Colours of Ostrava 2017 – gwałtowna burza nie zatrzymała muzycznej petardy
Nieco przemoczeni, ale szczęśliwi i uśmiechnięci uczestnicy festiwalu bawili w rytmach muzyki legendy funku Jamiroquai i tanecznych dźwięków Justice – wykonawców, którzy zakończyli tegoroczną edycję Colours of Ostrava. Ulewny deszcz i gwałtowna burza, która w sobotni wieczór odwiedziła teren festiwalu nie przeszkodziła organizatorom.
Piątkowy wieczór w Ostrawie należał niewątpliwie do Australijczyków z legendarnej grupy Midnight Oil. Nie sposób opisać emocji jakie towarzyszą, gdy na żywo słucha się „Beds are burning". Dinozaury rocka z Australii udowodnili, że mają się całkiem dobrze i ciągle ich utwory porywają tłumy. Drugą gwiazdą tego wieczoru byli giganci muzyki elektronicznej z Berlina czyli trio Moderat. Artyści zaczarowali słuchaczy i przenieśli w inny wymiar – niezwykłe przeżycie, które pozostanie na długo w pamięci. Do udanych należał również występ znakomitego amerykańskiego saksofonisty - Donny McCaslin, w free jazzowym stylu opanował Agrofert Fresh stage.
W sobotę wydarzyło się to na co czekała zdecydowana większość uczestników Colours of Ostrava - na głównej scenie festiwalu pojawiła się angielska formacja Jamiroquai. Tym razem świecące, aczkolwiek jak zawsze charakterystyczne nakrycie głowy oraz pozytywnie taneczne dźwięki to znaki rozpoznawcze wokalisty Jay Kay. Sześć albumów, rekordy na światowych listach przebojów i miliony sprzedanych płyt – zaproszenie tego zespołu to gotowa recepta na festiwalowy sukces.
Nie sposób opisać wszystkich wykonawców, którzy wystąpili w Ostrawie. Na pewno każdy, kto zdecydował się spędzić cztery lipcowe dni w Dolnych Witkowicach nie tylko zobaczył swojego ulubionego artystę, ale zapewne odkrył nieznane mu dotąd muzyczne przestrzenie. Nie ważne czy była to szalona zabawa podczas nieco cyrkowego występu The Carny Villains, bossa nova z francuskim Nouvelle Vague czy folkowa przygoda z australijskim Pierce Brothers.
Kolorowi, uśmiechnięci i bardzo przyjaźni sobie ludzie, pozytywna atmosfera w niesamowitym otoczeniu starej huty, rękodzieło i fantastyczne jedzenie, a co najważniejsze – różnorodna muzyka, która nieprzerwanie towarzyszyła uczestnikom Colours of Ostrava na kilkunastu scenach przez cztery gorące, letnie dni. Festiwal ten to prawdziwa uczta dla uszu i pokarm dla duszy. Po takiej dawce emocji trudno wrócić do rzeczywistości. Na szczęście pozostają cudowne wspomnienia i chwile zatrzymane na fotografiach. Gratulacje dla organizatorów, pozdrowienia dla naszych sąsiadów – dziękuję i do zobaczenia za rok.
Maciej Kanik | nowiny.pl