Oskarżonego zbada psychiatra
Maciej P., rybniczanin, jeden z oskarżonych w procesie o odbieranie domów zadłużonych ludzi został właśnie aresztowany. W kajdankach trafi na przymusową obserwację psychiatryczną, bo jak twierdzi, przez ugryzienie kleszcza nie może stawiać się w sądzie.
Kleszcz miał go zarazić boreliozą. Właśnie ta choroba ma uniemożliwiać mu od miesięcy udział w wielkim procesie, który po raz kolejny miał ruszyć przed rybnickim sądem. Sąd próbuje rozpocząć proces od października ubiegłego roku, jednak Maciej P. ani razu nie pojawił się w sądzie nie zgadzając się równocześnie na prowadzenie rozpraw podczas jego nieobecności. 9 czerwca obrońca Macieja P. przedstawił kolejne zwolnienie lekarskie. Sąd już jakiś czas temu próbował skierować Macieja P. na badania, ten jednak się na nie nie stawił. Prokurator Janusz Sochacki odpowiedział, że takie badanie powinno zostać przeprowadzone, jednak biorąc pod uwagę wcześniejsze zachowanie oskarżonego, jego ignorowanie wezwań, jedynym wyjściem jest aresztowanie Macieja P. – Działania oskarżonego ewidentnie zmierzają do sabotowania postępowania sądowego – tłumaczył decyzję o areszcie sędzia Ryszard Furman.
W procesie oskarżonych jest aż szesnaście osób. Wśród nich jest między innymi bielski notariusz Ryszard R., w którego gabinecie podpisywano wiele umów. Prawnik usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę interesu społecznego i prywatnego. Zarzucono mu również pomocnictwo do oszustwa i prania pieniędzy. Wielu z pokrzywdzonych rodzin traciło czujność słysząc, że będą podpisywali dokumenty u tak zaufanej osoby jak notariusz. Pozostali oskarżeni przedstawiają się jako biznesmeni. W większości to właściciele i współwłaściciele najrozmaitszych firm i spółek, które sprzedawały między sobą domy pokrzywdzonych. Majątek, jaki straciły pokrzywdzone rodziny, szacuje się na co najmniej 23 mln zł.
Prokuratura Okręgowa w Gliwicach prowadziła śledztwo przez prawie trzy lata tropiąc powiązania biznesowe szesnastu oskarżonych. Pod pretekstem udzielania pożyczek przejmowali majątki rodzin, którym już żaden bank nie chciał udzielić kredytu. Oskarżeni reklamowali się jako wybitni specjaliści rynku finansowego. Firmy, które reprezentowali, mieściły się w niewielkim budynku w Rybniku u zbiegu ulic Mikołowskiej i Wyzwolenia. Jak działali? Najczęściej obiecywali załatwienie dużego kredytu pod zastaw nieruchomości pokrzywdzonych. W rzeczywistości nie zamierzali go załatwić. Kluczowa była niewielka pożyczka, którą wypłacali rodzinom czekającym na hipoteczny kredyt. Wśród stosów dokumentów u notariusza nieświadomi pożyczkobiorcy podpisywali podsunięte pełnomocnictwo do sprzedaży ich nieruchomości gdyby nie wywiązali się z kredytu. Ten dokument służył przepadkowi ich domów i mieszkań.
(acz)
Dobrze ze ktos o tym pisze . Bede sledzic dalsze losy tej sprawy ,w Rybniku takie rzeczy . A koliberek moze dla nie go to nic ze ludzie stracili dorobek zycia , przez takich gn.....i , ale dla innych ludzi to wazne informacje
No i co Panie Redaktorze ? Chyba Pana artykuł jest już lekko nieaktualny w obliczu dzisiejszej decyzji Sądu Apelacyjnego w Katowicach, który nie zgodził się na aresztowanie i przymusowe leczenie Pana P. oraz nie pozostawił suchej nitki na postanowieniu skorumpowanego sądu w Rybniku
Panie Czarnota weź pan już skończ z odgrzewaniem tego starego kotleta, ta sprawa ma już prawie 10 lat a pan w kółko to samo. Wielka mi sprawa na "duży kaliber"...
Ten radaktor ,,acz'' to chyba jakiś fanatyk.Od trzech lat o niczym innym tylko o tych oskarżonych.Chłopie,nawet celebryci nie mają takiej reklamy jak ja przy tobie.