Głowacki: Współpraca z Gałązką to był błąd
Trzy pytania do Kazimierza Głowackiego, inicjatora tworzenia klubów Rodło.
– Co słychać w Klubie Rodło, który pan zakładał w Raciborzu? Ostatnio ciszej o jego działalności.
– Chciałem poinformować, że powstały kluby Rodła na Górze św. Anny i w Głubczycach. Mamy je w tej chwili w wielu miejscach Diecezji Opolskiej. Są to: Racibórz, Głubczyce, Kędzierzyn-Koźle, Góra św. Anny, Olesno i Opole. We wrześniu organizuję dużą uroczystość na Górze Św. Anny z okazji 95 rocznicy Związku Polaków w Niemczech spod znaku Rodło. Na te uroczystości zostały zaproszone m.in. władze państwowe i samorządowe z województw na tzw. Ziemiach Odzyskanych, gdzie były organizacje Rodła.
– Klub raciborski przeszedł zmiany personalne. Pan przebywa w Niemczech, kto zajmuje się działalnością na miejscu?
– Współpracowałem wcześniej z Januszem Gałązką, ale on nie wprowadził mnie w szczegóły swojej partyjnej przeszłości i do klubu naściągał parę osób, co były w PZPR. Źle to świadczyło o raciborskim Rodle. Trzeba było przeprowadzić nowe wybory, no i udało się jakoś to wszystko wyprostować. Prezesem Rodła nie może być ktoś, kto był w partii. Komuniści niszczyli Rodło, m.in. nie dawali wiz wjazdowych dla członków Rodła. Dlatego muszę przyznać, że we współpracy z panem Gałązką popełniłem błąd. On się nie chce pogodzić z wyborem nowego zarządu. Na razie pozostał członkiem klubu.
– Wróćmy do wrześniowych uroczystości Rodła. Do kogo są adresowane?
– Zostali zaproszeni żyjący członkowie Rodła i ich potomkowie z kraju i z zagranicy. Pojawią się także przedstawiciele parlamentu i władz państwowych. Niektórzy politycy już potwierdzili swoją obecność. Zależy mi by z informacją o tym wydarzeniu dotrzeć do mieszkańców powiatu raciborskiego, gdzie żyje wiele potomków Rodłaków i potomków Powstańców Śląskich, których wielu było Rodłakami. Chciałbym ich zaprosić tą drogą na uroczystości 9 września w południe na Górze św. Anny.
Czas najwyższy przeciwstawić się opanowującej Racibórz i okolice coraz bardziej podnoszącej ryja "niby mniejszości niemieckiej". Przegrywamy z nimi we własnym kraju. Oni są zorganizowani, skuteczni, dotowani, wspierani " duchowo". Czy czeka nas scenariusz kataloński ?