym stanowisku :).w artykule tym przyznaje się że bycie wójtem już pana męczy
radny nie zdązył zjesć goloko i wielki szum,ha ha ha
nie ma miesiąca ba nawet tygodnia żeby władza w mszanie nie była opisywana na łamach nowin -co jest nie tak a mój wniosek jest taki że zrobił sie folwark w gminie a my ludziska nie odzywej sie siedż cicho bo oni wszystko mogą bez konsekwencji, chociaż przynajmniej co niektórzy radni sie nie boją i to władzy nie pasuje
proszę o konkretną odp. - gdzie są golonka ??? ale konkret, tj. kto zjadł ? reszta jest OK, nie mam żadnych zarzutów.
ja sie pytam gdzie golonka????