Marian Zawisła nie żyje. Odszedł, pozostawiając sztukę uwiecznioną słoneczkiem
Artystą był bezsprzecznie charakterystycznym, na domiar konsekwentnym w sztuce, którą tworzył. Prace raciborzanina Mariana Zawisły, a w szczególności kolaże rozpoznawalne są przez miłośników malarstwa, gdyż nawet sięgając po pędzel i kolor nie skrywał swego zamiłowania do grafiki.
Świadomy wyboru sztuki
Przygoda ze sztuką rozpoczęła się w Stalowej Woli, gdzie urodził się i wychował Marian Zawisła. Zdecydowany poświęcić się malarstwu z pełną świadomością wybrał oddalone o 100 km od rodzinnego domu liceum plastyczne w Jarosławiu.
Trafił na dobry okres ponownego „odbudowywania” tej szkoły średniej, po kolejnej nieudanej reformie oświaty, kiedy ktoś wpadł na pomysł, aby zamiast wyspecjalizowanych placówek plastycznych, muzycznych itp. zrobić szkoły kulturalno-oświatowe. W 1957 r. nie tylko wracano do starej sprawdzonej struktury, ale trafili tam również młodzi nauczyciele – absolwenci świetnych uczelni artystycznych, z nowym twórczym spojrzeniem. Dzięki temu liceum plastyczne w Jarosławiu było bardzo znane w Polsce.
W gronie wykładowców z jarosławskiego okresu edukacji pana Mariana znalazł się również artysta plastyk Cezariusz Kotowicz – absolwent Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, a później przyjaciel, który pomógł mu dokonać życiowego wyboru.
Racibórz stał się przeznaczeniem
Kiedyś, gdy pochodziło się z mniejszych miejscowości wybór uczelni nie był łatwy, a zwłaszcza gdy dokonywało się go na całe życie. Pochłonięty sztuką pan Marian nie miał jednak większych wątpliwości, gdzie powinien pójść na studia. Ponieważ dobre wyszkolenie to połowa sukcesu wybór padł na Akademię Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie kształciła się większość „jarosławiaków”. Widząc jednak zainteresowanie pana Mariana grafiką jeden z profesorów tej uczelni zaproponował, aby zdecydował się na krakowski wydział grafiki w Katowicach.
Decyzja była tym prostsza, że rodzice mieszkali tam przed wojną, a jego ojciec tęsknił za Katowicami. Wojna zastała go w Stalowej Woli. Ponieważ na Śląsku pozostała bliska rodzina, po wojnie jeszcze próbował wrócić, ale mama pana Mariana nie była zdecydowana.