Pani Marysia była i zawsze pozostanie z nami
Pomimo, że Maria Riedel odeszła nagle i zbyt szybko, pamięć przetrwa o niej, poprzez to co zrobiła dla innych ludzi, swojej maleńkiej podkrzyżanowickiej wsi, całej gminy.
– Zawsze miała wizję, a myśmy szli za nią – dodaje zaprzyjaźniony z panią Marysią sołtys Józef Staś. Przyznaje, że potrafiła zjednoczyć w działaniu wszystkie miejscowe organizacje, jak KGW czy OSP. Ostatnio planowała wyjazd do Golasowic (gmina Pawłowice), gdzie odnalazła żyjących jeszcze ludzi, którzy zbiórką przyczynili się do uruchomienia zniszczonej po wojnie szkoły w Roszkowie. – Józek, musimy tam pojechać, najlepiej pod koniec czerwca, kiedy dzieci mają wakacje – zachęcała, przygotowując drobne upominki dla darczyńców.
To jej mieszkańcy zawdzięczają piękne wigilie dla ludzi starszych i samotnych, podczas których zawsze musiały być występy najmłodszych roszkowian, wspólne śpiewy, prezenty, na które pieniądze zdobywała u sponsorów. To ona prowadziła dożynki wiejskie, organizowane z wielkim rozmachem. Niepowtarzalne były też imprezy mikołajkowe podczas których rodzice, pod kierunkiem pani Marysi przygotowywali przedstawienia dla dzieci, a także oktoberfesty. Znalazła i nawiązała kontakty z drugim Roszkowem w Wielkopolsce. – Od kilku lat, zimą jeździliśmy do Wisły na kulig. Cokolwiek się robiło we wsi, nie mogło to być bez udziału pani Marysi – zapewnia sołtys.
Pan Józef znał ją od dziecka, ponieważ była jego nauczycielką historii. Miała dobre pomysły, a jednocześnie konsekwentnie je realizowała. Nie odmawiało się jej pomocy, bo sama wkładała we wszystko wiele wysiłku. Najśmielsze oczekiwania zarówno sołtysa, jak i ks. proboszcza przerosła ubiegłoroczna I Wystawa Szopek Bożonarodzeniowych „Roszkowskie betlejemki”. Pani Marysia zaplanowała ich ponad 400, bo tyle właśnie Roszków liczy mieszkańców. – Nie wierzyłem, że to zrobimy, tymczasem już przed wakacjami zrobiła w świetlicy z dziećmi 250 betlejemek – opowiada o jej niegasnącym zapale sołtys.
Ludzie
Były radny gminy Krzyżanowice i sołtys Roszkowa