Transgór protestuje, prezes rozumie, ale nie może pomóc [ZDJĘCIA, FILM]
Około 30 osób zablokowało ulicę Kotucza, domagając się podwyżek wynagrodzeń.
Materiał wideo:
Pracownicy firmy Transgór, która jest odpowiedzialna m.in. za rybnicką komunikację miejską, od godz. 12.00 blokowali przejście dla pieszych przy rondzie Wileńskim na ulicy Kotucza. Chcieli w ten sposób pokazać swoje niezadowolenie z warunków pracy.
- Wśród naszej załogi doszło do tak wielkiej desperacji, że ludzie postanowili wyjść na ulicę. Chcemy pokazać nasze niezadowolenie z płac i traktowania nas podmiotowo. Jesteśmy w sporze zbiorowym z pracodawcą od 2015 roku, przeprowadziliśmy już dwa referenda, które zakończyły się fiaskiem, ponieważ nie było kworum. Ludzie poniektórych pionów byli tak wystraszeni, że woleli nie brać udziału. Przepraszamy wszystkich kierowców za utrudnienia, ale po prostu nie było inne możliwości. Wszystkie inne zostały wyczerpane – wyjaśnia Arkadiusz Kuczera, przewodniczącego Związku Zawodowego Komunikacji Miejskiej i Transportu. Jak mówią pracownicy Transgóry, po 25 latach pracy zarabiają ok. 2 tys. zł na netto. Nowy kierowca ma pensję niższa o kilkaset złotych. – Nasze płace doszły już do minimum, cierpią na tym nasze rodziny. Zarobki utrzymują się na tym samym poziomie latami. Kierowcy odchodzą na emerytury, a na ich miejsce nie ma chętnych, którzy chcieliby pracować za takie pieniądze, więc problemy kadrowe narastają. Jesteśmy grupą zawodową, która chyba zarabia najmniej w Rybniku. Chcemy podwyżki o 500 złotych brutto i wyrównania zarobków do średniej krajowej w ciągu dwóch lat – mówi Krzysztof Kusidło, przewodniczący zgromadzenia.
Jak twierdzą kierowcy, mieszkańcy Rybnika byli już dwa razy informowani, że podwyżki biletów są spowodowane wzrostem wynagrodzenia dla pracowników, obsługujących komunikację, co jest nieprawdą. Zwracają również uwagę, że od dwóch lat sami muszą sprzątać autobusy. ¬ - Firma, która sprzątała autobusy domagała się podwyżki, więc rozwiązano z nią umowę, a te obowiązki spadły na kierowców. Na dzień dzisiejszy pasażerowie są przewożeni w autobusach już nie tak czystych jak kiedyś. Kierowcy nie są w stanie utrzymać czystości w wozach jak profesjonalna firma – twierdzi Kusidło.
Chcemy podwyżki o 500 złotych brutto i wyrównania zarobków do średniej krajowej w ciągu dwóch lat
Prezes Transgóru twierdzi, że rozumie protestujących. – Rozumiemy protestujących, ale nie możemy im pomóc. Sytuacja ekonomiczno-finansowe powoduje, że nie możemy sprostać ich oczekiwaniom. Zawarte umowy, koszty jakie mamy, mówię tutaj chociażby o paliwie, nie dają takiej możliwości. Media też nakręcaj sytuację, pisząc co jakiś czas o różnych firmach, gdzie były podwyżki i kierowcy Transgóru również zapragnęli większych zarobków – wyjaśnia Antonii Mańczyk, prezes Transgóru. Dodaje jednocześnie, że w firmie nie planuje się żadnych zwolnień, a ograniczenie zatrudnienia odbywa się w sposób naturalny, czyli poprzez przechodzenie pracowników na emerytury.
Z takim postawieniem sprawy nie zgadzają się kierowcy. – Pracujemy sumiennie, pomimo braków kadrowych nie wypadają żadne kursy. Mechanicy dokładają wszelkich starań, aby autobusy były sprawne. Traktujemy swoją pracę bardzo poważnie i chcielibyśmy być za to odpowiednio wynagrodzeni. Jeżeli tak się nie stanie, planujemy zaostrzenie swojego protestu. Mamy kilka pomysłów, ale na dzisiaj nie zdecydowaliśmy jeszcze, na czym to zaostrzenie będzie polegać – dodają na zakończenie protestujący.