Kosztowne zderzenie z dzikiem
Mieszkaniec Rydułtów wracał w nocy z pracy. Nagle przed maskę jego opla wybiegł ważący ponad 100 kg dzik. Doszło do zderzenia. Mężczyźnie nic się nie stało, ale samochód został rozbity. Gdy rydułtowianin wystąpił do zarządcy drogi o odszkodowanie, firma ubezpieczeniowa odesłała go z kwitkiem. Inni też umywają ręce.
Do nadleśnictwa, do koła łowieckiego
Mieszkaniec Rydułtów postanowił drążyć temat odpowiedzialności za kolizje z dzikimi zwierzętami na drogach. - Moja żona kontaktowała się z rybnickim nadleśnictwem, ale tam powiedzieli, że nie zajmują się tego rodzaju sprawami. Dzwoniliśmy też do koła łowieckiego, ale stwierdzili, że tego dnia w okolicach miejsca kolizji nie było prowadzone żadne polowanie, więc nie musieli zabezpieczać terenu. Okazuje się, że nikt nie jest odpowiedzialny, że kierowcy powinni radzić sobie sami - puentuje poszkodowany.
Trudno udowodnić
Starostwo Powiatowe w Wodzisławiu zwróciło się w opisywanej sprawie o wyjaśnienia do brokera ubezpieczeniowego, który reprezentuje powiat w tego rodzaju sytuacjach. Broker twierdzi, że ubezpieczyciel odpowiada za szkody wyrządzone osobom trzecim tylko w związku z prowadzoną działalnością oraz posiadanym mieniem ruchomym i nieruchomym. - Ubezpieczenie OC JST to ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, nie od zdarzenia losowego. O odpowiedzialności JST decydują przepisy prawa, w szczególności kodeksu cywilnego - wyjaśnia Karolina Szcześniak z Maximus Broker. - Generalnie trudno jest udowodnić winę zarządcy drogi za tego typu szkody. Trzeba by udowodnić, że na danym odcinku drogi nie stoi znak A 18 B, a powinien stać, bo jest na przykład szlak migracji zwierząt. W tym przypadku, skoro szkoda nastąpiła na obszarze zurbanizowanym, nie ma z pewnością zawinienia w postaci braku postawienia oznakowania pionowego. W naszej praktyki najczęściej dochodzi do wypłat w tego typu szkodach w związku z porośniętym mocno poboczem drogi, które uniemożliwia obserwację kierowcom okolic pobocza drogi - dodaje Karolina Szcześniak.
Magdalena Kulok
Kilka dni temu inny mieszkaniec Rydułtów nagrał i udostępnił nam film, na którym widać, jak w rejonie ulicy Traugutta i Sikorskiego spaceruje gromada dzików. Najpierw przeszły przez ul. Sikorskiego, później kroczyły wzdłuż płotów posesji. Kierowały się w stronę Traugutta. Widać więc, że dziki upodobały sobie to miejsce.
No to teraz rydultowy zostanom uznane za rezerwat dzikiej zwierzyny, miastem powodziowym już som, obszarem zagrożonym klenskami żywiołowymi też, co dali :)