Nieudany szantaż
3 grudnia 1997 roku jeden z wodzisławskich biznesmenów wychodząc po pracy ze swojego biura znalazł za wycieraczką samochodu napisany na maszynie list. Treść tego pisma mogła przerazić nawet człowieka o mocnych nerwach.
Organizacja DET domagała się od biznesmena 250 tys. marek okupu grożąc, że jeśli nie spełni tego żądania, zostaną wysadzone jego samochody, dom i firma. Szantażyści zapowiedzieli, że zadzwonią 5 grudnia o godz. 19.00. Szantażowany mężczyzna zawiadomił o całej sprawie policję. Wodzisławscy policjanci zostali postawieni na nogi. Do akcji poszukiwania przestępców włączyli się także pracownicy telekomunikacji. Przez kilka dni odbierano wszystkie rozmowy telefoniczne do biznesmena, by ustalić kto go szantażuje. Telefony od szantażystów powtarzały się przez kilka dni. Ustalono, że telefonuje zawsze ta sama osoba z poczty w Biertułtowach i dworca PKP w Rybniku. 8 grudnia przekazano informację, że pieniądze należy pozostawić na cmentarzu w Biertułtowach w pobliżu pomalowanego na biało kosza. Dzięki prowadzeniu ustawicznego nasłuchu szantażystów zatrzymano na gorącym uczynku, podczas gdy telefonowali z automatu znajdującego się naprzeciwko szpitala. Było ich dwóch – jeden to 25-letni mieszkaniec Wodzisławia a drugi 29-letni obywatel Niemiec, który 3 lata temu wyjechał z Polski. Przedtem mieszkał także na terenie Wodzisławia. Obaj sprawcy byli kolegami. Inspiratorem przestępstwa był obywatel Niemiec, który namówił również do tej „zabawy” swojego kolegę. To mieszkaniec Wodzisławia telefonował do szantażowanego biznesmena.
10 grudnia wobec obu mężczyzn prokurator zastosował areszt tymczasowy. Sprawcy przyznali się do popełnienia tych czynów, lecz bagatelizują całą sprawę. Jak twierdzą, nie przyszło im do głowy, że biznesmen weźmie ich list na poważnie.
W trakcie śledztwa zabezpieczono maszynę do pisania na której sporządzono list z pogróżkami. Nagrano także rozmowy telefoniczne, które prowadzili szantażyści ze swoją ofiarą. Prokuratura zarzuca obu podejrzanym usiłowanie wymuszania rozbójniczego czyli przestępstwa z artykułu 11 paragraf 11, w związku z artykułem 211 kodeksu karnego. Grozi im za to kara w wysokości od 1 roku do 10 lat pozbawienia wolności. Była to pierwsza tego typu sprawa na terenie Wodzisławia.