Zignorowali zakaz wstępu do lasu i nie potrafili wrócić do domu. Strażacy zamiast usuwać szkody, musieli ich ratować
Dwóch mężczyzn zignorowało ogłoszony przez nadleśniczego zakaz wstępu do lasu. Jeden doznał obrażeń nogi, opadł z sił i zadzwonił po strażaków, prosząc o ratunek. Drugi z mężczyzn zabłądził...
Do obydwu zdarzeń doszło późnym wieczorem 9 lipca. Pierwszy z mężczyzn zadzwonił do strażaków prosząc o ratunek. Dość dokładnie określił swoje położenie. Szukało go 19 strażaków podzielonych na dwie ekipy ratunkowe. Mężczyznę udało się odnaleźć. Był odwodniony, miał ranę nogi.
Kolejne zgłoszenie dotyczyło 52-letniego rowerzysty, który stracił orientację w terenie i nie mógł odnaleźć drogi powrotnej. Policjanci namierzyli sygnał telefonu komórkowego, którym posłużył się mężczyzna wzywając pomoc. Strażacy odnaleźli go nieopodal Kuźni Raciborskiej.
Dowódca Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej Roland Kotula apeluje do wszystkich mieszkańców regionu o respektowanie zakazu wstępu do lasu, który ogłosił nadleśniczy. Nierozważne wejście do lasu zagraża życiu nie tylko śmiałków, którzy się na to zdecydują, ale również ratowników. - Nadłamane przez wiatr drzewa walą się na ziemię przy podmuchach wiatru - przestrzega doświadczony strażak.
dostali mandat za wejście do lasu mimo zakazu?