Marian Zawisła nie żyje. Odszedł, pozostawiając sztukę uwiecznioną słoneczkiem
Artystą był bezsprzecznie charakterystycznym, na domiar konsekwentnym w sztuce, którą tworzył. Prace raciborzanina Mariana Zawisły, a w szczególności kolaże rozpoznawalne są przez miłośników malarstwa, gdyż nawet sięgając po pędzel i kolor nie skrywał swego zamiłowania do grafiki.
Inspiracje czerpał z natury. Chętnie jeździł na plenery, gdzie przyjeżdżali koledzy z różnych miejscowości ze swymi pomysłami. Na plenerze w Bieszczadach w 1976 r., których piękno zawsze go urzekało zrobił kolaże z deseczkami o kolorystyczno-sękowych układach. Za swą prace wspólnie z innym artystą akwarelistą, Białorusinem polskiego pochodzenia otrzymał nagrodę za podjęcie tematyki bieszczadzkiej.
Wyzwaniem dla raciborskiego artysty był plener wewnętrzny w Zakładzie Elektrod Węglowych w Raciborzu. Zafascynowany nocna grą ognia zewowskich pieców, stworzył dużą serię obrazów i kompozycji na papierze wykorzystując poprodukcyjne odpady wyrobów grafitowych.
W swych grafikach i instalacjach raciborski artysta prawie zawsze wykorzystywał element koła, który stał się charakterystyczny dla jego twórczości. W latach 70. wykonał cykl prac, którymi chciał zrehabilitować kojarzące się z odpustem lub tanim opakowaniem „złotko”. Zrobił z niego słoneczko, które zawsze miało jakieś znaczenie w kompozycji, gdyż koło lub kula jako idealne bryły, stanowią ważny element w sztuce. Przylgnęło ono do niego tak bardzo, że nawet gdy chciał opuścić ten element, zaraz pytano go: „Gdzie jest słoneczko?”
Pytania o sens malowania
Marian Zawisła ubolewał, że na skutek zmian ustrojowych sztuka bardzo straciła na znaczeniu. Tęsknił za czasami salonów Desy czy BWA, gdzie obrazy wystawiano również na sprzedaż. Powtarzał, że podczas wystaw muzealnych nie kupuje się obrazów, a przecież sztuki nie robi się dla siebie, tylko dla innych. Zastanawiając się nad sensem malowania uważał, że powinny istnieć takie instytucje, które będą pokazywać i upowszechniać twórczość artystyczną. Niepokoiło go, że obecnie jest zupełnie odwrotnie, to artyści muszą zabiegać, aby zaistnieć ze swą sztuką na rynku.
Ewa Osiecka